W kamasze z ochotą

W kamasze z ochotą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeszcze niedawno jako jedną z największych trudności transformacji Wojska Polskiego w armię zawodową przedstawiano brak chętnych do służby. Dzisiaj okazuje się, że jest ich aż nadto. Co o tym zadecydowało? Większe pieniądze, stabilność, nowocześniejszy sprzęt? A może odradza się coś od lat nieobecnego w tej formacji?
Nadmiar ochotników to dla sił zbrojnych bardzo dobra wiadomość. Nie dość, że nie zabraknie zawodowych żołnierzy, to jeszcze będzie można wśród nich przebierać. Coraz częściej do wojska zgłaszają się osoby szukające ciekawych wyzwań, ludzie wykształceni i ideowcy.

Teraz będą mogli się realizować, nie wstydząc się swoich zarobków przed ludźmi pracującymi w prywatnych firmach.
Starszy szeregowy zawodowy może już liczyć na pensję w wysokości 2,2 tys. złotych brutto, a porucznik po szkole oficerskiej – nieco więcej niż 3,5 tys. brutto, czyli więcej niż średnia krajowa. Jeżeli dołożymy do tego stabilność służby, przywileje i dodatki funkcyjne otrzymujemy perspektywę całkiem obiecującej kariery.

Wojsko Polskie zmienia się nie tylko pod względem zarobków, ale także panującej w nim atmosfery. Odchodzi skostniałe pokolenie oficerów wykształconych w czasach PRL-u. Sprzęt coraz rzadziej bywa przedmiotem drwin i zażenowania, coraz częściej zaś ( jak w przypadku Rosomaka, Leoparda czy F-16 ) powodem do dumy.

Do powszechnej świadomości powrócił też szacunek dla żołnierskiego rzemiosła i wykonujących je ludzi. W tym miejscu trzeba oddać sprawiedliwość PiS-owi: defilady i nawiązania do historii miały w tym spory udział. Platforma także nie pozostaje w tyle, świadczy o tym choćby przygotowywana właśnie ustawa o weteranach.

pap, em