J.Kaczyński: dostęp do materiałów zgodny z prawem

J.Kaczyński: dostęp do materiałów zgodny z prawem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapewnił, że udostępnienie mu przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry protokołów z przesłuchań, kiedy nie był jeszcze premierem, było zgodne z prawem.

"Miałem zgodnie z prawem dostęp do tajemnicy jako poseł, członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny i  prokurator prowadzący mają prawo udostępnić materiały ze śledztwa - jeśli uznają to za stosowne - osobie postronnej, która nie jest w procesie zaangażowana i  skorzystali z tego prawa" - mówił J.Kaczyński na konferencji prasowej w Rybniku.

Poniedziałkowy "Dziennik" napisał, że Ziobro pokazał J.Kaczyńskiemu kilkaset stron protokołów przesłuchań, w tym wiceministra pracy w rządzie Waldemara Pawlaka Krzysztofa Baszniaka. Według gazety, Baszniak zeznał m.in., że 14 mln dolarów łapówki za kontrakt naftowy z Rosjanami miały podzielić między sobą "kamanda Kwaśniewskiego i kamanda Millera".

Zdaniem prezesa PiS, "robienie procesu" Ziobrze z powodu udostępnienia materiałów ze śledztwa opinia publiczna uznałaby za "polityczną zemstę".

"Wiadomo, że chodzi z jednej strony o zemstę polityczną, z drugiej strony, jak się nie ma żadnych argumentów, to się prowadzi politykę przy pomocy właśnie takich metod, z trzeciej obecny rząd stoi twardo na pozycjach roku 2003 - nic nie zmieniać z tych stosunków, które wtedy panowały. I trzeba wobec tego karać ludzi, którzy ośmielili się podnieść rękę na elity polityczne, elity zdemoralizowane, uwikłane w różne bardzo niedobre rzeczy, zresztą nie tylko elity polityczne, ale także elity biznesowe" - podkreślał J.Kaczyński.

"To jest bardzo charakterystyczne dla tego ministra sprawiedliwości, dla tego rządu, ale bardzo skrajnie szkodliwe dla naszego narodu, dla jego przyszłości" -  zaznaczył.

W opinii Jarosława Kaczyńskiego publikacja "Dziennika" jest ważna, bo - w  jego ocenie - "pokazuje, o co chodziło". "Mam nadzieję, że obecnie rządzący zdadzą sobie sprawę, że robienie procesu ministrowi Ziobrze będzie traktowane przez opinią publiczną jako polityczna zemsta za to, że tego rodzaju sprawy stanęły, że tego rodzaju działalność została ujawniona i że była przedmiotem postępowania procesowego" - podkreślił J. Kaczyński.

Jak mówił, protokoły z przesłuchań Baszniaka to nie była informacja, która "zmieniłaby jego pogląd na sytuację w Polsce, ale umacniała przeświadczenie, które miał wcześniej, że patologia życia gospodarczego i życia publicznego w  Polsce sięga najwyższych szczebli władzy".

"W sensie procesowym jedno zeznanie nie jest dowodem wystarczającym, ale mam nadzieję, że opinia publiczna będzie mogła zapoznać się z całością tych zeznań i  sądzę, że będzie wstrząśnięta" - powiedział prezes PiS.

Zapewnił, że gdyby rządy PiS trwały dłużej, to "ta sprawa i inne, bo i w innych padały bardzo ważne nazwiska, zostałyby doprowadzone do końca". "Opinia publiczna dowiedziałaby się, o co chodzi" - dodał J.Kaczyński.

Pytany dlaczego ta wiedza trafiła do niego, a nie do ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, odparł, że "uczciwie mówiąc" nie wie, czy materiały zostały mu pokazane czy też nie. "Ale jeżeli nie było mu to pokazane (...) to, jak sądzę, z tego powodu, że był to premier dosyć szczególnego rodzaju, on pewnymi kwestiami w ogóle nie chciał się zajmować, najwyraźniej uważał je za zbyt niebezpieczne" - mówił J.Kaczyński.

Szef PiS przypominał, że na przykład Aleksander Kwaśniewski w latach 1993-95 odgrywał rolę, która "dla nikogo nie ulegała wątpliwości", choć nie zajmował wówczas żadnych wysokich stanowisk państwowych, był tylko posłem i  przewodniczącym partii. Jak dodał, podobnie było z Marianem Krzaklewskim, który też odgrywał ogromną rolę w latach 1997-2001, chociaż też nie pełnił żadnych funkcji państwowych.

"I podobnie było przez osiem miesięcy w latach 2005-6. Po prostu zgodnie z  regułami dotyczącymi Kodeksu postępowania karnego, gdzie m.in. należy kierować się rozsądkiem i doświadczeniem życiowym tego rodzaju materiały, komuś kto wtedy odgrywał rzeczywiście znaczną rolę, bardzo znaczną rolę w życiu publicznym, należało pokazać" - mówił prezes PiS.

Pytany, dlaczego tej wiedzy nie wykorzystał wcześniej, odparł, że w świetle przepisów Kodeksu postępowania karnego nie mógł tego zrobić i nie zrobił tego. "Cała ta teoria, że my naużywaliśmy władzę czy polityzowaliśmy prokuraturę jest jednym wielkim kłamstwem" - podkreślił J.Kaczyński. Zaznaczył, że fakt, iż żadna informacja nie przedostała się do opinii publicznej, dowodzi przestrzegania prawa.

"Unikaliśmy wszystkiego, co by się wiązało z polityzacją prokuratury, czyli z  tym, co robi dzisiaj minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, z polecenia, za wiedzą i zgodą premiera Donalda Tuska" - oświadczył prezes PiS.

nd, pap