Kolejny oskarżony ws. "Halemby" nie przyznaje się do winy

Kolejny oskarżony ws. "Halemby" nie przyznaje się do winy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejny oskarżony w związku z katastrofą w kopalni "Halemba", Henryk Sz. nie przyznaje się do winy. Sąd Okręgowy w Gliwicach kontynuuje odbieranie wyjaśnień od osób, którym prokuratura przedstawiła w tej sprawie zarzuty.

W listopadzie 2006 r. w wybuchu metanu i pyłu węglowego w rudzkiej kopalni zginęło 23 górników likwidujących ścianę wydobywczą 1030 m pod ziemią.

"Od 2003 r., kiedy zostałem kierownikiem działu przygotowania produkcji w  +Halembie+ nie sądziłem, że mogę zasiąść na ławie oskarżonych" - oświadczył Henryk Sz. Oskarżony uważa, że nie złamał żadnego z przepisów mówiących o  bezpieczeństwie pracy w kopalni. W jego opinii, w akcie oskarżenia są zawarte sprzeczności.

Prokuratura zarzuciła mężczyźnie, że na dwa dni przed katastrofą - gdy także dochodziło do przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu - nie wycofał załogi z  zagrożonego rejonu. W dniu tym oskarżony był kierownikiem zmiany i zastępcą kierownika ruchu zakładu.

Sz. oświadczył, że do jego obowiązków nie należało wycofanie załogi, bo sam był na powierzchni i nie wiedział jaka jest sytuacja na dole kopalni. Po chwili przyznał jednak, że mógł wydać takie polecenie dyspozytorowi.

Jak mówił, nie zrobił tego, bo pomiarów wykonanych przez kopalnianą aparaturę nie uznał za miarodajne. Przyjął, że końcówka tzw. linii chromatograficznej (analizującej stężenie gazów) była usytuowana w innym miejscu niż pracowali górnicy, w zawale, za tamą izolacyjną.

Według jego wyjaśnień, górnicy pracowali 15 m od miejsca, w którym linia chromatograficzna zmierzyła wysokie stężenia metanu. Pytany przez sąd, czy ta  odległość była bezpieczna i wystarczająca, odpowiedział, że tak, bo za tamą nie  mogło dojść do inicjacji wybuchu, a w takich miejscach nie wykonuje się żadnych prac. Dopytywany, czy do zapoczątkowania wybuchu może dojść także w rejonach gdzie nie są prowadzone prace, przyznał, że tak. Przyczyną może być np. pożar -  powiedział.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w czerwcu ub. roku. W  głównym procesie, który ruszył w listopadzie odpowiada 17 oskarżonych. Dziewięciu innych mężczyzn przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. 5  lutego usłyszeli wyroki - od czterech miesięcy do dwóch lat więzienia w  zawieszeniu i grzywny od 300 do 1500 zł.

Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali na  łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Najpoważniejsze zarzuty ciążą na  głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób. Żaden z nich jeszcze nie składał wyjaśnień przed sądem.

ND, PAP