Gronkiewicz-Waltz pokieruje mazowiecką PO do końca roku

Gronkiewicz-Waltz pokieruje mazowiecką PO do końca roku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz pokieruje mazowiecką PO do końca roku; potem wybrany zostanie nowy przewodniczący regionu, prawdopodobnie zostanie nim Andrzej Halicki - taki jest scenariusz dotyczący funkcjonowania władz Platformy na Mazowszu.

Na funkcji szefa mazowieckiego regionu Platformy Gronkiewicz-Waltz zastąpiła minister zdrowia Ewę Kopacz. Zdecydował tak niespodziewanie we wtorek wieczorem zarząd mazowieckiej PO. Wcześniej zapowiadano, że zbierze się on dopiero w środę.

Nieoficjalnie PAP dowiedziała się, że Kopacz zabiegała u samego premiera, szefa PO Donalda Tuska, by na funkcji szefa na Mazowszu zastąpiła ją właśnie Gronkiewicz-Waltz, nie Halicki.

"Kopacz i Halicki nie tolerują się nawzajem. Halicki dużo pracuje w regionie i ma realne poparcie +dołów partyjnych+, ale ma pecha bo nie dogaduje się z Kopacz. Niewykluczone, że Kopacz zdecyduje się kandydować do Parlamentu Europejskiego, a wie, że straciłaby zupełne wpływy w regionie, gdyby kierował nim Halicki" - mówi nieoficjalnie źródło PAP.

Według informacji uzyskanych przez PAP, Gronkiewicz-Waltz propozycją zastąpienia Kopacz nie była zachwycona; jeszcze we wtorek rozmawiała na ten temat z premierem i z wicepremierem, sekretarzem generalnym PO Grzegorzem Schetyną.

Kandydatura Gronkiewicz-Waltz była jedyną na wtorkowym posiedzeniu zarządu mazowieckiej PO. Nikt nie zgłosił kandydatury Halickiego.

Zarząd Platformy na Mazowszu liczy 24 osób, na wtorkowym posiedzeniu było 13 osób. Jak powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska, jedenaście osób zagłosowało za Gronkiewicz-Waltz, dwie wstrzymały się od głosu.

Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski przyznał w środę, że nic nie wiedział o tym, że to Gronkiewicz-Waltz zastąpi Kopacz.

"To jest dosyć odważna decyzja, bo łączenie funkcji prezydenta miasta stołecznego z zarządzaniem partią jest dosyć trudne, to jest duże wyzwanie stojące przed Hanną Gronkiewicz-Waltz" - mówił Komorowski w Radiu ZET.

Przypomniał, że "wcześniej zmiana była planowana m.in., dlatego że minister zdrowia też nie może zarządzać strukturami partyjnymi, bo to oznacza ogromny wysiłek czasowy, kalendarzowy". "Więc jest to odważna zmiana" - ocenił.

Gronkiewicz-Waltz - według źródeł w partii - ma przede wszystkim uspokoić nastroje w mazowieckiej Platformie. Ma dobry kontakt i z Kopacz, i z Halickim. Źródło PAP mówi, że prawdopodobnym scenariuszem jest, że po Gronkiewicz-Waltz szefem Platformy na Mazowszu zostanie Halicki.

"Gronkiewicz-Waltz może kierować Mazowszem najwyżej na rok, zresztą na przełomie 2009 i 2010 roku będziemy już na progu kampanii wyborczej (wybory samorządowe), byłoby co najmniej niezręcznym, gdyby urzędująca prezydent miasta kierowała wówczas partią w regionie. Halicki mógłby w całości poświęcić się strukturom partyjnym" - tłumaczy rozmówca PAP.

Przypomina on też wpadkę Halickiego z wyborów parlamentarnych - na swoich plakatach wyborczych umieścił hasło "Warszawiak w 100 procentach", które musiał szybko usuwać - Platforma uznała, że zaszkodzi Tuskowi, gdańszczaninowi, który startował z pierwszego miejsca na warszawskiej liście.

Zmiany w mazowieckiej Platformie to efekt październikowej uchwały Zarządu Głównego PO o zakazie łączenia stanowisk ministerialnych (dotyczy to również wiceministrów) z funkcją szefa partii w regionie. Zakaz miał obowiązywać od 1 stycznia.

Władze PO argumentowały, że ministrowie PO, będący jednocześnie szefami partii w regionach, mają za mało czasu na sprawy partyjne, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Kopacz złożyła rezygnację jeszcze przed Bożym Narodzeniem, ale zarząd zebrał się dopiero w ostatni wtorek. Jak oficjalnie tłumaczono, stało się tak ze względu na natłok prac w Sejmie.

W połowie października Halicki na dwa dni zastąpił Kopacz, wybrany na stanowisko p.o. szefa PO na Mazowszu - decyzją mazowieckiego zarządu partii. Jak tłumaczył wtedy, w praktyce już od marca kierował mazowiecką PO, zostało to tylko doprecyzowane w uchwale.

Jednak dwa dni później zarząd regionu zebrał się ponownie i anulował podjętą uchwałę. Halicki tłumaczył, że stało się tak wskutek "szumu medialnego" wokół tej sprawy.

ND, PAP