Votum

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejm udzielił wotum zaufania rządowi Leszka Millera. Rząd poparło 306 posłów, 140 było przeciw, zaś 1 wstrzymał się od głosu. Większość bezwględna wynosiła 224 głosy.
Oddycham z ulgą, bo już ten moment wotum zaufania mam za sobą - mówił premier po ogłoszeniu wyników głosowania Sejmu w sprawie wotum zaufania dla jego gabinetu.
"Teoretycznie mogłem być spokojny, bo kluby wypowiedziały się wcześniej, jak będą głosować, ale to nigdy nie wiadomo" - zaznaczył premier.
Czwartkowe expose premiera opozycja przyjęła z ostrą krytyką, ale w wystąpieniach klubowych pojawiła się ostrożna życzliwość i zapowiedź wspierania rządu w niektórych sprawach. Plan działań rządu chwaliła koalicja rządząca SLD-UP-PSL.
Premier z ław rządowych wysłuchał wiele cierpkich uwag dotyczących jego piątkowego wystąpienia - expose ostro recenzowali liderzy Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodzin. Samoobrona poparła rząd warunkowo.
Wystąpienie szefa Samoobrony wywołało wesołość i śmiech na sali już od pierwszych zdań, które poświęcił zamiast expose posłom Platformy. Andrzej Lepper zadeklarował, że wykupi dla nich czas w telewizji - ile tylko będzie trzeba - by mogli powiedzieć, jak się w młodym wieku dochodzi do wielomiliardowych majątków.
Debata miała niecodzienny przebieg, swoje wystąpienie przerwał Jarosław Kaczyński, który źle się poczuł. Dokończył je później. "Przepraszam Wysoką Izbę. Nigdy mi się nic podobnego nie zdarzyło. Widocznie nastrój tej Izby jest szczególny" - powiedział Kaczyński.
Nieoczekiwanie także doszło do przerwy podczas zadawania pytań premierowi. Prowadzący wtedy obrady wicemarszałek Andrzej Lepper zadekretował, że postawienie pytania nie może trwać dłużej niż minutę. Jednemu z posłów Ligi Polskich Rodzin, który przekroczył ten czas, wyłączył nawet mikrofon. Zaprotestowali posłowie PiS i Ligi.
Ludwik Dorn zażądał zebrania Konwentu Seniorów, by ustosunkował się do - jak to określił - "niespotykanego w dziejach parlamentaryzmu III RP sposobu prowadzenia obrad". Na protesty z prawej strony sali Lepper odpowiadał: "Te polemiki są zbyteczne. Byłbym zdziwiony, gdybyście poszli spać i nie zrobili żadnej wolty". Dwa razy ogłaszane były przerwy. Do akcji wkroczył marszałek Marek Borowski, który w końcu zastąpił Leppera w  prowadzeniu obrad. Upomniał posłów za niewłaściwe zachowanie i przyznał, że zwyczajem sejmowym nie jest ograniczanie czasu zadawania pytań podczas debaty.
Jerzy Jaskiernia mówił w czasie debaty, że gabinet Millera otrzyma poparcie od klubu SLD, bo Polska potrzebuje silnego i sprawnego rządu, który stworzy solidne perspektywy dla państwa. Janusz Lisak z Unii Pracy ocenił, że przedłożony przez Millera program jest "programem ratunkowym" i "ostatnią deskę ratunku dla Polski". "Rząd Leszka Millera zerwie z niechlubną przeszłością rządów prawicy, która traktowała państwo jak łup do podziału między zwycięzców i ich kolesiów" - oświadczył.
Franciszek Stefaniuk (PSL) odnosząc się do zadań czekających rząd sparafrazował znaną wypowiedź Leszka Millera. "Ważne jest jak mężczyzna zaczyna, ważniejsze jest jak kończy, ale najważniejsze jest, co zrobi od początku do końca" - mówił były marszałek Sejmu. Ocenił, że PSL odnalazło w expose premiera elementy swojego programu. Stefaniuk zwrócił jednak uwagę, że ludowcy przywiązują ogromną wagę do wprowadzenia podatku importowego, "odejścia od liberalnej doktryny gospodarczej" oraz wspierania rolnictwa przez państwo.
Samoobrona poparła rząd pod warunkiem, że będzie przedstawiał projekty ustaw, które "załatwią najpilniejsze sprawy". Na  wystąpienie Leppera żywo reagowała sala. Były oklaski, wybuchy śmiechu i okrzyki z sali. Lepper powtórzył w swoim pierwszym sejmowym wystąpieniu, że "Balcerowicz musi odejść". Zaproponował, budząc wesołość posłów, żeby Leszek Balcerowicz - na dużej tablicy ustawionej w Sejmie - wytłumaczył wzór, według którego oblicza stopy procentowe. "Bo ja nie rozumiem tego" - mówił. Lider PO Maciej Płażyński uznał, że Miller, porównując trudności, przed jakimi stoi jego rząd do wyzwań, jakie miał przed sobą gabinet Tadeusza Mazowieckiego, "złożył świadectwo pychy politycznej" i podważył sens dokonań wszystkich rządów ostatnich 12 lat. Powiedział, że choć Platforma nie udzieli rządowi wotum zaufania, to nie wyklucza kooperacji z nim. Płażyński zadeklarował, że rząd Millera może liczyć na wsparcie w takich sprawach, jak obrona Polski przed zagrożeniami zewnętrznymi, uzdrawianie finansów publicznych, integracja z Unią Europejską.
Szef klubu PO ocenił, że czwartkowe wystąpienie Millera cechowało "swoiste pustosłowie i brak konsekwencji". "W expose było dużo celów, jakie rząd chce zrealizować. Wiemy co, ale nie wiemy, jak rząd chce to zrobić" - dodał. "Panie premierze, proszę powiedzieć wprost, o ile realnie wzrosną podatki pod pańskim rządem" - pytał Millera. Jako powód, dla którego Platforma odmawia swojego zaufania rządowi, Płażyński wymienił też dotychczasową praktykę działania gabinetu Millera. "Minął dopiero tydzień od powołania rządu, a wiele decyzji, jakie podejmuje rządząca większość, budzi zdumienie i mamy poważne obawy o przyszłość" - mówił.
Jarosław Kaczyński argumentował, że klub PiS będzie z pełnym przekonaniem głosował przeciwko wotum zaufania dla rządu dlatego, że "chce bronić demokracji". Kaczyński mówił, że PiS będzie życzliwie odnosić się do gabinetu Millera, bo zależy mu na sukcesach narodu, a te są zawsze związane z sukcesami rządu. Dodał jednak, że "owa życzliwość nie może mieć charakteru bezrefleksyjnego".
LPR nie poparła rządu m.in. dlatego, że zapowiedział działania na rzecz integracji Polski z Unią Europejską. Naród polski - jak zapewnił szef klubu Ligi Marek Kotlinowski -  może być pewien, że Liga Polskich Rodzin nie pozwoli na "jakiekolwiek ustępstwa za jakiekolwiek srebrniki".
Wydarzeniem stało się wystąpienie Jana Marii Rokity (PO). Zacytował on słowa Miller z debaty w 1997 r. nad expose Jerzego Buzka. "Usłyszeliśmy przemówienie ogólnikowe, bez konkretów, pozbawione kalendarza realizacji koalicyjnych planów, będące na dobrą sprawę pierwszą częścią odnoszącą się do rządowych zamiarów dotyczących wydatków państwa. Czekamy na część drugą wskazującą źródła pokrycia tych wydatków" - przypomniał Rokita słowa Millera i zwrócił się do niego mówiąc: "Czekamy, panie premierze". Na koniec wystąpienia zadedykował premierowi przysłowie: "Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada" i ostrzegł Millera, że "jak będzie tak dalej mówił, a rząd dalej tak postępował", to on będzie go dalej cytował. "Tyle, że nie będę pana cytował z pańskiego wystąpienia sprzed czterech lat, tylko będę cytował miesiąc po miesiącu to, co pan premier mówił o poprzednich rządach" - ostrzegł Rokita. Miller wielokrotnie tłumił śmiech słuchając wypowiedzi Rokity.
W wystąpieniu przed głosowaniem wotum zaufania Miller powiedział, że nie byłby sobą, gdy nie nawiązał do wystąpienia Rokity. Uznał, że Rokita - "intelektualna i polityczna podpora rządu AWS i UW, a wcześniej rządu pani premier Hanny Suchockiej, pozazdrościł dyżurnemu satyrykowi kraju i zapragnął zostać dyżurnym satyrykiem Sejmu". Miller zasugerował, że Rokita mógłby zostać kronikarzem rządu.
W rewanżu Miller postanowił również zacytować fragmenty wystąpienia Rokity z debaty nad expose Buzka w 1997 r. "+I wbrew temu, co powiedział pan Leszek Miller, nie sądźcie, że jak w 1989 roku my znowu nie umiemy rządzić. My umiemy rządzić+ - podkreślił pan poseł Rokita. +To wy teraz po raz pierwszy w swojej historii+ - mówił pan poseł do nas - +macie się sprawdzić jako poważna opozycja i to będzie chyba dla was trudniejszy egzamin niż dla nas egzamin z rządzenia+" - przytoczył słowa Rokity, wywołując wesołość na sali, także Rokity.
"Czy dalej pan tak uważa, panie pośle?" - zapytał Miller.
em, nat, pap

Czytaj też: Exposé