32 tys. dolarów na pomoc dla ofiar z Nangar Khel

32 tys. dolarów na pomoc dla ofiar z Nangar Khel

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na pomoc dla ofiar ostrzału wioski Nangar Khel przeznaczono 32 tys. dolarów - ujawnił w sądzie Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych gen. Bronisław Kwiatkowski.

Dowódca Operacyjny, który odpowiada w polskiej armii m.in. za misje zagraniczne, zeznawał przed Wojskowym Sądem Okręgowym w charakterze świadka na  procesie siedmiu żołnierzy oskarżonych o zabicie cywili w Afganistanie w  sierpniu 2007 r.

"Na pomoc dla ofiar ustalono kwotę 32 tys. dolarów. Środki pochodziły z  budżetu MON, skąd przekazano je Dowództwu Operacyjnemu" - powiedział gen. Kwiatkowski.

"Miały być podzielone w ten sposób: 2,5 tys. dolarów na osobę zabitą, 1,5 tys. na ranną, 2 tys. dolarów za zniszczony dom i do 10 tys. na wybudowanie studni" - dodał.

Gen. Kwiatkowski podkreślił, że równolegle do podjęcia decyzji o  zadośćuczynieniu zdecydowano o skierowaniu na leczenie w Polsce trzech poszkodowanych kobiet i mężczyzny wskazanego przez starszyznę wioski.

Dowódca Operacyjny podał, że w 2007 r. u ministra obrony (wówczas Aleksandra Szczygło) co 7 do 10 dni odbywały się spotkania, na których omawiano sytuację polityczną i wojskową w rejonie misji i podejmowano decyzję mające doprowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa żołnierzy. W spotkaniach uczestniczyło kierownictwo m.in. Sztabu Generalnego WP, służb wywiadu i kontrwywiadu, wojsk lądowych, żandarmerii wojskowej, a w zależności od potrzeb także np. BBN.

Kwestia zadośćuczynień była - jak wskazał gen. Kwiatkowski - poruszona już na  pierwszym spotkaniu po tragicznym zajściu w afgańskiej wiosce.

Podkreślał, że nie rozstrzygano o niczyjej winie bądź niewinności, ale  jedynie ustalono formę pomocy dla ofiar oraz sposoby minimalizacji skutków, jakie incydent mógł wywołać w relacjach lokalnej ludności z polskimi żołnierzami.

Dowódca Operacyjny przypomniał, że krótko po zdarzeniu w Nangar Khel polecił dowódcy kontyngentu gen. Markowi Tomaszyckiemu powołanie specjalnej komisji. "Miała ona za zadanie ustalić powody, dla których pociski spadły na wioskę, nawiązać kontakt ze starszyzną wioski i jeśli to możliwe, z rodzinami ofiar" -  mówił w środę.

Komisja działała równolegle do żandarmerii i prokuratury, które przystąpiły do pracy "z urzędu"; zakończyła prace we wrześniu.

"Pojawiły się rozbieżności między meldunkami, które otrzymaliśmy po  incydencie a tym, co ustaliła komisja" - zeznał gen. Kwiatkowski. "Zameldowałem o tym ministrowi; minister powiedział, że to sprawa prokuratury i żandarmerii, które prowadzą postępowanie" - dodał. Jak wskazał, organa ścigania miały już wówczas wgląd w wyniki prac komisji.

Gen. Kwiatkowski pytany, dlaczego oskarżeni żołnierze nie wrócili z misji wcześniej, przed jej zakończeniem odparł, że "gdyby prokuratura o to wystąpiła, zostaliby zrotowani". "Gdybym sam podjął decyzję w tej sprawie, mógłbym zostać oskarżony o utrudnianie śledztwa" - dodał.

Dowódca Operacyjny zeznał, że w czasie pierwszej zmiany PKW w Afganistanie nie dochodziły do niego sygnały o kłopotach i konfliktach dotyczących działania służb. Przyznał, że pod koniec jej trwania dowiedział się o dwóch takich przypadkach.

Pierwszy to meldunek dowódcy kontyngentu gen. Marka Tomaszyckiego ws. oficera służb, który zarekwirował generałowi komputer. Miał on rzekomo zawierać, na  jawnym dysku, tajne informacje.

Drugi dotyczył oficera, który odwołał się od negatywnej oceny, jaką wystawił mu gen. Tomaszycki. "Głównie chodziło o to, że służby zamiast przekazywać informacje najpierw dowódcy kontyngentu, przekazywały je swoim przełożonym do  kraju" - podał.

Wskutek ostrzału z moździerza i wielkokalibrowego karabinu maszynowego w  sierpniu 2007 z rąk polskich żołnierzy w okolicy wioski Nangar Khel w  Afganistanie zginęło na miejscu sześć osób - dwie kobiety, mężczyzna i troje dzieci. Dwie kolejne zmarły w szpitalu.

Sześciu wojskowych jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi dożywocie, jeden o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do  15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - 25 lat więzienia. Żołnierze nie przyznają się do winy.

Kolejna rozprawa - 30 kwietnia.

ND, PAP