Wolne w Trzech Króli?

Wolne w Trzech Króli?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejna bitwa o ustanowienie Święta Trzech Króli dniem wolnym od pracy. Jerzy Kropiwnicki, pełnomocnik obywatelskiej inicjatywy, zapowiada, że tym razem pod projektem podpisze się nie 550 tys., ale milion Polaków. Problem w tym, że działania organizatorów akcji mają wymiar jedynie symboliczny.
W sensie politycznym nie mają żadnego znaczenia, bo są skazane na niepowodzenie.

Przypomnijmy. Po licznych spekulacjach w październiku ubiegłego roku Sejm odrzucił obywatelski projekt ustanowienia dniem wolnym od pracy przypadającego 6 stycznia Święta Trzech Króli. Przeciw głosowała koalicja rządowa i SLD. Argument był w zasadzie jeden. Polski nie stać na jeszcze jeden dzień wolny od pracy – ekonomiczne straty są zbyt duże, tym bardziej, że kryzys ekonomiczny był już za pasem. Powołując się na rację stanu i interes narodowy politycy PO przekonywali, że bardzo by chcieli, ale nie mogą.

Czy coś się zmieniło na korzyść organizatorów inicjatywy? Paradoksalnie, ich pozycja jest jeszcze słabsza. Powód? Oznaki kryzysu gospodarczego nad Wisłą są już wyraźnie widoczne. Spada liczba nowych miejsc pracy, zmniejsza się produkcja, a perspektywy są, mówiąc delikatnie, niekorzystne. Argumentów jest tyle, aby zamknąć całą dyskusję w 30 minut.

Dlaczego organizatorzy zdecydowali się ponowić akcję? Jedyny racjonalny argument to kalendarz. Biorąc jednak pod uwagę szansę powodzenia ponownej akcji, warto zapytać o sens tych działań. Cieszy fakt, że powstał prężny obywatelski ruch, ale rozum podpowiada, że nie można działać nie bacząc na polityczne realia.