Minister z innego świata

Minister z innego świata

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rację ma Jacek Kurski mówiąc, że do Ministerstwa Sprawiedliwości trafił człowiek z kosmosu.
Andrzej Czuma jest politykiem z innego świata. Wydaje się, że bardziej niż do dzisiejszego parlamentu pasowałby do Sejmu II RP, kiedy – przynajmniej w naszych wyobrażeniach – w polityce chodziło o coś więcej niż dziś. Czumie nigdy nie zależało na wielkiej karierze politycznej. Kiedy w latach 80. upadał komunizm i dla wielu otwierała się szansa sięgnięcia po władzę, on wyjechał do USA, żeby zarabiać na życie jako robotnik. Cztery lata temu to nie on zabiegał o znalezienie się na listach wyborczych do Sejmu, tylko partie – PO i PiS – walczyły o zgodę na jego kandydowanie.

Przeciwnicy Czumy zarzucają mu niewielką wiedzę prawniczą. Rzeczywiście, od czasu przerwania przez niego wiele lat temu aplikacji radcowskiej (poświęcił się działalności opozycyjnej), z prawem miał tyle wspólnego, że dwukrotnie trafiał do peerelowskiego więzienia – najpierw za przygotowania do zniszczenia Muzeum Lenina w Poroninie, później za zorganizowanie demonstracji niepodległościowej. Tyle tylko, że praktyka pokazuje, iż o skuteczności ministra nie świadczy ani tytuł profesora ani wieloletnie doświadczenie. Wystarczy, że Czuma dobierze sobie dobrych fachowców na współpracowników.

Funkcjonowanie ministerstwa powinien zagwarantować jego charakter. Uparty, bezkompromisowy, nie ulegający wpływom Czuma jest gwarantem tego, że jego priorytetem w ministerstwie będą interesy obywateli, a nie np. adwokatów, środowiska naukowców czy - broń Boże - przestępców.

Nikt tak jak Czuma nie potrafi przeciwstawiać się innym. Robił to w PRL, robi to teraz, kiedy samotnie, wbrew kolegom z partii lansuje pomysł liberalizacji dostępu do broni.