Tusk: nie wykluczam startu w wyborach prezydenckich

Tusk: nie wykluczam startu w wyborach prezydenckich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost
Premier Donald Tusk powiedział, że nie wyklucza kandydowania na urząd prezydenta, ale nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Uważa, że w wyborach powinien startować ktoś, kto umożliwi i ułatwi pracę rządowi.

 

"Polska jak tlenu potrzebuje dobrej współpracy między głównymi ośrodkami władzy. (...) W przyszłych wyborach prezydenckich powinien startować ktoś, kto umożliwi i ułatwi, a nie utrudni pracę rządowi.(...) Ktoś kto będzie w stanie zmienić ten stan rzeczy" - powiedział Tusk i przyznał, że niewykluczone, iż będzie to on sam.

Premier zastrzegł, że nie podjął jeszcze decyzji i na razie ważniejsze dla niego są zadania, jakie ciążą na nim jako na szefie rządu.

"Wybory prezydenckie będą za dwa lata. Przez te dwa lata w Polsce zdarzy się bardzo dużo rzeczy, a wokół Polski, i to w wymiarze globalnym, przetoczą się jeszcze niezłe wichury i burze. (...) Mamy do rozegrania wiele poważnych bitew dla całej Polski" - powiedział Tusk.

Odnosząc się do obecnej współpracy między rządem a prezydentem, premier zadeklarował, że będzie dbał o jak najlepsze wzajemne stosunki. "Zrobię wszystko, żeby Polacy nie musieli się wstydzić za to, że w Polsce panuje trudna współpraca między prezydentem a rządem" - powiedział.

Zapewnił, że nie powtórzy się sytuacja taka jak przy okazji wyjazdu na październikowy szczyt UE do Brukseli, kiedy to prezydentowi odmówiono prawa do wykorzystania rządowego samolotu, bo nie wchodził w skład delegacji.

"Podjąłem decyzję, żeby tego typu konfliktów już nie było i na następnym szczycie już tych pojedynków o samolot i o krzesło już nie było. I nie będzie w przyszłości. Nie wiem, czy druga strona będzie też o to dbała z taką determinacją jak ja, ale z mojej strony nie będzie żadnej przykrej niespodzianki" - podkreślił premier.

Pytany o to, czy gotów jest, jak wcześniej sugerował "pójść do prezydenta Lecha Kaczyńskiego i paść na kolana", premier powiedział, że to "oczywiście metafora".

"Są pewne sprawy, co do których jestem gotów prosić pana prezydenta - publicznie i poufnie. Mogę nawet zapłacić cenę osobistego prestiżu, ponieważ mam przekonanie, że są to sprawy, których politycy nie powinni psuć. Mówiłem tutaj o emeryturach pomostowych i ustawach zdrowotnych" - tłumaczył szef rządu.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego nie wziął udziału w zorganizowanej przez prezydenta gali z okazji Święta Niepodległości, skrytykował sam pomysł urządzania tego typu imprez. "Przedsięwzięcie (...) było niefortunnym pomysłem, także z punktu widzenia sposobu budowania wizerunku Polski na świecie" - powiedział Tusk.

Pytany o to, jak zachowałby się jako gospodarz podobnej gali, po swoim ewentualnym zwycięstwie w wyborach prezydenckich odpowiedział: "Nie mogę obiecać, że będę kandydował i nie mogę obiecać, że wygram, ale jedną rzecz obiecuję: tego typu gali nie będę organizował".

ab, pap