Komorowski: atak na mnie próbą odwrócenia uwagi

Komorowski: atak na mnie próbą odwrócenia uwagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO) uważa, że PiS, podnosząc sprawę jego związków z raportem z weryfikacji WSI, próbuje odwrócić uwagę od swojej odpowiedzialności za zniszczenie polskich służb wojskowych.

PiS domaga się, by Komorowski wyjaśnił przed sejmową Komisją Sprawiedliwości i Praw Człowieka sprawę swych spotkań z "oficerem wojskowych służb specjalnych PRL Aleksandrem Lichockim" i oficerem WSI Leszkiem Tobiaszem.

Według polityków PiS marszałek Sejmu zeznał, że L. sugerował mu możliwość dotarcia do aneksu do raportu WSI lub fragmentu dotyczącego jego osoby.

Klub PiS chce wyjaśnić, czy Komorowski złamał prawo, nie zawiadamiając organów ścigania o tym, że złożono mu propozycję dotarcia do aneksu do raportu o WSI. Poinformowali o tym podczas środowej konferencji prasowej posłowie PiS, m.in. Beata Kempa.

"Posłanka Kempa usiłuje odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów, a rzeczywistym problemem jest zgubienie dokumentów z komisji weryfikacyjnej. Nie rozumiem jak można bagatelizować tę sprawę, to musi budzić pełny alarm dla służb" - mówił Komorowski podczas konferencji prasowej w Sejmie, zwołanej w odpowiedzi na wystąpienie posłów PiS.

Marszałek pytał "jak mają czuć się polscy żołnierze, wiedząc że były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gdzieś zgubił, gdzieś stracił, gdzieś schował tajne dokumenty".

Szef MON Bogdan Klich poinformował w środę w Radiu ZET, że po dokonanym przeglądzie materiałów przejętych przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego od byłej komisji weryfikacyjnej WSI okazało się, że spośród 11,5 tys. dokumentów nadal brakuje 18. Według szefa MON, spośród niezwróconych dokumentów 13 miał pobrać były szef komisji Antoni Macierewicz.

Wystąpienie Kempy - według marszałka - to też chęć odwrócenia uwagi od podejrzeń o korupcję wokół komisji weryfikacyjnej. Sam fakt takich podejrzeń musi - jak mówił - budzić alarm wśród wszystkich obywateli.

"Odpowiedzialni są ci, którzy stworzyli sytuację, w której setki funkcjonariuszy dawnego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego gdzieś krążyła na rynku pracy bacznie obserwowana, analizowana także przez obce służby wywiadowcze. Ci, którzy zrobili bagno z polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, są odpowiedzialni, że wokół tego bagna krążyły różne sępy i hieny" - powiedział marszałek Sejmu.

Komorowski zapewnił, że w sprawie aneksu do raportu zachował się "w zgodzie z prawem i w zgodzie z logiką".

"Poinformowałem kontrwywiad państwowy, bo zakładałem, że za inicjatywą pana Lichockiego - także ze względu na jego życiorys - może stać ryzyko działania na rzecz obcych wywiadów. W takim przypadku informuje się kontrwywiad, a kontrwywiad dokonuje oczywiście oceny" - powiedział Komorowski.

"Tam, gdzie wchodzi w grę bezpieczeństwo narodowe, trzeba zachować szczególny tryb ostrożności" - podkreślił, tłumacząc, że nie zawsze zawiadamianym organem musi być policja, czy prokuratura.

Komorowski podkreślił ponadto, że przekazanie informacji do prokuratury "może się zawsze skończyć tym, czym się tym razem skończyło". "Nie wiem za czyją przyczyną, ale moje zeznanie złożone w prokuraturze było na rynku medialnym - błyskawicznie, chyba że oto chodzi panu Gosiewskiemu i pani Kempie" - dodał.

Zaznaczył też, że Aleksander L. nie zgłosił się do niego z konkretną propozycją, tylko z "sugestiami", a więc można było mówić jedynie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a nie wiedzy o nim.

pap, keb