Afera ze stadionami w tle?

Afera ze stadionami w tle?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy istniał tajny plan wyprowadzania pieniędzy przeznaczonych na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie na tajny fundusz wyborczy PiS? Takie zeznanie miał złożyć w prokuraturze podejrzany o korupcję współpracownik byłego ministra sportu Tomasza Lipca - twierdzi "Newsweek". Szef zarządu głównego PiS Joachim Brudziński kpi z tych doniesień.
Tygodnik twierdzi, że dotarł do treści zeznań złożonych w prokuraturze przez Tadeusza M., jednego z szefów Centralnego Ośrodka Sportu, zatrzymanych w akcji CBA w lipcu ub.r. M. miał załamać się kilka tygodni po zatrzymaniu przez CBA, w sierpniu ub. roku i szczegółowo opowiedzieć prokuratorom o wszystkim, co działo się przed prowokacją CBA.

Jak twierdzi M., taki plan przedstawili mu pomysłodawcy, ktorzy powoływali się przy tym na wpływy i akceptację eurodeputowanego i rzecznika prasowego PiS Adama Bielana, który zresztą temu zaprzecza. M. w rozmowie z gazetą nie zgodził się jednak mówić o mechanizmach wyprowadzania pieniędzy na rzekomy fundusz PiS. Kwotę, jaka miałą zostać przelana na konto PiS określił na 100 mln zł.

Za całą sprawą miał stać układ personalny, do którego mieli należeć działacze PiS: Artur P. (były doradca prezydenta Kaczyńskiego, oskarżony o handel kokainą), Arkadiusz Ż.(oskarżony wraz z T. Lipcem o korupcję), Marek R. (działacz warszawskiego samorządu, związany z byłym rzecznikiem rządu Konradem Ciesiołkiewiczem) i sam Tomasz Lipiec.

Według "Newsweeka", teraz prokuratura weryfikuje te zeznania.

Te doniesienia oparte są o zeznania tylko jednej osoby, w dodatku podejrzanej. Co więcej M. zeznał, że plan był gotowy jeszcze zanim Polska do spółki z Ukrainą otrzymała organizację Euro 2012 i zaczęła w ogóle myśleć o budowie stadionów.

Kpi z tych sensacji szef zarządu głównego PiS Joachim Brudziński w rozmowie z portalem dziennik.pl - Partia jest finansowana z budżetu, tak jak wszystkie inne partie - mówi. Zapewnia, że PiS rozliczy się z każdej złotówki.

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (PiS), który specjalnie w tej sprawie zwołał konferencję prasową, powiedział, że doniesienia tygodnika "Newsweek" są nieprawdą". Ziobro przypomniał, że to za czasów rządów PiS ujawniono "przestępczą działalność" b.ministra sportu Tomasza Lipca.

"Gdyby te informacje były prawdziwe, na pewno byśmy nie wykazywali takiej determinacji aby przeszkodzić tym ludziom w realizacji celów, które zostały tu opisane" - ocenił Ziobro.

Oskarżył przy tym prokuraturę pod rządami PO, że "tych spraw nie badała i nie chciała badać, po to, by dać teraz podstawy do spekulacji". Ziobro podkreślił, że możliwość wyprowadzania pieniędzy z budowy stadionów była jednym z ustaleń śledztwa prowadzonego za czasów, gdy on sam był prokuratorem generalnym. "Te ustalenia zostały poczynione w miesiącach sierpniu, wrześniu (2007 r.). Wybory były w październiku więc nie było nam dane dokładnie ich zweryfikować. Miałem nadzieję, że uczyni to prokuratura za czasów Donalda Tuska i PO, bo panowie już siedem miesięcy sprawują swoje funkcje, kierują prokuraturą i zapowiadają wnikliwe rozliczenie PiS-u" - mówił Ziobro.

 

Również premier Donald Tusk pytany o tę sprawę uznał ją za mało prawdopodobną.

 

Ocenił, że "z całą pewnością mamy do czynienia z dużą aferą" - dotyczącą korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu, z którą związek ma też sprawa Tomasza Lipca - podejrzanego m.in. o przyjęcie "korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej" i w związku z działalnością COS.

"I jeśli coś dzisiaj jest taką odpowiedzialnością PiS to to, że mieli tak fatalną rękę do ludzi, bo przecież to nie jest jedyny minister z tamtego rządu, który ma poważne problemy z prawem i co do którego korupcyjnych zachowań nie mamy wątpliwości" - stwierdził Tusk.

"Natomiast wydaje mi się jakoś mało prawdopodobne, żeby chodziło o bezpośrednie zasilanie funduszu wyborczego PiS, bo to jest w ogóle też niemożliwe ze względów prawnych, takich technicznych" - powiedział premier.

Jak dodał, "być może ktoś uważa, że jak obciąży wszystkich w koło, to sam się wyratuje". Ale - zaznaczył premier - na nim "tego typu rzeczy nie robią jakiegoś szczególnego wrażenia".

"Prokuratura to bada i tutaj sprawa - sami państwo wiecie - nie ma charakteru politycznego z naszej strony. Działania zostały rozpoznane - mówię o ministrze Lipcu - przez poprzednią ekipę. My tylko kontynuujemy to, co poprzednicy wykryli. Ja nie będę wokół tego robił żadnego politycznego zamieszania" - oświadczył premier.

pap, em