Ryba chciał ostrzec Leppera

Ryba chciał ostrzec Leppera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piotr Ryba, gdy trafił do aresztu w "aferze gruntowej" chciał, by zadzwonić do posłanki z otoczenia Andrzeja Leppera, by go ostrzec - zeznał przed sądem Mariusz C., który w areszcie odbierał do depozytu rzeczy Ryby, a potem o wszystkim zawiadomił CBA.

Ten świadek, przesłuchiwany przez sąd w procesie dotyczącym tzw. afery gruntowej, po zaprzysiężeniu odmawiał odpowiedzi na niektóre pytania. Uzasadniał to śledztwem z Płocka, w którym - z doniesienia Ryby - badane jest, czy CBA nakłaniało do fałszywych zeznań. Ryba twierdzi, że proponowano mu wolność w zamian za obciążenie kilku osób (m.in. polityków Samoobrony, ale też SLD i PO).

Mariusz C. odsiadywał wyrok dwóch lat wiezienia za kradzież. W więzieniu na Mokotowie pracował jako pomocnik magazyniera w depozycie - od nowoprzyjętych osadzonych przyjmował ich rzeczy i wydawał tzw. mandżurki, czyli więzienne wyprawki (koc, pościel itp.). Oświadczył, że gdy Rybę przyprowadzono do aresztu, był on zdezorientowany - jak inni "nowi". Sam miał powiedzieć, że jest tym zatrzymanym "od sprawy Leppera", a C. zwrócił uwagę na jego elegancką walizkę (Rybę zatrzymano na lotnisku; leciał w delegację do Chin - PAP).

Wówczas - zeznawał Mariusz C. - on sam zapytał Rybę, czy może mu jakoś pomóc i spytany przyznał, że jako skazany może zadzwonić z więzienia "na zewnątrz". Jednocześnie C. spisywał rzeczy z walizki Ryby. "Kiedy wychodzisz? Podoba ci się ta marynarka? To jej nie spisuj. Weź też buty, koszule i spinki, i krawat" - miał według C. powiedzieć Ryba. W zamian za to dostał od niego lepszą "mandżurkę".

Ryba miał go też poprosić o wykonanie telefonu do "pani Eli" ze słowami: "chcą żebym zaj... Leppera, zrób wszystko, żeby mnie stąd wyciągnąć, a ja będę dalej wiedział, co z tym zrobić. Ostrzeż Andrzeja".

"Wahałem się, co z tym zrobić i wtedy postanowiłem, że nawiążę kontakt z funkcjonariuszami CBA" - zeznał Mariusz C., 34-letni dziś blacharz-dekarz. Oświadczył, że to za ich wiedzą i zgodą wykonał telefon do "pani Eli".

W zeznaniach ze śledztwa - inaczej niż w piątek w sądzie - C. mówił, że Ryba już wtedy poinformował go, iż "pani Ela" to posłanka, bliska współpracowniczka szefa Samoobrony. W piątek świadek zeznawał, że o tym, iż chodzi o Elżbietę Wiśniowską, córkę Genowefy, wicemarszałka Sejmu poprzedniej kadencji, rekomendowanej przez Samoobronę, dowiedział się dopiero później - gdy wystąpił w programie "Teraz my" w TVN. "Wziąłem udział w programie będąc na przepustce" - dodał.

Gdy sąd zapytał go o rozbieżność w zeznaniu, świadek poprosił o utajnienie rozprawy i odmówił jawnego ustosunkowywania się do szczegółowych pytań. Sąd rozprawę utajnił. Po nim - także w tajnym trybie - sąd przesłuchiwał wiceszefa CBA Macieja Wąsika i nadzorującego pion operacyjny Biura Marcina Bożka.

Wcześniej sąd przesłuchał b. wiceministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, dziś posła PiS. Nadzorował on m.in. departament gospodarki ziemią, który zajmował się takimi sprawami jak odrolnienie gruntów. Przed przesłuchaniem Kowalczyk powiedział PAP, że w tamtym czasie nie znał ani Ryby, ani drugiego oskarżonego o powoływanie się na wpływy w resorcie i pomoc w odrolnieniu gruntu na Mazurach - Andrzeja K.

B. wiceminister zeznał, że gdy w lipcu 2007 r. kierownictwo ministerstwa miało się zajmować gruntami w Mrągowie (później okazało się, że dokumenty dotyczące tej operacji, na potrzeby prowokacji z Rybą i K. stworzyło CBA), był on służbowo w Brukseli i ostatecznie decyzja nie zapadła. "Gdy wróciłem, mój doradca powiedział, że CBA życzy sobie tych dokumentów" - dodał.

Zapewnił, że dopiero z konferencji prasowej szefa CBA Mariusza Kamińskiego dowiedział się, iż dokumenty o odrolnieniu są fikcyjne. "Wcześniej, według mojej wiedzy, ta sprawa nie była niczym szczególnym - ani ze względu na niewielką w porównaniu z innymi powierzchnię, ani z innych przyczyn" - dodał.

Sąd poinformował też w piątek, że szef CBA zdjął klauzule tajności z części ściśle tajnych stenogramów dołączonych do akt sprawy. Według obrońców Piotra Ryby - mecenasów Wojciecha Wizy i Mariusza Paplaczyka - odtajniono tylko rozmowy oskarżonych między sobą, czy rozmowy z ludźmi z zewnątrz (m.in. z Lepperem i innymi ludźmi Samoobrony), ale tajne pozostają ich rozmowy z agentem CBA udającym biznesmena zainteresowanego odrolnieniem gruntów na Mazurach.

Zdjęcie klauzul "ściśle tajne" ze stenogramów oznacza, że zostaną one włączone do akt jawnych i można będzie się nimi posługiwać na otwartej rozprawie. O ujawnienie całości wnosili na początku procesu obrońcy Ryby. Mówili, że ten powinien się toczyć w całości przy otwartej kurtynie.

K. i Ryba są w sprawie "afery gruntowej" w resorcie rolnictwa w 2007 r. oskarżeni o powoływanie się na wpływy w resorcie i oferowanie za 3 mln zł pomocy w odrolnieniu działki na Mazurach. Mieli ją oferować agentowi CBA udającemu biznesmena. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Na jednej z pierwszych rozpraw K. chciał się dobrowolnie poddać karze, na co nie zgodził się sąd, a Ryba twierdził, że to K. wmanewrował go w sprawę.

Oskarżeni "wpadli" w wyniku akcji CBA, którą ma badać sejmowa komisja śledcza ds. nacisków. Szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że Biuro dostało wiarygodną informację, iż są osoby, które mogą odrolnić dowolny grunt za łapówkę. Agenci CBA podali się za biznesmenów zainteresowanych transakcją i negocjowali stawkę łapówki z Rybą i K. W końcowej fazie akcji doszło do przecieku. Lepper 6 lipca miał się spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołano.

K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy ich zatrzymano.

Przeciek bada stołeczna prokuratura. W związku ze sprawą funkcję szefa MSWiA stracił w sierpniu 2007 r. Janusz Kaczmarek, który ma zarzuty utrudniania wyjaśnienia przecieku, wraz z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i b. szefem PZU Jaromirem Netzlem.

Zdaniem niektórych prawników CBA nie miało prawa fałszować dokumentacji. Śledztwo w sprawie legalności akcji prowadzi Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie. O przestępstwie zawiadomił wójt Mrągowa, który odkrył fałszerstwo dokumentów przez CBA. Kamiński podkreślał, że wszystkie sfałszowane dokumenty miały poważną wadę prawną, która uniemożliwiała wydanie decyzji o odrolnieniu.

Ryba wyszedł z aresztu niedawno; areszt wobec Andrzeja K. uchylono w grudniu 2007 r. Media podawały, że ten b. oficer UOP mógł być od początku prowokatorem CBA.

pap, keb