Gdy związkowcy wchodzili na tory, na drodze stanęło im pięciu funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei, ale protestujący ich ominęli. Działania strażników ograniczyły się w tej sytuacji do pilnowania drzwi pobliskiej nastawni.
"Zakładaliśmy, że nasza pikieta na torach będzie miała wyłącznie pokojowy charakter: żadnego niszczenia mienia czy palenia opon. To także nie miała być akcja przeciwko pasażerom, bo przecież także w ich interesie protestujemy" - przekonywał dziennikarzy Jerzy Nowak z Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność".
W przekazanym oświadczeniu Grupa PKP podkreśliła, że nie jest stroną w sporze dotyczącym uprawnień emerytalnych. Przypomniano też, że protest był nielegalny.
"Strajk uderza w klientów Grupy PKP - przewoźników, pasażerów i kontrahentów towarowych oraz pracodawców strajkujących. Zgodnie z art. 26 Ustawy o Rozwiązywaniu Sporów Zbiorowych, w sytuacji powstania zakłóceń w ruchu kolejowym, organizatorzy akcji protestacyjnych muszą liczyć się z odpowiedzialnością cywilną i karną za powstałe straty" - podkreślono w oświadczeniu.
Ponieważ związkowcy poinformowali dzień wcześniej o miejscu i skali planowanego w Bydgoszczy protestu, spółka PKP "Przewozy Regionalne" zaplanowała działania, mające zmniejszyć problemy podróżnych.
"Podjąłem decyzję o wcześniejszym o kilka minut wyprawieniu w drogę jednego z pociągów lokalnych. W czasie protestu prawie wszystkie pociągi zatrzymywały się i wyruszały w drogę ze stacji Bydgoszcz Wschód, dokąd dowoziliśmy pasażerów autobusami. Opóźnienia pociągów tym spowodowane nie powinny przekroczyć 15-20 minut" - powiedział dyrektor Zakładu Przewozów Pasażerskich PKP PR w Bydgoszczy Henryk Szklarski.
System zastępczej komunikacji zadziałał - w czasie blokady torów budynek dworca Bydgoszcz Główna i perony były opustoszałe i spotkać można było jedynie dyżurnych kolejarzy, których zadaniem było informowanie pasażerów o sytuacji. Wyjątkiem był tylko pociąg z Katowic do Gdyni, który musiał czekać na stacji do końca protestu, bo kierowanie go objazdem spowodowałoby jeszcze większe opóźnienie.
Zanim rozpoczął się protest w Bydgoszczy, przez dwie godziny podobną akcję prowadzili związkowcy PKP w Katowicach. Akcja była częścią listopadowych protestów związkowych skierowanych przeciwko rządowym planom znaczącego ograniczenia emerytur pomostowych. Uzgodnienia w tej sprawie podjęły w zeszłym tygodniu kierownictwa "Solidarności", OPZZ i Forum ZZ. W środę wszystkie trzy centrale wspólnie protestowały pod Sejmem.
ND, PAP