Jeśli referendum, to dwudniowe

Jeśli referendum, to dwudniowe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Jeśli dojdzie do referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, rząd będzie chciał, aby było ono dwudniowe (najprawdopodobniej niedziela-poniedziałek) z możliwością internetowej rejestracji wyborców - zapowiedział w Tok FM premier Donald Tusk.

Szef rządu nie widzi potrzeby pytania w referendum o kwestie inne niż Traktat. Premier wyraził niepokój, czy w referendum weźmie udział ponad 50 proc, uprawnionych - co jest konieczne do uznania ważności referendum. "Wolałbym tego (referendum - PAP) uniknąć, bo ryzyko jest duże" - przyznał Tusk.

Zapowiedział też, że zaproponuje taką wersję ustawy ratyfikacyjnej, "która pokaże także z naszej strony dobrą wolę". "Jeśli ta wersja ustawy nie zyska akceptacji większości sejmowej, to przygotujemy referendum" - oświadczył szef rządu.

Premier pytany o możliwość połączenia referendum z przyśpieszonymi wyborami parlamentarnymi podkreślił, że PKW stoi na stanowisku, iż wybory i referendum ogólnokrajowe - lub łączone wybory, np. parlamentarne i samorządowe - teoretycznie mogą się odbywać nawet tego samego dnia, ale wymagałoby to odrębnych procedur, m.in. oddzielnych lokali wyborczych.

"Dlatego, kiedy mówię, że traktuję referendum jako ostateczność, to jednak chciałbym przygotować - raczej bez koncepcji łączenia referendum z przyśpieszonymi wyborami - takie procedury referendalne, które zmaksymalizują szanse na 50-proc. frekwencję" -  mówił szef rządu.

Dlatego rząd będzie chciał, aby referendum - jeśli do niego dojdzie - było dwudniowe, raczej niedzielno-poniedziałkowe, żeby ludzie mogli głosować po drodze do, albo z pracy. Tusk chciałby też umożliwić przynajmniej internetową rejestrację wyborców, bo przewiduje, że nie zdąży się techniczne z przygotowaniem możliwości głosowania przez internet.

Pytany, czy w referendum przewiduje dodatkowe pytanie - oprócz tego o Traktat - odparł, że nie sądzi, by było to potrzebne. "To byłoby de facto referendum, czy jesteś za Polską w Europie, czy nie" - powiedział.

Szef rządu podkreślił, że "to byłaby gratka dla Platformy - zorganizować referendum nie patrząc na wynik". Ale - mówił - jest dumny z tego, że PO różni się od opozycji. "Nasi oponenci, dzisiejsza opozycja jest gotowa zaryzykować polski interes, byleby ich było na wierzchu. Ja nie chcę ryzykować interesu Polski - a podpisanie Traktatu definiuję jako sprawę, która leży w naszym interesie" - deklarował.

"Dlatego - mówił premier - nie będę dążył za wszelką cenę do referendum, chociaż ono mogłoby być gwoździem do trumny Prawa i Sprawiedliwości, bo istnieje realne ryzyko nieosiągnięcia progu frekwencji".

Donald Tusk ocenił też, że propozycje PiS i prezydenta dotyczące ustawy ratyfikującej Traktat Lizboński są nacechowane złą wolą. Jak dodał, to propozycje, które mają wytyczyć nową barykadę polityczną w Polsce.

Premier zapowiedział, że projektami ustaw ratyfikujących: rządowym, poprawkami PiS i prezydenckim zajmie się odpowiednia komisja sejmowa. Poinformował, że będą przygotowane ekspertyzy dotyczące konstytucyjności propozycji prezydenckiej i PiS.

"Finałem musi być ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego, nie satysfakcja tej, czy innej partii (...) Zaproponujemy taką wersję ustawy (ratyfikacyjnej), która pokaże także z naszej strony dobrą wolę. Jeśli ta wersja ustawy nie zyska akceptacji większość sejmowej, to przygotujemy referendum" - oświadczył szef rządu.

Tusk dodał, że - jeśli chodzi o ratyfikację Traktatu - musi być optymistą. "To nie jest tylko taki optymizm na użytek świata zewnętrznego. Ja muszę uznawać deklarację pana prezydenta za poważne - to znaczy (jego słowa), że jest zainteresowany finalnie ratyfikacją Traktatu" - zaznaczył.

Jak podkreślił, mimo tego, że liderzy PiS, którzy - według niego -  rozpoczęli "paskudną awanturę" wokół Traktatu, to jednak w sposób "karkołomny", ale jednak deklarują gotowość wsparcia dla Traktatu.

Pytany, czy możliwe jest ratyfikowanie Traktatu w wersji ustawy zaproponowanej przez prezydenta i PiS, Tusk powiedział: "Możliwe, ale pod warunkiem, że będziemy mieli 100-proc. przekonanie, że ono jest zgodne z konstytucją". Jak dodał, nie można przyjąć takiego wariantu ustawy ratyfikującej, która zostanie skutecznie zaskarżona przed Trybunałem Konstytucyjnym.

"Byłoby czymś niedopuszczalnym, żeby - ze względu na złe pomysły PiS - rząd koalicyjny powiedział: +zagłosujemy za czymś, o czym wiemy, że jest niezgodne z konstytucją+" - ocenił szef rządu.

Zdaniem Tuska, prezydent zmienił stanowisko w sprawie ratyfikacji Traktatu, ponieważ "ustąpił przed wymogami nowej taktyki, jaką zarysował prezes PiS Jarosław Kaczyński".

Tusk podkreślił, że w "niepoważnych rzeczach o województwie polskim (w UE)", o którym mówi Jarosław Kaczyński, "tak naprawdę może chodzić o to, aby wyprowadzić Polskę z UE".

"Nie jest to zwrot retoryczny w ognistej debacie sejmowej. Środowisko Jarosława Kaczyńskiego - i nie tyko ojciec Rydzyk jest de facto w dużej mierze antyeuropejskiej" - zaznaczył.

"Siła zdarzeń kazała PiS-owi być za Europą, ale gdzieś w środku dla wielu z nich Europa to rzeczywiście germańskie hordy i homoseksualiści, którzy dybią na ich cześć. To jest też problem mentalny i dlatego wolę, aby Polacy na serio odpowiedzieli na pytanie: czy jesteś za tym, aby Polska była w coraz mocniejszej i coraz bardziej zintegrowanej Europie, czy jesteś za pomysłem wyprowadzania Polski z Europy" - mówił.

Premier pytany, jak na polski konflikt wokół Traktatu reaguje UE, odparł, że "najbardziej boi się sygnałów świadczących o braku zrozumienia i zażenowaniu". "Oby nie przerodziły się w trwałą atmosferę, bo jest taki nastrój, który bardzo utrudnia poważne wejście w negocjacje dotyczące na przykład kluczowych dla nas limitów na emisję CO2" - podkreślił.

Dodał, że jeszcze przed poniedziałkowym wystąpieniem telewizyjnym Lecha Kaczyńskiego "włożył dużo energii w to, aby uspokajać partnerów", bo liczył, że prezydent "będzie szukał rozwiązania kompromisowego ratując brata, ale nie pogrążając samej sprawy".

"Po orędziu moje komentarze są mniej interesujące, bo cała Europa zobaczyła czego się boi prezydent Kaczyński" - podkreślił Tusk.

ab, pap