Komisja Weryfikacyjna WSI skarży media

Komisja Weryfikacyjna WSI skarży media

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komisja Weryfikacyjna WSI zawiadomiła prokuraturę o przestępstwie fałszywych oskarżeń jej członków przez media, m.in. o korupcję - poinformował szef komisji Jan Olszewski. Według niego, trwa "medialna kampania oczerniania komisji, w ramach szeroko zakrojonej operacji policyjno-politycznej".

Na konferencji prasowej we wtorek Olszewski mówił, że zdaniem członków komisji nieprawdziwe artykuły i informacje o korupcji miały doprowadzić do sytuacji, w której można byłoby podjąć "pozornie legalne" działania operacyjne, m.in. inwigilację członków komisji.

Według komisji, podjęcie inwigilacji miałoby zmierzać do nielegalnego pozyskania informacji dotyczących przebiegu weryfikacji oraz uniemożliwienia jego dokończenia przez zastraszanie i zniesławianie członków komisji.

Według Olszewskiego, oszczerstwami, podważającymi życiowy dorobek członków komisji, są stawiane przez media zarzuty, iż mogli oni za pieniądze usuwać z aneksu do raportu z weryfikacji WSI określone nazwiska, czy że aneks można kupić. W ocenie Olszewskiego, uchybia to członkom komisji - "znawcom służb specjalnych, którym nigdy nie postawiono zarzutu korupcji, a w PRL sądzonych w procesach politycznych".

Olszewski, a także poprzedni szef komisji Antoni Macierewicz, porównali we wtorek "medialną kampanię oszczerstw" wobec komisji do działalności grupy płk. Jana Lesiaka, b. oficera SB i UOP, która na początku lat 90. rozpracowywała opozycyjne partie prawicowe. Według komisji, z artykułów "Gazety Wyborczej" wynika, że jej członkowie są poddani stałej inwigilacji i stosowane są techniki operacyjne na podstawie sfabrykowanych informacji o rzekomych przestępstwach (korupcji, sprzedaży informacji).

Podobnie jak w latach 90. - przekonywali - działania te są skoordynowane z medialną kampanią oczerniania członków komisji na podstawie "przecieków" pochodzących od b. żołnierzy WSI i funkcjonariuszy obecnych służb specjalnych.

W ocenie komisji, wszystkie te działania prowadzą do zakwestionowania likwidacji WSI i weryfikacji jej żołnierzy. "Chodzi ostatecznie o odwrócenie biegu wydarzeń, przywrócenie do służby skompromitowanych ludzi b. WSI i oparcie polskich służb specjalnych na aparacie postsowieckich służb PRL" - napisali w uchwale członkowie komisji.

"Gazeta Wyborcza" podała, że SKW i ABW sprawdzają doniesienia na temat nieprawidłowości w samej komisji i to może być powodem cofnięcia certyfikatów trzem członkom komisji. "Jeden z członków komisji miał oferować sprzedaż aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Badane są też doniesienia o propozycji wycofania, w zamian za łapówkę, określonych nazwisk z aneksu. Są też informacje weryfikowanych oficerów b. WSI, że pozytywną weryfikację można było kupić" - napisano w gazecie.

Według źródeł "GW", w doniesieniach przewija się nazwisko pracownika Agencji Mienia Wojskowego, który oferował biznesmenom i weryfikowanym oficerom b. WSI kontakt z członkami komisji. "Sprawdzamy, czy ten pośrednik miał realne przełożenie na kogoś z komisji, czy też po prostu konfabulował, próbując wyciągnąć pieniądze - mówi nasz informator z ABW"- napisała gazeta.

Zastępca redaktora naczelnego "GW" Piotr Stasiński, odnosząc się do zarzutów o kampanii przeciw komisji, powiedział PAP, że Gazeta nie uczestniczy i nie wie o żadnym spisku przeciw komisji weryfikacyjnej. "Piszemy to, czego się dowiadujemy jako dziennikarze na temat niedziałalności, albo złej, niejasnej i nieudolnej działalności komisji weryfikacyjnej kierowanej przez Jana Olszewskiego" - powiedział Stasiński. "To żaden spisek, to dziennikarstwo" - dodał.

Olszewski pytany ile osób zweryfikowała komisja pod jego przewodnictwem odpowiedział, że nie było to wiele osób, z powodu zmian organizacyjnych i zablokowania pracy komisji przez nowe kierownictwo SKW. Olszewski podał, że większość b. żołnierzy WSI czekających na decyzję Komisji Weryfikacyjnej powinna być zweryfikowana pozytywnie.

Trwa ok. 1300 postępowań, z czego sprawy 400 żołnierzy wymagają oceny i ustaleń komisji. Pozostałe 900 spraw - jak mówił Olszewski - ma prostszy charakter i nie powinno być zastrzeżeń do pracy tych osób w nowych służbach. Nie mogą oni otrzymać zaświadczeń o weryfikacji, bo nie działa kancelaria tajna komisji.

Jej szef tłumaczył to faktem odwołania z pracy dla komisji dwóch pracownic Służby Kontrwywiadu Wojskowego i przysłania w ich miejsce dwóch innych pracowników, których Olszewski nie znał. "Kancelaria tajna Komisji Weryfikacyjnej nie jest kancelarią SKW, ani MON, ani BBN" - podkreślił uzasadniając swój sprzeciw dla ich odwołania. Przyznał jednak, że formalnie obie są funkcjonariuszami SKW, która zapewnia obsługę prac komisji, a nowy szef SKW odwołał je i wyznaczył na ich miejsce nowe osoby wykorzystując swoje uprawnienia.

W materiałach przekazanych po konferencji dziennikarzom - w liście Olszewskiego do b. p.o. szefa SKW Grzegorza Reszki z 4 lutego - podano nazwiska osób, o które chodzi - kpr. Sylwia Forc- Dziorek i kpr. Joanna Soboń. Wymieniono też nazwę systemu komputerowego komisji weryfikacyjnej - "Fighter" oraz nazwiska dwóch ekspertów komisji - dr Leszek Pietrzak i Radosław Petermann.

Olszewski ujawnił też swój list do premiera Donalda Tuska z końca lutego 2008. Pisze w nim, że od przeniesienia do siedziby BBN nie został przez SKW uruchomiony system komputerowy komisji, od 15 stycznia nie działa kancelaria tajna, zakwestionowano trzem członkom komisji certyfikaty dostępu do tajemnic.

Olszewski zapewnił podczas konferencji, że sprawdzanie tych trzech osób nie miało żadnego związku z zarzutami korupcji formułowanymi przez media.

Na pytanie o swoją niedawną deklarację oddania się do dyspozycji prezydenta, Olszewski nie odpowiedział wprost, ale przyznał, że być może w ten sposób "trzeba będzie przełamać impas" wokół tej sprawy. Jego odwołanie może być potrzebne, skoro komisja w rzeczywistości nie może prowadzić swych prac i termin 30 czerwca, który sam Olszewski wskazał jako realny do ich zakończenia, dziś już on sam ocenia jako nie do dotrzymania.

"Niech ci, którzy zablokowali prace kancelarii tajnej, zobaczą, jakie są tego skutki. Na pewno ta sytuacja nie obciąża Komisji Weryfikacyjnej" - ocenił powołany przez prezydenta członek komisji Bogusław Nizieński, b. Rzecznik Interesu Publicznego.

Olszewski powiedział, że po ujawnieniu nazwisk członków komisji powołanych przez premiera, nie ma powodu ukrywać nazwisk członków powołanych przez prezydenta. Zaoponował Antoni Macierewicz, który ocenił, że ujawnienie nazwisk było złamaniem dżentelmeńskiej umowy, a nazwiska "prezydenckie" nie powinny zostać podane do wiadomości.

Olszewski zaznaczył, że w końcowym sprawozdaniu komisji miały zostać podane wszystkie nazwiska osób zajmujących się weryfikacją żołnierzy WSI. Takie sprawozdane komisja, która ma działać do 30 czerwca, powinna przygotować i przekazać Sejmowi. Dokument trafia do sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Ustawa przewiduje, że Komisja po zakończeniu swych prac podaje do publicznej wiadomości komunikat o ich wynikach, a rząd określi zakres informacji podlegających podaniu do publicznej wiadomości.

W komisji zasiada 12 osób powołanych przez prezydenta i 12 powołanych w listopadzie 2007 r. przez ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego.

Po przegranych przez PiS wyborach Olszewski przeniósł siedzibę komisji z budynków Służby Kontrwywiadu Wojskowego do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

ab, pap