"Sp.... dziadu" nie znieważa prezydenta

"Sp.... dziadu" nie znieważa prezydenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Słowa "Sp... dziadu", które wykrzyczał w kierunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas jego wizyty w Lublinie Przemysław D. nie znieważyły prezydenta - uznała prokuratura w Lublinie. O decyzji prokuratury zadecydował językoznawca z Uniwersytetu Warmińskiego-Mazurskiego. Prokuratura na razie nie ujawniła treści opinii - najpierw ma się z nią zapoznać Lech Kaczyński.
Przemysław D. wykrzyczał obelgę w czasie spotkania prezydenta z mieszkańcami Lublina w październiku 2008. Po zatrzymaniu tłumaczył, że swoje słowa skierował nie do prezydenta, ale do innego uczestnika spotkania. Prokuratura, która podjęła sprawę z urzędu wystąpiła o opinię do biegłego językoznawcy w tej sprawie. Przez kilka miesięcy nikt nie chciał się jednak podjąć wydania opinii (odmówił m.in. prof. Jerzy Bralczyk). Śledczy chcieli się dowiedzieć, jaki jest ładunek emocjonalny słów "spieprzaj dziadu". Wreszcie znalazł się jednak jeden śmiałek.

 - Mogę potwierdzić, że niewątpliwie decydująca w tej sprawie była opinia biegłego. Biegła dokonała analizy lingwistycznej słów użytych przez podejrzanego. Wnioski z tej opinii były jednym z tych dowodów, które stanowiły podstawę umorzenia tego postępowania - przyznaje prokurator Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.


Słów "Spieprzaj dziadu" użył przed laty sam Lech Kaczyński. Wypowiedział je w 2002 roku, gdy ubiegał się o fotel prezydenta stolicy, pod adresem starszego mężczyzny agresywnie odnoszącego się do kandydata na prezydenta Warszawy.

TOK FM, arb