Sprawa "taśm o. Rydzyka" definitywnie zakończona

Sprawa "taśm o. Rydzyka" definitywnie zakończona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd Rejonowy w Toruniu nie uwzględnił zażalenia Związku Wyznaniowego Gmin Żydowskich i utrzymał w mocy postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie tzw. taśm o. Tadeusza Rydzyka.

Sprawa jest definitywnie zakończona, na to postanowienie sądu nie przysługuje zażalenie.

Śledztwo w sprawie "taśm o. Rydzyka" zostało umorzone 12 czerwca przez Prokuraturę Rejonową Centrum-Zachód w Toruniu z powodu "braku ustawowych znamion czynu zabronionego".

Postępowanie było prowadzone po uwzględnieniu przez sąd zażalenia Związku Wyznaniowego Gmin Żydowskich w Polsce na odmowę wszczęcia śledztwa przez prokuraturę z 21 sierpnia 2007 r. Badano tylko wątek znieważenia osób narodowości żydowskiej.

Nagrania wykładów o. Rydzyka z 28 kwietnia 2007 r. dla studentów Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej ujawnił tygodnik "Wprost" 9 lipca tego samego roku.

O. Rydzyk mówił m.in., że czuje się oszukany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według "Wprost" pod adresem żony prezydenta miały paść słowa: "Ty czarownico! Ja ci dam! Jak zabijać ludzi, to sama się podstaw pierwsza". Z  nagrania wynika, że o. Rydzyk miał też powiedzieć, że "sprawa Jedwabnego służyła tylko temu, by środowiska żydowskie mogły wyłudzić od Polski 65 mln dolarów".

"Taśmami o. Rydzyka" zajęła się Prokuratura Rejonowa Centrum-Zachód w  Toruniu. Po 1,5-miesięcznym postępowaniu sprawdzającym odmówiono jednak wszczęcia śledztwa w sprawie publicznego znieważenia prezydenta i narodowości żydowskiej, uzasadniając to "brakiem ustawowych znamion czynu zabronionego".

Zdaniem prokuratury zażalenie na to postanowienie przysługiwało tylko prezydentowi, który jednak nie skorzystał z tego prawa. W związku z tym wątek ewentualnego znieważenia głowy państwa został prawomocnie rozstrzygnięty.

Na postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa zażalenie złożyła jednak osoba prywatna Michael S. i Związek Wyznaniowy Gmin Żydowskich. Sąd pod koniec stycznia uznał, że takie prawo miał tylko związek wyznaniowy i uwzględnił jego zażalenie.

ND, PAP