Aktorstwo reglamentowane

Aktorstwo reglamentowane

Dodano:   /  Zmieniono: 
Politycy PSL chcą uregulować sprawę wykonywania zawodu aktora. Z projektu ustawy, który przygotowują, wynika, że prawo to będzie przysługiwać tylko temu, kto skończy studia aktorskie lub zda specjalny egzamin.
To wypisz wymaluj powrót do regulacji z czasów PRL, kiedy aktor bez dyplomu mógł starać się o uprawnienia Ministerstwa Kultury i Sztuki. Ale były to czasy, jak nam się wydawało, minione, kiedy państwo decydowało o wszelkich aspektach każdego zawodu, robiąc ich urzędową listę od "abażurów wykonawca" po "żyrandoli sprzedawca". Widocznie politykom PSL wydaje się, że największym problemem, jaki trapi środowisko aktorskie (jak twierdzą, to sami aktorzy domagają się regulacji ich zawodu), to brak rozeznania, kto jest, a kto nie jest artystą sceny czy ekranu. To rozstrzygnąć ma dyplom. Tak na marginesie autorzy ustawy chyba nie są najlepszego zdania o poziomie wydających je uczelni, skoro w projekcie zawierają instrukcje typu: aktor powinien nauczyć się tekstu na pamięć, a reżyser na planie nie powinien przeklinać. A już kompletnym idiotyzmem jest zakaz (powściągliwość według projektu) krytykowania kolegów po fachu, oczywiście tych dyplomowanych.
 
Tymczasem o wartości artystycznej aktora decydować powinni nie politycy, nie parlamenty i nie żadne ministerstwa kultury tylko wolny rynek. Dyplom aktora powinno się traktować  jako środek do celu, jakim jest zdobycie aktorskiego warsztatu, a nie parasol ochronny przed konkurencją. Dobry aktor - z dyplomem czy bez -  pracę znajdzie. Aktor to nie lekarz ani inżynier, gdzie uzasadniony jest wymóg posiadania dyplomu, nie ma więc żadnych powodów, aby akurat ten zawód traktować w sposób szczególny i go licencjonować.

Wygląda na to, że szykuje nam się kolejny prawny bubel, który ośmieszy tylko prawo i parlament, a w dodatku niczego tak naprawdę nie zmieni z wyjątkiem bodajże wprowadzenia zakazu zatrudniania amatorów w teatrze (dokąd się zresztą nie garną).