Nie ma decyzji ws. Pinkasa

Nie ma decyzji ws. Pinkasa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do 21 maja łódzki sąd okręgowy odroczył w piątek rozpoznanie zażalenia obrony na decyzję o aresztowaniu b. wiceministra zdrowia Jarosława Pinkasa, podejrzanego o korupcję. Powodem odroczenia była duża liczba dokumentów złożona przez obronę - poinformował po zamkniętym dla mediów posiedzeniu sędzia Marek Kucharski.

Pinkas został zatrzymany miesiąc temu przez ABW i decyzją sadu rejonowego na trzy miesiące trafił do aresztu. Obrona argumentuje, że nie ma podstaw do stosowania aresztu i wnosi o jego ewentualną zamianę na inny środek zapobiegawczy. Obrońca proponuje poręczenia osobiste ponad 20 osób oraz kaucję.

Na piątkowym posiedzeniu adwokaci podejrzanego złożyli obszerną dokumentację z Instytutu Kardiologii, którego wiceszefem był Pinkas, dotyczącą m.in. kontroli przetargów i wnieśli o włączenie ich do akt sprawy. Sąd postanowił część dokumentów, m.in. zakres obowiązków podejrzanego i regulamin Instytutu, zaliczyć w poczet materiału dowodowego.

"Obrońcy złożyli szereg bardzo obszernych dokumentów dotyczących przetargów organizowanych w Instytucie Kardiologii w tym czasie, który dotyczy zarzutów stawianych podejrzanemu. Nie ma fizycznej możliwości, żeby sąd zapoznał się z tymi dokumentami i dzisiaj wydał orzeczenie. Dlatego sąd postanowił odroczyć posiedzenie do 21 maja" - dodał sędzia Kucharski. Wtedy też zdecyduje, które dokumenty zostaną włączone do akt sprawy.

"Sąd zapoznał się częściowo z tymi dokumentami i stwierdził, że dla ich oceny, przed wydaniem orzeczenia potrzebuje więcej czasu. To chyba najbardziej prawidłowa decyzja, jaką sąd mógł podjąć w świetle tej ilości dokumentów, którą dzisiaj przedstawiłem sądowi" - powiedział PAP obrońca Pinkasa, mec. Grzegorz Fertak.

Adwokat uważa, że jego klient nie popełnił przestępstwa, które mu się zarzuca i nie powinien pozostawać w areszcie tymczasowym. Ewentualnie występuje o zamianę aresztu na kaucję przekraczającą 50 tys. złotych; nieoficjalnie mówiło się, że proponowana kwota może sięgać nawet 300 tys. zł.

Mec. Fertak przyznał, że jego klient źle znosi areszt. "Według mojej oceny, czuje się źle. Widzę człowieka, który jest rozbity psychicznie i nadal ma szereg problemów somatycznych" - zaznaczył.

Żona b. wiceministra uważa, że jej mąż "jest człowiekiem absolutnie niewinnym". "Wie o tym cała moja rodzina, olbrzymie grono przyjaciół. Dostaję olbrzymie wyrazy poparcia, przez cały miesiąc odbieram codziennie masę telefonów. Nikt nie ma wątpliwości" - podkreśliła Katarzyna Pinkas.

Uważa, że fakt, iż od miesiąca nie ma żadnego kontaktu z mężem, jest postępowaniem niehumanitarnym. "Nie mogę napisać listu, dwukrotnie odmówiono mi widzenia. Przecież mój mąż jest człowiekiem, który tak wiele zrobił dla tego kraju. Nie można go traktować jak przestępcy" - mówiła.

W jej ocenie, cała sprawa może mieć charakter polityczny. "Ponieważ mój mąż był bardzo aktywnym człowiekiem, być może naruszył czyjeś interesy - grupowe, indywidualne - i w tej chwili myślę, że jest to jakiś rewanż. Być może jest w tym również trochę polityki, tak sądzę" - zaznaczyła.

Według prokuratury, Jarosław Pinkas w związku z pełnieniem funkcji zastępcy dyrektora ds. klinicznych i organizacyjnych Instytutu Kardiologii w Warszawie przyjął co najmniej 55 tys. zł i wieczne pióro warte prawie 3 tys. zł w zamian m.in. za ułatwienie jednej ze spółek wygrania przetargu zorganizowanego w Instytucie.

Miał on również zażądać od firmy, która wygrała przetarg na świadczenia w zakresie diagnostyki laboratoryjnej w latach 2003- 2005, pokrycia kosztów remontu pomieszczeń służbowych, zajmowanych przez ówczesnego dyrektora Instytutu. Koszt remontu wyniósł prawie 55 tys. zł. B. wiceminister nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Według śledczych, grozi mu kara do 10 lat więzienia.

Jako świadek dwukrotnie przesłuchany został w tej sprawie b. minister zdrowia, prof. Zbigniew Religa, który przed objęciem resortu w rządzie PiS kierował Instytutem Kardiologii. Religa zapewnił, że wierzy w niewinność Pinkasa. B. szef Instytutu podkreślał, że to on, a nie Pinkas podejmował wszystkie "kierunkowe decyzje" w Instytucie Kardiologii.

Prof. Religa liczy, że jego b. współpracownik zostanie zwolniony z aresztu. Zaznaczył, iż wiele "istotnych osób" poręczyło za niego i podpisało się pod tym, że będzie stawiał się na każde wezwanie prokuratury. Wymienił m.in. członków rady naukowej Państwowego Zakładu Higieny oraz prof. Zytę Gilowską.

pap, ss