Sprawa kierowniczek Biedronki - warunkowo umorzona

Sprawa kierowniczek Biedronki - warunkowo umorzona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Rejonowy w Gliwicach warunkowo umorzył postępowanie wobec siedmiu kobiet z kadry kierowniczej gliwickich sklepów sieci Biedronka. Odpowiadały za naruszanie praw pracowniczych w latach 2000-2004.

Na warunkowe umorzenie postępowania już wcześniej zgodziła się prokuratura. Jak zaznaczają jej przedstawiciele, oznacza to uznanie winy oskarżonych, ale  zawiesza się im wymierzenie kary na okres próby - w tym przypadku na rok. Kierowniczki mają ponadto uiścić świadczenia na cel społeczny - od 800 do 1500 zł.

Wniosek o warunkowe umorzenia poprzedziło przyznanie się kierowniczek Biedronki do winy. Zarzucane im naruszanie praw pracowniczych polegało na  zlecaniu podwładnym pracy ponad ustaloną normę i nakłanianiu ich do  poświadczania nieprawdy w ewidencji czasu pracy.

Według polskiego prawa można warunkowo umorzyć sprawę jeśli sprawca nie był wcześniej karany za przestępstwo umyślne, szkodliwość zarzucanych mu czynów nie  jest znaczna, a okoliczności jego popełnienie nie budzą wątpliwości.

Sprawa dotycząca siedmiu osób to tylko niewielki wycinek śledztwa - gliwicka prokuratura prowadzi postępowanie dotyczące 140 innych sklepów w całym woj. śląskim. Pierwsze zarzuty postawiła dwa lata temu.

Do dzisiaj gliwicka prokuratura przedstawiła zarzuty 21 kierownikom sklepów sieci Biedronka - w Katowicach, Gliwicach, Tychach, Mikołowie, Dąbrowie Górniczej, Rybniku i Myszkowie. Wszyscy przyznali się do winy.

W sierpniu sąd skazał pięć osób kierujących Biedronkami w Tychach i  Mikołowie. Wymierzył im kary od ośmiu miesięcy do roku pozbawienia wolności w  oraz grzywny w wysokości od 800 do 1,5 tys. zł. Według ustaleń prokuratury, kierownicy zmuszali podległych im pracowników do darmowych nadgodzin, nie  pozwalali im na przerwy na posiłek, a czasami nawet na skorzystanie z toalety, pracownicy byli też zmuszani do przenoszenia towarów bez użycia wózków widłowych.

Z kolei wobec szefów sklepów z Katowic i Dąbrowy Górniczej sądy na wniosek prokuratury warunkowo umorzyły postępowania, nakazując im wpłacenie na cel społeczny nawiązek w wysokości od 200 do 1000 zł. Podejrzani kierownicy mówili, że nikt ich nie zmuszał do naruszania praw pracowniczych. Prokuratura wyjaśnia czy tak faktyczne było.

Przez pewien czas gliwicka prokuratura nadzorowała wszystkie postępowania dotyczące blisko 1000 sklepów sieci Biedronka w całym kraju. W 2007 r. zapadła jednak decyzja o podzieleniu śledztwa - okazało się, że gliwiccy prokuratorzy nie są w stanie w krótkim czasie uporać się z ogromem materiału dowodowego.

Wcześniej śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, sprawa została jednak przekazana do Gliwic na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry. Stało się to po zarzutach Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka, że poznańska prokuratura prowadzi śledztwo "w sposób nieudolny albo pozorny".

Śledztwa w sprawie Biedronki dotyczą przede wszystkim "uporczywego naruszania" praw pracowniczych. Chodzi m.in. o pracę za darmo po godzinach, zlecanie pracownikom pracy niezgodnej z przepisami.

Osoby zatrudnione w sklepach Biedronka wytoczyły również koncernowi Jeronimo Martins - właścicielowi sieci - wiele procesów z oskarżenia prywatnego, domagając się zapłaty za nadgodziny.

ND, PAP