Tusk: prezydent musi zrozumieć kto tu prowadzi politykę zagraniczną

Tusk: prezydent musi zrozumieć kto tu prowadzi politykę zagraniczną

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost 
Źle by było, gdyby każde ważne wydarzenie poprzedzała "domowa awantura" w Polsce - tak premier Donald Tusk skomentował doniesienia "Rzeczpospolitej", że prezydent Lech Kaczyński oczekuje informacji o planach premiera w związku ze szczytem w Waszyngtonie. Tusk dodał, że prezydent powinien wreszcie zrozumieć, że polski ustrój określa kto prowadzi w Polsce politykę zagraniczną.
"Rzeczpospolita" podała, że prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zapowiada, iż będzie domagać się informacji, jakie plany ma premier w związku z udziałem w szczycie dotyczącym rozbrojenia nuklearnego, który odbędzie się w dniach 12-13 kwietnia w Waszyngtonie. "Rz" cytuje wiceszefa BBN Witolda Waszczykowskiego, który powiedział: "Prezydent powinien wiedzieć, do czego rząd się przygotowuje i czy nie podejmuje zobowiązań rozbrojeniowych".

"Nie mam jakichś tajemnych planów co do przyszłości broni jądrowej w Polsce, natomiast uważam, że prezydent Kaczyński, szczególnie jego współpracownicy, powinni wreszcie zrozumieć, że polski ustrój, polska konstytucja, także interpretacja Trybunału Konstytucyjnego, wyraźnie mówią, kto prowadzi w Polsce politykę zagraniczną" - powiedział premier dziennikarzom w Brukseli, pytany o artykuł w "Rz".

"Źle by się stało, gdyby każde ważne zdarzenie dla Polski, czy to jest Katyń, czy konferencja waszyngtońska, czy wiele innych sytuacji, żeby obecność Polaka tam poprzedzana była taką domową awanturą. Mam nadzieję, że wreszcie niektórzy zrozumieją, że to nie służy Polsce"- dodał szef rządu.

Nawiązując bezpośrednio do wypowiedzi Waszczykowskiego, Tusk powiedział: "Mogę wszystkich uspokoić, że na pewno nie podejmę w Waszyngtonie decyzji, że się rozbroimy z naszych bomb atomowych. Pierwszy powód jest znany, jeszcze nie mamy (bomb atomowych). Staram się trochę pół żartem, pół serio rozładować atmosferę".

Tusk czuje się zażenowany

Premier zaznaczył, że "nie chce nikogo dotknąć", ale "ma problem, czy ma odmawiać szefom rządów (...) tylko dlatego, że w Polsce niektórzy politycy uważają, że głównym problemem są wyścigi: kto, gdzie i kiedy usiądzie".

"Otrzymałem zaproszenie od prezydenta USA i telefoniczne, i poprzez korespondencję. Wydaje się, że dla Polski najważniejsze jest, aby możliwie rzadko dochodziło do takich krępujących sytuacji, że ktoś ciągle podnosi rękę i mówi +ja wolę, żebym ja pojechał+. Czuję się zażenowany, bo to są poważne sprawy" - mówił Tusk.

Premier dodał też, że "nie jest tajemnicą" ani organizacja szczytu w sprawie rozbrojenie nuklearnego w Waszyngtonie, ani fakt zaproszenia na to spotkanie Polski.

Tusk, pytany, czy przed wyjazdem na szczyt skonsultuje się z prezydentem, zadeklarował, że jest gotowy do rozmowy i konsultacji. "Natomiast zawsze będę przestrzegał tych, którzy zachowują się w taki sposób, który może Polskę ośmieszyć" - dodał.

PAP, im