Sikorski: nie wiem, czy rozmowa z prezydentem była tajna

Sikorski: nie wiem, czy rozmowa z prezydentem była tajna

Dodano:   /  Zmieniono: 
A.Jagielak/Wprost
Szef MSZ Radosław Sikorski oświadczył, że nie wiedział, iż jego rozmowa z prezydentem Lechem Kaczyńskim z 4 lipca miała charakter tajny i nadal nie wie, czy jest ona objęta tajemnicą państwową.

Tymczasem w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska poinformowała, że wszczęto śledztwo w sprawie "ujawnienia osobom nieuprawnionym tajemnicy państwowej" - czyli treści tej właśnie rozmowy prezydenta z szefem MSZ. Lech Kaczyński pytał wówczas Sikorskiego o negocjacje ws. tarczy antyrakietowej i jego znajomość z politykiem USA Ronem Asmusem. Przebieg rozmowy ujawnił w lipcu "Dziennik".

"Wedle mojej pamięci pan prezydent nie wypowiedział frazy o tym, że nakłada klauzulę jakąkolwiek na tę rozmowę. Sceneria była niecodzienna, nie codziennie człowieka zamykają w klatce, ale prawo jest prawem" - powiedział w TVN24 Sikorski, nawiązując do faktu, że rozmowa odbyła się w  zamkniętym pomieszczeniu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego i była nagrywana.

"Z tego co wiem, jest coś takiego jak prawda materialna, to znaczy fakt znania lub nieznania Rona Asmusa albo bycia lub niebycia tłumaczem jakoś mnie się nie kojarzy z tajemnicą państwową" - dodał minister.

Podkreślił, że negocjowana umowa w sprawie amerykańskiej tarczy antyrakietowej, której dotyczyła rozmowa z prezydentem, "nie miała charakteru tajnego". "Była przedmiotem wymiany poprzez mail, miała charakter jawny" -  mówił. "A to, czy ktoś zna Rona Asmusa czy nie, to pani wybaczy, to są ploteczki, a nie tajemnica państwowa" - dodał.

Zaznaczył, że "nadal nie wie, czy to (rozmowa) była tajemnica".

Zdaniem Sikorskiego, BBN, które zawiadomiło prokuraturę o możliwości popełniania przestępstwa po ujawnieniu treści rozmowy, "chciało pokazać, że to  nie wyciekło od nich". "A jak jest, zobaczymy" - mówił.

Pytany, czy "Dziennik" mógł otrzymać informację o przebiegu rozmowy z jego otoczenia, Sikorski odparł: "ja nie przesadzam, skąd to wyciekło, ale powtórzę jeszcze raz: było to dla mnie dużym zaskoczeniem". Zaznaczył, że nie miał dostępu do zapisu rozmowy.

"To, czy ktoś zna Rona Asmusa czy nie, było przedmiot żarcików. Chyba pani się nie spodziewa, że się takimi niecodziennymi pytaniami nie podzieliłem z  kolegami, przecież relacjonowałem moje rozmowy z prezydentem kolegom politykom" - odpowiedział minister na kolejny pytanie prowadzącej, czy materiał mógł "wyciec" z jego otoczenia.

"Myślę, że można sobie wyobrazić lepsze użycie czasu prokuratury niż badanie sprawy czy ktoś zna czy nie zna Rona Asmusa" - dodał Sikorski.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie informując o wszczęciu śledztwa nie podała żadnych szczegółów, uzasadniając to jego tajnym charakterem.

Za ujawnienie tajemnicy państwowej grozi do pięciu lat więzienia. Według orzecznictwa Sądu Najwyższego przestępstwem jest pierwotne ujawnienie tajemnicy - przez urzędnika zobowiązanego do jej przestrzegania, który udostępnił ją mediom - a nie przez dziennikarzy, którzy ją opublikowali.

ND, PAP