Sąd: informacja, że Graczyk nie żyje pochodziła z UOP

Sąd: informacja, że Graczyk nie żyje pochodziła z UOP

Dodano:   /  Zmieniono: 
To z Urzędu Ochrony Państwa Sąd Lustracyjny dostał informację, że nie żyje b. oficer SB Edward Graczyk, który w 1970 r. miał rzekomo zwerbować Lecha Wałęsę - podała rzeczniczka Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Dziś już nieistniejący Sąd Lustracyjny - wydział sądu apelacyjnego - uznał w  2000 r. za prawdziwe oświadczenie lustracyjne Wałęsy, że nie współpracował ze  służbami specjalnymi PRL.

W piątek Instytut Lecha Wałęsy podał, że Graczyk - główny świadek uznany za  zmarłego w wydanej przez IPN książce pt. "SB a Lech Wałęsa" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka - żyje.

Informacja, że Graczyk nie żyje, pochodzi z orzeczenia Sądu Lustracyjnego z  2000 r. - replikował Cenckiewicz. "Uznaliśmy to za dobrą monetę, skoro Sąd Lustracyjny, jak każdy sąd w Polsce, dysponuje dostępem do systemu PESEL, poprzez który można sprawdzać czy dana osoba żyje" - dodał Cenckiewicz. W poniedziałek rzeczniczka Sądu Apelacyjnego Barbara Trębska powiedziała, że informację, że Graczyk nie żyje, sąd dostał z UOP wraz z dokumentami, jakie Urząd miał nt. ewentualnej współpracy Wałęsy z SB. "Ta informacja z UOP nie była kwestionowana ani przez Rzecznika Interesu Publicznego, ani przez osobę lustrowaną, w związku z czym sąd nie miał powodów, by wątpić w prawdziwość tej informacji" - oświadczyła sędzia.

Szef UOP w 2000 r. gen. Zbigniew Nowek powiedział, że nie przypomina sobie, by Urząd dokonywał jakichś sprawdzeń osób na potrzeby Sądu Lustracyjnego. Dodał, że nie wyklucza, iż jakieś informacje o tym, że ktoś z danej sprawy żyje, mogły się znajdować w przekazywanych sądowi przez UOP aktach archiwalnych SB.

W 2000 r. akta SB były jeszcze w UOP; dziś przechowuje je IPN. Są tam także akta procesu lustracyjnego Wałęsy - tak jak wszystkich innych spraw zakończonych w Sądzie Lustracyjnym.

Według "Gazety Wyborczej", Graczyk mieszka w Gdańsku, a kilka tygodni temu "bez trudu" odnaleźli go prokuratorzy pionu śledczego IPN w Białymstoku, którzy prowadzą śledztwo w sprawie fałszowania przez SB akt, mających dowodzić, że  Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek". Graczyk twierdzi, że Wałęsa nie był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, a informacje, które uzyskał od  niego w trakcie rozmów "nikomu nie zaszkodziły" - podała w piątek "GW".

W piątek rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że 18 listopada Edward G. został przesłuchany przez prokuratorów IPN w obecności Lecha Wałęsy (ma on w tym śledztwie status pokrzywdzonego) oraz swego pełnomocnika. Arseniuk dodał, że w trakcie przesłuchania Edwardowi G. okazano znane dokumenty sprawy. "Co do jednego z nich potwierdził, że to jego pismo, i że wypłacił Lechowi Wałęsie 1500 zł" - powiedział Arseniuk. Dodał, że świadek zeznał też, że  nic mu nie jest wiadomo, jakoby zarejestrowano Wałęsę jako tajnego współpracownika.

ND, PAP