Ziobro zaznacza, że Joanna Kluzik-Rostkowska wykonała ciężką pracę jako szefowa sztabu Jarosława Kaczyńskiego, ale dodaje, że "przyjęta strategia była błędna". - Nie wszedłem do sztabu, gdyż uważałem, że sukces może przynieść inna strategia. Należało pokazywać różnice w poglądach Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego na prezydenturę i ważne polskie sprawy - tłumaczy.
Zdaniem Ziobry media pisząc o ostrej retoryce PiS powinny przyjrzeć się temu, jakim językiem posługują się politycy PO. - Palikot w oszczerczy sposób pomówił tragicznie zmarłego prezydenta. Twierdził, że był on pijany na pokładzie samolotu, jest więc odpowiedzialny za wypadek i ma „krew na rękach". Domagał się od Jarosława Kaczyńskiego oraz od córki pary prezydenckiej przeprosin za śmierć pozostałych ofiar. Te niezwykle haniebne kłamstwa i ataki muszą mieć poparcie Donalda Tuska. To smutne, że media w Polsce nie potępiają Palikota. Zamiast stosować wobec niego ostracyzm, godzą się na taką brutalność w życiu publicznym - ubolewa Ziobro.
Pytany o nazwanie przez Macierewicza katastrofy w Smoleńsku "zbrodnią" Ziobro tłumaczy, że Macierewicz "użył tego słowa w znaczeniu potocznym". - W słowniku języka polskiego można znaleźć definicję zbrodni rozumianej jako czyn, który spotkał się z potępieniem społecznym. Dyskusja o słowach Macierewicza nie może zastąpić refleksji o tym, co i dlaczego stało się w Smoleńsku. Nie możemy też zapomnieć, że zarzuty wobec prezesa PiS dotyczące zmiany wizerunku po 4 lipca są konsekwencją błędnego założenia, by milczeć o Smoleńsku przed wyborami - podkreśla Ziobro."Rzeczpospolita", arb