Wyroki za odwiezienie radiowozem urzędnika MSWiA utrzymane w apelacji

Wyroki za odwiezienie radiowozem urzędnika MSWiA utrzymane w apelacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyroki roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata wobec b. wysokiego rangą urzędnika MSWiA Tomasza S. i b. szefa stołecznego komisariatu kolejowego Waldemara P., skazanych za przekroczenie uprawnień, utrzymał we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie.

Tym samym sąd nie uwzględnił apelacji obrońców. Wyroki są prawomocne. "Sąd nie dopatrzył się żadnych uchybień w uzasadnieniu wyroku I instancji" - powiedziała sędzia Małgorzata Radomińska.

Dodała, że zachowanie obu skazanych było naruszeniem ślubowania policyjnego, zasad funkcjonowania policji oraz działaniem wbrew interesowi publicznemu.

Proces dotyczył odwiezienia w grudniu 2006 roku - na polecenie P. - byłego dyrektora departamentu bezpieczeństwa publicznego MSWiA Tomasza S. z Warszawy do domu w Siedlcach, gdy ten spóźnił się na pociąg. Dwóch policjantów - sierżant Justyna Zawadka i mł. aspirant Tomasz Twardo z komisariatu na Dworcu Centralnym - zginęło, wracając z Siedlec, gdy ich nieoznakowany radiowóz wpadł do rozlewiska. Zaginionych funkcjonariuszy poszukiwano w całym kraju ponad trzy doby.

Apelacje od wyroku wydanego w grudniu ub. roku przez stołeczny sąd rejonowy złożyli obrońcy oskarżonych. Wnieśli oni o uniewinnienie swych klientów bądź przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania w I instancji. Prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych - bliskich zmarłych policjantów - wnioskowali o utrzymanie wyroku i nieuwzględnianie apelacji.

W ocenie sądu okręgowego w wyroku I instancji prawidłowo i dokładnie oceniono wszystkie dowody w sprawie.

Wcześniej broniący Waldemara P. mec. Piotr Wieczorek argumentował, że sąd I instancji nie wykazał, że oddelegowanie policjantów do odwiezienia urzędnika przyczyniło się do naruszenia interesu publicznego. "Samo wydelegowanie dwóch funkcjonariuszy nie naruszyło koniecznej ochrony na dworcu, gdyż w komisariacie pozostała dostateczna liczba funkcjonariuszy" - mówił. Wskazywał, że po oddelegowaniu dwóch policjantów do odwiezienia Tomasza S. w komisariacie pozostało 11 funkcjonariuszy, tymczasem obecnie obsada tego posterunku w nocy jest dziewięcioosobowa.

Z kolei zdaniem obrońcy Tomasza S., mec. Andrzeja Urbańskiego, sąd I instancji nie odniósł się do różnicy w wyjaśnieniach obu oskarżonych odnośnie prośby o odwiezienie do domu w Siedlcach.

Jednak sąd II instancji nie podzielił tych argumentów. "Służba wymaga, aby funkcjonariusze byli zawsze gotowi do działania i nie znaczy to, że jak nic się nie dzieje to można zmniejszyć obsadę posterunku lub w ogóle go zamknąć" - mówiła Radomińska.

Skazanym nie przysługuje kasacja, gdyż mogą ją złożyć wyłącznie osoby ukarane bezwzględnym więzieniem, a nie skazane na karę w zawieszeniu. Zarówno Waldemar P. jak i Tomasz S. nie pracują już w policji.

Mężczyźni zostali skazani za przekroczenie uprawnień - sądy wskazały, że sam wypadek zakończony śmiercią policjantów był nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności.

ND, PAP, keb