Prezes: Totalizator Sportowy nie ma nic wspólnego z aferą hazardową

Prezes: Totalizator Sportowy nie ma nic wspólnego z aferą hazardową

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezes Totalizatora Sportowego Sławomir Dudziński powiedział przed hazardową komisją śledczą, że kierowana przez niego spółka nie ma żadnego związku z tzw. aferą hazardową.
"Spółka, którą kieruję - Totalizator Sportowy - nie ma żadnego związku z aferą hazardową, która jest badana przez wysoką komisję" - powiedział Dudziński w swoim słowie wstępnym.

Współpraca z GTech-em

Posłowie pytali go m.in. o umowę TS z partnerem biznesowym - firmą GTech. Zbigniew Wassermann (PiS) spytał m.in. czy umowa ta, która kończy się w 2011 r., stwarza zagrożenie dla interesów finansowych Totalizatora i skarbu państwa. Prezes TS powiedział jednak, że o szczegółach związanych z tą umową może powiedzieć tylko na zamkniętym posiedzeniu komisji. Wówczas poseł PiS złożył wniosek o zorganizowanie przesłuchania Dudzińskiego także w trybie niejawnym.

Dudziński zaznaczył, że umowa ta określa precyzyjnie warunki współpracy TS z GTech-em. "Zadania dla operatora (GTech), które ma wykonać, obowiązki operatora, które na nim spoczywają. Zdefiniowane są produkty, które operator ma obsługiwać. Zdefiniowane są również sposoby wynagradzania tego operatora. Oczywistym jest, że każda firma współpracująca z TS będzie dbała również o swoje wyniki" - odparł pytany, czy interesy GTech w Polsce są tożsame z interesami TS.

Będzie przesłuchanie tajne?

Początkowo wyglądało na to, że niejawne przesłuchanie Dudzińskiego może odbyć się jeszcze w środę, ale niektórzy posłowie zwracali uwagę, że na ten dzień przewidziane jest przesłuchanie jeszcze jednego świadka i może nie starczyć czasu. Ostateczna decyzja w sprawie terminu ewentualnego przesłuchania Dudzińskiego na posiedzeniu zamkniętym jeszcze nie zapadła.

O konkursie na członka zarządu dowiedziałem się po fakcie

Prezes TS mówił ponadto przed komisją śledczą, że o konkursie na członka zarządu TS w 2009 roku - w którym chciała wziąć udział Magdalena Sobiesiak, córka biznesmena branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka - dowiedział się po jego ogłoszeniu. "Nie interesuję się tymi sprawami. Jest to rola Rady Nadzorczej, oni są zobowiązani uruchomić stosowną procedurę" - powiedział Dudziński. Informacja o uruchomieniu konkursu ukazała się w "Rzeczpospolitej" 23 lipca 2009 roku.

Jak mówił, "jest rzeczą naturalną", że po odwołaniu jednego członka zarządu przez Radę Nadzorczą ma ona obowiązek przeprowadzić konkurs na to stanowisko. "Od momentu, kiedy został odwołany pan Piotr Gosek (z funkcji członka zarządu TS) byłem przekonany, że lada chwila będzie ogłoszony konkurs. Gdy konkurs został ogłoszony, w tym momencie się dowiedziałem o ogłoszeniu tego konkursu" - powiedział prezes TS.

Zaznaczył, że między nim a Goskiem nie było konfliktu, a jedynie różnica zdań dotycząca działalności TS. "Współpraca z Goskiem nie odbiegała od standardowej współpracy z innymi członkami zarządu" - zapewniał.

"Nie znam Sobiesiakówny"

Dudziński powiedział, że nie zna Magdaleny Sobiesiak. Jak mówił, o tym, że chce ona wystartować w konkursie na członka zarządu TS, dowiedział się dopiero po wybuchu tzw. afery hazardowej 1 października 2009 roku. Zaznaczył, że między 23 lipca a 1 października nie docierały do niego sygnały dotyczące tego konkursu. "Nie interesowałem się tym" - dodał Dudziński.

Magdalena Sobiesiak złożyła aplikację w konkursie na członka zarządu TS 18 sierpnia 2009 r.; przeszła pierwszy etap rekrutacji, jednak dwa dni przed decydującą rozmową z Radą Nadzorczą spółki zrezygnowała.

Jak wynika z informacji zawartych w dokumencie CBA z września 2009 r., to jej ojciec próbował załatwić dla niej intratną posadę. Według dokumentu, Sobiesiak kontaktował się w tym celu m.in. z ówczesnym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim oraz szefem jego gabinetu politycznego Marcinem Rosołem. Zgodnie z materiałem CBA, w końcu pojawił się pomysł "usadowienia" Magdaleny Sobiesiak w zarządzie Totalizatora Sportowego.

W sprawę udziału Magdaleny Sobiesiak w konkursie TS zaangażował się Marcin Rosół, który m.in. 26 czerwca 2009 r. wysłał wiceministrowi skarbu Adamowi Leszkiewiczowi maila z jej CV. Jednak 24 sierpnia Rosół spotkał się z M. Sobiesiak i powiedział jej, że nie ma przeszkód merytorycznych i formalnoprawnych, aby kandydowała, jednak z uwagi na donosy zasugerował jej, aby wycofała aplikację.

Nie rozmawiałem z Chlebowskim, Drzewieckim, Rosołem, Schetyną, Szejnfeldem...

Dudziński zeznał, że nigdy nie rozmawiał w sprawie Totalizatora Sportowego i ustawy hazardowej z b. przewodniczącym klubu PO Zbigniewem Chlebowskim, b. ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim, szefem jego gabinetu politycznego Marcinem Rosołem, z b. wicepremierem Grzegorzem Schetyną ani z b. wiceministrem gospodarki Adamem Szejnfeldem. "Nie rozmawiałem z tymi osobami" - podkreślił.

Dodał, że dwa lub trzy razy rozmawiał z Drzewieckim na temat wpływów przekazywanych przez TS na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej.

Zapewnił też, że nie rozmawiał na ten temat z osobami związanymi z tzw. prywatnym sektorem rynku hazardowego. Dodał, że nie ma wiedzy na temat jakichkolwiek nieformalnych wpływów na tok procesu legislacyjnego.

Dudziński powiedział, że zapoznał się z niektórymi dokumentami dotyczącymi nowelizacji ustawy hazardowej w latach wcześniejszych, które wychodziły ze spółki i - jak zaznaczył - "zarządy TS zawsze postulowały o pewien pakiet zmian korzystnych dla Totalizatora", a różnice polegały jedynie na szczegółach. Zeznał, że większość tych propozycji była ukierunkowana na to, "aby TS osiągał lepsze przychody, żeby operatywność spółki była lepsza, żeby spółka mogła łatwiej wprowadzać nowe produkty".

Prezes Totalizatora wyjaśnił, że w kwestii kolejnych nowelizacji ustawy hazardowej zarząd TS zawsze stosował tę samą procedurę. Jak zaznaczył, gdy ukazywała się propozycja kolejnej noweli ustawy hazardowej, TS pisał w tej sprawie pismo do nadzorującego spółkę Ministerstwa Skarbu; po tym piśmie zwykle była rozmowa z wiceministrem skarbu państwa Adamem Leszkiewiczem o poszczególnych postulatach TS i wyjaśnianie ich. "Tylko do tych rozmów się to sprowadzało. Z nikim nie rozmawiałem na temat tworzenia ustaw" - podkreślił.

Dudziński mówił także o kondycji finansowej TS. Według niego w 2008 r. przychody firmy wynosiły 3 mld 450 mln zł, z czego 1,770 mld zł trafiło do skarbu państwa. Poinformował, że w tym samym roku prywatny sektor rynku hazardowego związany z automatami o niskich wygranych miał przychód na poziomie ok. 10 mld zł, z czego do kasy państwowej w postaci podatków trafiło jedynie 420 mln zł. "Pod kątem odprowadzenia podatków jesteśmy zdecydowanym liderem tego rynku. Wpłacamy więcej niż cały pozostały rynek hazardu" - powiedział Dudziński.

Zapewnił, że TS za jego prezesury osiągnął rekordowe wyniki i co za tym idzie odprowadził do skarbu państwa rekordową dywidendę. Ocenił, że TS nadal jest w dobrej kondycji. Dodał jednak, że zarząd spółki zauważa pewne niepokojące zjawiska na rynku, ale pracuje nad tym, żeby sprzedaż produktów Totalizatora osiągnęła założony na ten rok poziom.

Pytany o wpływ na przychody TS nowej ustawy hazardowej - która przewiduje m.in. stopniową likwidację automatów do gier poza kasynami - ocenił, że rynek hazardu nie zna próżni i dlatego on liczy, że gracze pozbawieni możliwości gry na automatach będą kupować produkty Totalizatora.

Pytany o wpływ tzw. afery hazardowej na sytuację Totalizatora powiedział, że zlecił przeprowadzenie badań w tej kwestii. "Mamy wyniki wstępne. W tej chwili je analizujemy i jest istotny wpływ. Niektórzy gracze wręcz przestali grać - wynika z tych badań - w momencie, jak zaczęła się afera hazardowa" - powiedział Dudziński. Dodał, że w przyszłym tygodniu wyniki tych badań zostaną zaprezentowane Radzie Nadzorczej TS. Zgodził się przekazać je komisji.

PAP, im