"Bakszysz" ratował życie polskich żołnierzy?

"Bakszysz" ratował życie polskich żołnierzy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
S. przyznał także, że zdarzyło mu się zamienić dokumenty przetargowe - "te z pieczątką gubernatora, na te bez niej". "W tamtych czasach i tamtych warunkach nie widziałem w tym nic złego, bo nie było zmian merytorycznych w papierach" - wskazał. "Wyjaśniano mi wtedy, że dokumenty z pieczęcią nie zostaną przez Amerykanów rozliczone. To było polecenie z dowództwa, ja jestem żołnierzem i wykonuję rozkazy" - dodał.
Współdziałanie grupy ds. współpracy cywilno- wojskowej (CIMIC) z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi na misji w Iraku wpływała na zwiększenie bezpieczeństwa żołnierzy polskiego kontyngentu - przekonywał płk Mariusz S., jeden z oskarżonych w tzw. aferze bakszyszowej.

Przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie trwa ponowny proces w sprawie dotyczącej m.in. nieprawidłowości przy organizowaniu przetargów w czasie III zmiany polskiego kontyngentu w Iraku. W maju ub.r. Sąd Najwyższy uchylając wyrok wytknął sądowi I instancji "liczne błędy". Nakazał, by w ponownym procesie WSO zbadał m.in. działania w całej sprawie WSI, co do których legalności - jak podkreślił SN - "można mieć bardzo poważne wątpliwości".

"Relacje CIMIC i WSI były; m.in. dlatego, że kontakty grupy z ludnością lokalną pozwalały na zdobycie informacji, które w ewidentny sposób mogły przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa żołnierzy" - wskazywał płk S. "Wiedzę, którą mieli żołnierze i pracownicy CIMIC można było spożytkować w sposób korzystny dla dywizji. Dla porównania szef WSI przebywał poza obozem może trzykrotnie, podczas gdy ja - ponad stukrotnie" - wyjaśniał.

Przyznał, że "zdarzało się, iż komórka WSI zdobywała pieniądze na projekty z funduszy amerykańskich, które potem CIMIC realizował w np. w ramach projektów humanitarnych". "Bywało, że szef WSI przekazywał informacje, iż grupa CIMIC ma wydać określoną pulę na konkretny cel; byliśmy proszeni o +opracowanie+ tego w sensie dokumentacyjnym tj. znalezienie sposobu na rozpisanie kwot" - powiedział.

"Obowiązywała pewna konfidencja. Pamiętam dwa przypadki, w których zostałem poinformowany dla kogo mają być pieniądze, raz gdy chodziło o wykupienie broni, a drugi - ulokowanie gdzieś źródła informacji, które +spaliło się+ w Karbali" - podał.

Płk S. ujawnił, że dwoje tłumaczy z sekcji znajdującej się w grupie CIMIC "oddelegowywano" do WSI. "O szczegółach ich działań tam nie byłem informowany. Wiem, że byli zabierani na przesłuchania, wyjeżdżali poza obóz nocą" - dodał.

Jak relacjonował, był proszony by informować WSI o wszystkich kontraktach powyżej 100 tys. dolarów. Powiedział, że przystał na to prosząc jedynie by kontakty z "kontraktorami" były "dyskretne".

S. powiedział, że "pewnego dnia wracając z campu znalazł na łóżku kopertę z pieniędzmi - ok. 8 tysiącami dolarów, które przyjął bo potraktował je jako wynagrodzenie za pomoc dla WSI".

Pytany przez sędziego, jak jest to możliwe, odparł, że "gdyby przydarzyło mu się to pierwszy raz, może by zareagował". Dodał, że podobna sytuacja przytrafiła mu się w 2000r. w Kosowie. O jej szczegółach opowiedział na utajnionej - na jego wniosek - części rozprawy.

 

Tzw. afera bakszyszowa wyszła na jaw, gdy w lutym 2005 r. aresztowano dwóch oficerów CIMIC wracających z Iraku, u których znaleziono 90 tys. dolarów - było to o wiele więcej niż mogli zaoszczędzić z wynagrodzeń.

Podejrzani odpowiadali za dobór prac inwestycyjno-remontowych związanych z odbudową prowincji Babilon i Diwanija oraz wybór wykonawców robót. Mieli pobierać do 10 proc. wartości danego kontraktu od oferentów, którzy potem "wygrywali" przetargi dzięki fałszowaniu ich ofert przez oskarżonych. Po wykryciu korupcji kolejny dowódca dywizji w Iraku gen. Waldemar Skrzypczak zapowiedział, że kontrakty będą podpisywane w obecności oficerów żandarmerii wojskowej i kontrwywiadu wojskowego.

W maju 2006 r. WSO wydał wyroki skazujące w sprawie grupy CIMIC z III zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w Iraku. Według sądu, grupa od lipca 2004 do lutego 2005 r. wyłudzała pieniądze od irackich przedsiębiorców, którym umożliwiano wygranie przetargów na odbudowę kraju. Sąd uznał, że fałszowano dokumentację przetargową, by doprowadzić do wygranej określonych firm. Sąd przyjął, że łączne straty wyniosły 724 tys. dolarów.

Karę 4 lata więzienia, wydalenia z wojska oraz 245 tys. zł grzywny WSO wymierzył głównemu oskarżonemu płk. Mariuszowi S. Pracownik wojska, ekspert od projektów odbudowy Wojciech S. dostał 3 lata więzienia i 173 tys. zł grzywny. Kary po 2,5 roku dostali mjr Tomasz K. (plus 90 tys. zł grzywny) oraz tłumacz Said al-K. (200 tys. zł grzywny). Trzech żołnierzy ukarano ograniczeniem wolności za przepisywanie fałszowanych ofert.

W listopadzie 2005 r. WSO skazał siedmiu innych oskarżonych, którzy - w przeciwieństwie do tamtej siódemki - dobrowolnie poddali się karze. Dostali oni od 2,5 roku więzienia bez zawieszenia do 1,5 roku więzienia w zawieszeniu plus grzywny.

pap, keb