O przyjęcie dezyderatu Macierewicz apelował, po wysłuchaniu przez komisję prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i kierownictwa prokuratury wojskowej. Seremet przyznawał, że w śledztwie nie będzie istotnego postępu bez uzyskania przez polską prokuraturę oryginałów "czarnych skrzynek" rozbitego samolotu, możliwości przebadania wraku maszyny i protokołów sekcji zwłok ofiar katastrofy. Dodawał, że polska prokuratura jest "końcowym ogniwem łańcucha przekazywanych materiałów" i że także prokuratura rosyjska nie ma jeszcze dostępu do części istotnych dowodów, którymi dysponuje MAK. Przygotowany przez posłów PiS projekt dezyderatu mówił, że komisja "z niepokojem" przyjęła informacje o trudnościach w pozyskiwaniu materiałów od strony rosyjskiej, szczególnie, że sytuacja taka trwa już dłuższy czas i że dalsza przewlekłość "w sposób niebezpieczny przyczynić się może do dalszej utraty istotnych dowodów w sprawie".
Autorzy projektu dezyderatu wskazują na jeden z przepisów Konwencji Chicagowskiej, gdzie mówi się, że "państwo miejsca zdarzenia podejmuje badanie okoliczności wypadku i ponosi odpowiedzialność za prowadzenie takiego badania. Może ono jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy". Odwołując się do tego zapisu, autorzy projektu dezyderatu chcieli zwrócić się do premiera, by wystąpił do władz rosyjskich o przejęcie przez Polskę postępowania ws. katastrofy w zakresie zbadania oryginałów czarnych skrzynek, zabezpieczenia i przebadania miejsca katastrofy oraz pozostałości wraku rozbitego samolotu.
Polska prokuratura już w pierwszym z pięciu wysłanych do Rosji wniosków o pomoc prawną zwróciła się o udostępnienie do badań oryginałów czarnych skrzynek, proszono też o przekazanie nam do badań wraku samolotu. Wiadomo też, że w kolejnym, szóstym, wniosku prokuratura chce się zwrócić do strony rosyjskiej o zabezpieczenie szczątków samolotu przed skutkami atmosferycznymi. Jak wynika z wniosków po lipcowej konferencji naukowej Instytutu Ekspertyz Sądowych, żaden przepis polskiego prawa nie reguluje kolejności dostępu do materiałów dowodowych przy badaniu katastrof lotniczych. Wskazano, że standardy europejskie wskazują na pierwszeństwo dla wskazań dotyczących bezpieczeństwa transportu, zaś ustalanie winnych następuje później.
PAP, arb