Komisja śledcza ws. Blidy wznawia prace

Komisja śledcza ws. Blidy wznawia prace

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejmowa komisja śledcza badająca okoliczności śmierci Barbary Blidy wznowiła prace po wakacyjnej przerwie i przesłuchuje katowickiego prokuratora Mariusza Łącznego.

Łączny prowadził śledztwo dotyczące nieprawidłowości przy przetargach na  maszyny górnicze i korupcji z tym związanej. Do zatrzymań w tej sprawie doszło tego samego dnia, w którym zatrzymywano podejrzanych o udział w tzw. aferze węglowej.

Pytany przez przewodniczącego komisji Ryszarda Kalisza (Lewica) o termin zatrzymań podejrzewanych w tej sprawie, Łączny powiedział, że początkowo wyznaczył ten termin na 24 kwietnia, ale - jak zaznaczył - "ostatecznie został przesunięty z 24 na 25". Jak dodał, taka decyzja zapadła po rozmowie z  prokuratorem okręgowym w Katowicach Krzysztofem Błachem.

Jak wyjaśnił, w kwietniu 2007 roku zatrzymano siedem osób i w stosunku do  tych siedmiu osób wystąpiono o tymczasowe aresztowanie.

W połowie maja Błach pytany przez sejmowych śledczych, dlaczego do zatrzymań w obu śledztwach doszło tego samego dnia odpowiedział, że "zminimalizowanie ryzyka niepowodzenia planowanych zamierzeń uzasadniało wykonanie czynności tego samego dnia". Dodał, że "zbieżność, jeśli chodzi o tematykę zarzutów stawianych osobom w jednej i drugiej sprawie, była wyraźna".

Zeznania Łącznego:

Zmiana terminu planowanych zatrzymań w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości i korupcji przy przetargach na maszyny górnicze była głównym tematem zeznań prowadzącego to postępowanie prok. Mariusza Łącznego przed sejmową komisja śledczą badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy.

Śledztwo to dotyczyło podobnej sprawy, jak postępowanie, w którym miała być zatrzymana m.in. Blida. Łączny zeznał w środę, że prokurator okręgowy polecił mu opóźnić o jeden dzień zatrzymania - w ten sposób doszło do nich 25 kwietnia 2007, w dniu zatrzymania Blidy.

Łączny powiedział m.in., że z obserwacji zachowania szefa przypuszczał, iż zmiana terminu zatrzymań w śledztwie "nie jest jego decyzją". Odpowiadając na pytania Danuty Pietraszewskiej (PO) dodał, że w kwestii przesunięcia terminu prok. Błach "otrzymał być może polecenie, być może sugestię". "Wydaje mi się, że to nie była jego decyzja" - dodał.

Łączny zaznaczył także, iż pierwotnie o zmianie terminu poinformował go naczelnik wydziału, w którym pracował, prok. Jacek Więckowski. "Powiedziałem naczelnikowi, że będzie się to wiązało z koniecznością przesunięcia wszystkich zaplanowanych czynności" - mówił. Poinformował, że w tej sprawie interweniował u prokuratora okręgowego.

"Prokurator Błach wyszedł do mnie i wyraził się tymi słowami: +Musimy przesunąć termin realizacji o jeden dzień+" - zeznał Łączny. Dodał, że decyzji nie uzasadnił.

Łączny zaznaczył jednocześnie, że "przesunięcie realizacji nie spowodowało negatywnych konsekwencji dla śledztwa".

W połowie maja prok. Błach, pytany przez sejmowych śledczych dlaczego do zatrzymań w obu śledztwach doszło tego samego dnia odpowiedział, że "zminimalizowanie ryzyka niepowodzenia planowanych zamierzeń uzasadniało wykonanie czynności tego samego dnia". Dodał, że "zbieżność, jeśli chodzi o tematykę zarzutów stawianych osobom w jednej i drugiej sprawie, była wyraźna".

Z kolei przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (Lewica) już podczas jednego z kwietniowych posiedzeń przypominał, że w sprawie związanej z Blidą zatrzymano pięć osób, a w sprawie dotyczącej maszyn górniczych, prowadzonej przez Łącznego, zatrzymano tego samego dnia siedem osób. "Połączono ze sobą sprawy bez żadnego związku" - ocenił wtedy Kalisz.

W środę Łączny potwierdził, że w kwietniu 2007 roku w śledztwie przez niego prowadzonym zatrzymano siedem osób i w stosunku do tych siedmiu osób wystąpiono o tymczasowe aresztowanie. Dodał, że śledztwo to wciąż trwa, nie ma na razie aktu oskarżenia, a zarzuty postawiono łącznie 14 osobom. Dodał, że straty Skarbu Państwa szacuje na około 80-90 mln zł.

Media spekulowały, że zatrzymania te nastąpiły jednego dnia dla większego rozgłosu.

Łączny powiedział też, że w prokuraturze okręgowej informowano, że "sprawy górnicze są w szczególnym zainteresowaniu". Zaznaczył, że nie wie, kto podjął decyzję o tym, że nacisk będzie położony na przestępstwa związane ze branżą górniczą.

Na pytanie Marka Wójcika (PO), czy śledztwa górnicze były w zainteresowaniu Prokuratury Krajowej, Łączny odpowiedział, że była jedna rozmowa z zastępcą prokuratora generalnego Jerzym Engelkingiem i miała miejsce na początku 2007 roku w gabinecie prokuratora apelacyjnego - dodał.

Jak zaznaczył, z informacji przekazanych przez Engelkinga wynikało, że otrzymał on polecenie od ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, by zapoznać się z prowadzoną przez Łącznego sprawą. Powiedział też, że Engelking pytał o zakres działań i "w związku z tym, jakie osoby mogą wchodzić w krąg tych, którym będą przedstawione zarzuty".

"Osobiście nie przekazywałem żadnych informacji do Prokuratury Krajowej, nie otrzymywałem telefonów. Znana mi jest okoliczność, że zarzuty, które sformułowałem, zostały przekazane do Prokuratury Krajowej, prawdopodobnie drogą faksową" - mówił katowicki prokurator. Jak dodał, było to w terminie zbliżonym do 25 kwietnia 2007 roku. Zaznaczył, że nie spotkał się wcześniej z przekazywaniem przygotowanych zarzutów do Prokuratury Krajowej. Pytany czy słyszał, że 25 kwietnia 2007 roku, w dniu zatrzymań ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro miał być w Katowicach, Łączny odparł, że "taka plotka krążyła po prokuraturze okręgowej i była przekazywana przez prokuratorów".

Po zakończeniu przesłuchania komisja śledcza zadecydowała, że kwestia udziału Beaty Kempy (PiS) w przesłuchaniu prok. Jacka Krawczyka rozpatrzona zostanie bezpośrednio przed przesłuchaniem tego prokuratora. Krawczyk w lipcu złożył wniosek o wyłączenie Kempy z jego przesłuchania. Wyjaśnił, że chodzi mu o sprzeciw, jaki Kempa - będąc wiceministrem sprawiedliwości - podpisała w 2007 roku odnośnie wpisania Krawczyka na listę adwokatów i ocenił, że postawa Kempy wobec niego "pozbawiona jest obiektywizmu".

W czwartek sejmowi śledczy mają przesłuchać byłego zastępcę katowickiego prokuratora apelacyjnego - Piotra Gojnego. Gojny brał udział w nadzorze nad śledztwem dotyczącym afery węglowej.

ND, PAP, KEB