Wyrok ws. znęcania się nad staruszkami

Wyrok ws. znęcania się nad staruszkami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata dla Rafała Z. i na pięć lat dla Kaspra J. - taki jest wyrok sądu wobec dwóch oskarżonych o znęcanie się nad pensjonariuszami domu opieki w podwarszawskiej Radości.

Do osobnego postępowania sąd wydzielił sprawę trzech kobiet oskarżonych w tej sprawie. Obydwaj skazani - wcześniej już karani - zostali poddani pod dozór kuratora, mają także zapłacić po 500 zł grzywny, rozłożonej na  raty.

Sąd uznał winę obu mężczyzn, którzy w ośrodku odbywali służbę zastępczą, za  bezsporną, o czym przekonuje nie tylko ich przyznanie się do zarzutów, ale i  dowody. Zdaniem sądu materiał dowodowy świadczy, że oskarżeni umyślnie wyrządzili poszkodowanym krzywdę, dręcząc je psychicznie i fizycznie. Sąd nie  dał wiary wyjaśnieniom, że były to pojedyncze działania zamierzone jako żarty.

Wskazał, że pozorowanie czynności seksualnych, przystawianie rury ssącej odkurzacza do twarzy lub podawanie worka z zużytymi pieluchami jako przesyłki przyniesionej przez listonosza świadczą o zamiarze znęcania się nad osobami, którymi oskarżeni mieli się opiekować.

Z., którego nagrania wideo ze znęcania się nad pensjonariuszkami włączono do  materiału dowodowego, przepraszał rodziny pokrzywdzonych. J., który w śledztwie odmawiał składania wyjaśnień i nie przyznawał się do zarzutów, w sądzie powiedział, że przyznaje się, ponieważ zrozumiał powagę sytuacji.

W sprawie było oskarżonych pięć osób, sąd do odrębnego postępowania wyłączył sprawę kierowniczki domu opieki Katarzyny Z. i dwóch opiekunek Sławomiry P. i  Anny G.

One także wyraziły gotowość dobrowolnego poddania się karze, jednak pełnomocnicy pokrzywdzonych - którzy domagali się od kilkuset do 10 tys. zł zadośćuczynienia - nie przystali na kwoty, które proponowały oskarżone -  maksymalnie 2 tys. zł.

Oskarżone mówiły, że ich agresja była skutkiem przemęczenia - pracowały "na czarno" za minimalne stawki, bez urlopów i dni wolnych, a stare, niedołężne pensjonariuszki często były trudne w kontaktach.

Sąd odczytał wyjaśnienia, jakie b. kierowniczka złożyła w śledztwie. Katarzyna Z. tłumaczyła, że opiekunki pracowały "na okrągło i nie wytrzymywały nerwowo", a wulgarne słownictwo było ich zawodowym żargonem. Z., której obok Sławomiry P. postawiono także zarzut narażenia życia przez niewezwanie karetki do kobiety, która nazajutrz zmarła, wyjaśniała, że lekarz pogotowia "miał dosyć" tej pacjentki, a sama pensjonariuszka też wyrażała wolę, by nie wzywać do niej pogotowia. Z. wyraziła gotowość poddania się karze 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i zakazowi wykonywania zawodu opiekunki.

Sławomira P. wyjaśniała, że niekiedy "szturchała w nerwach", a wiązanie zdarzało się, by zapobiec zadławieniu przedmiotami, które starsze kobiety wkładały do ust. P. była gotowa na karę półtora roku więzienia w zawieszeniu na  4 lata i tysiąc zł zadośćuczynienia.

Według Anny G., która zaproponowała dla siebie 2 lata w zawieszeniu, ona i  jej koleżanka nie znęcały się nad pensjonariuszkami, a nawet broniły jednej z  nich, dręczonej przez kierowniczkę.

Jak powiedziała dziennikarzom córka jednej z pokrzywdzonych, jej cierpiąca na  chorobę Alzheimera matka po powrocie z ośrodka zachowuje się, jakby wciąż tam była, zwracając się do córki "dziękuję pani", pogorszył się jej słuch, a w domu opieki nabawiła się świerzbu.

"Właścicieli firmy też powinno się ukarać" - powiedział syn innej pensjonariuszki. Przyznał, że niczego się nie domyślał, ośrodek sprawiał dobre wrażenie, a sińce u matki brał za skutek upadków niedołężnej staruszki.

Maltretowanie pensjonariuszek prywatnego domu opieki fundacji "Betania" media ujawniły w grudniu 2007 r., pokazując m.in. filmy nagrane telefonem komórkowym przez Łukasza K., poborowego odsługującego wojsko w tym ośrodku. Na filmach tych było widać, jak stare, schorowane kobiety bito po twarzy, wyzywano i  maltretowano. Po ujawnieniu sprawy wszyscy pensjonariusze trafili do innych placówek, a dom opieki zamknięto.

ND, PAP