Klich: odpowiedzialni za katastrofę CASY nie wrócą na stanowiska

Klich: odpowiedzialni za katastrofę CASY nie wrócą na stanowiska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef MON Bogdan Klich powiedział, że nie wyobraża sobie, by odpowiedzialni za katastrofę CASY wrócili na stanowiska kierownicze w wojsku.

Według środowego dziennika "Polska", trzech z pięciu żołnierzy wskazanych jako winni katastrofy samolotu CASA wraca do pracy.

Po tragedii stanowiska stracili: dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego z Krakowa ppłk Leszek Leśniak, kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia por. Adam Bonikowski, kontroler lotniska kpt. Andrzej Koniarz, komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu mjr Jędrzej Wójcicki i starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych ppłk Marek Sołowianiuk.

"Dwóch poszło na emeryturę (...) Trzech w dalszym ciągu jest w rezerwie kadrowej i pozostanie tam tak długo, jak długo - do końca - nie będzie wyjaśniona ich rola w katastrofie" - zapowiedział minister.

Z nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do armii wynika, że  pierwotnie zakreślony czas ich pozostawania w rezerwie upływał w październiku. Cała trójka będąc w niej - praktycznie od samego początku - wykonuje powierzone im obowiązki służbowe na etatach "niekierowniczych".

Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia w  Mirosławcu. Zginęło 20 osób - czteroosobowa załoga i 16 oficerów.

Samolot wykonywał lot na trasie Okęcie-Powidz-Krzesiny- Mirosławiec-Świdwin-Kraków, rozwoził uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.

Komisja ustaliła, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na  lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do  lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.

Według komisji, na katastrofę wpływ miało też wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia EGPWS, pozbawiające załogę informacji o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, nadmiernym przechyleniu samolotu i o przejściu przez poszczególne progi wysokości podczas zniżania w czasie obu podejść do lądowania.

Eksperci ocenili, że katastrofie sprzyjały: brak wyszkolenia drugiego pilota w lotach w nocy i w trudnych warunkach atmosferycznych, brak doświadczenia dowódcy w lotach na tej wersji CASY, brak doświadczenia kontrolera w prowadzeniu samolotów innych niż Su-22, używanie przez załogę i kontrolera różnych jednostek miar. Wskazano też, że system nawigacyjny ILS, w jaki wyposażony był samolot, nie mógł być użyty, bo system ten nie działał na lotnisku w Mirosławcu.

Rozbity samolot - CASA C-295M o numerze bocznym 019 (fabryczny 043) był jednym z dwóch najnowszych eksploatowanych w siłach powietrznych. Z ustaleń komisji wynika, że samolot był sprawny technicznie.

ND, PAP