Kopacz zdradza szczegóły identyfikacji ciał: widok był gorszy niż myślałam

Kopacz zdradza szczegóły identyfikacji ciał: widok był gorszy niż myślałam

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
Minister zdrowia Ewa Kopacz w wywiadzie, którego udzieliła Teresie Torańskiej dla „Dużego Formatu” opowiedziała o doświadczeniach związanych z identyfikacją ciał ofiar katastrofy w Smoleńsku. Kopacz podzieliła się również osobistymi przeżyciami związanymi z ciężką pracą grupy polskich specjalistów, której przewodniczyła w Moskwie. Mówiła też o życzliwości, jaką w tym trudnym momencie okazali Rosjanie.
Minister zdrowia Ewa Kopacz towarzyszyła rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej podczas pobytu w Moskwie. To ona jako jedna z pierwszych identyfikowała też ciała pasażerów prezydenckiego Tu-154. – Spotkaliśmy się przy okrągłym stole w gabinecie premiera. Premier Tusk był przybity. Moi koledzy, twardzi faceci, siedzieli ze spuszczonymi głowami (…) Nagle wchodzi Michał Boni i mówi, że dzwonią rodziny ofiar, chcą jechać do Moskwy i pytają, czy premier może im w tym pomóc. (…) Premier spojrzał na nas (…) I zapytał: czy oni powinni tam jechać sami? (…) Powiedziałam: no to lecę z nimi – opisywała Kopacz moment podjęcia decyzji o wyjeździe do Moskwy.

Minister Zdrowia cały czas podkreślała również swoją ogromną wdzięczność za pomoc, jaką na miejscu udzielali Rosjanie. Chwaliła profesjonalizm, zaangażowanie i otwartość strony rosyjskiej. Opisywała  opiekę, jaką na miejscu Rosjanie otoczyli rodziny ofiar. Bliscy, którzy przyjechali by zidentyfikować ciała zmarłych musieli się bowiem zmierzyć z ekstremalnie trudną sytuacją. Tak trudną, że sama Kopacz przyznała, iż pobyt w Moskwie był jej najtrudniejszym doświadczeniem zawodowym.

Grupa polskich ekspertów, której przewodniczyła minister zdrowia liczyła około 30 osób. W jej skład wchodziło m.in. pięciu psychologów, czterech lekarzy sądowych z Zakładu Medycyny Sądowej, genetycy z policji oraz minister Tomasz Arabski z Kancelarii Premiera i wiceminister Jacek Najder z MSZ. Kopacz powiedziała, że żadna z tych osób nie pytała o pieniądze, a specjaliści od medycyny sądowej – budzeni w środku nocy – bez wahania zgodzili się następnego dnia (11 kwietnia) rano wsiąść do samolotu.

„Przygnębiający widok"

Kopacz przyznała, że nie była gotowa na to, co zobaczyła w moskiewskim zakładzie medycyny sądowej. Polską delegację przywitali szef Biura Ekspertyz Władimir Żarow oraz minister zdrowia Tatiana Golikowa. Sam ośrodek sprawił na polskiej minister zdrowia wrażenie estetycznego, urządzonego z lekkich przepychem i przede wszystkim spełniającego najwyższe standardy europejskie. Kopacz opisała także pierwszą wizytę już w samy prosektorium. – Zeszliśmy schodami. Całą grupą. Byłam przygotowana na to, że zwłoki będą leżały na stołach prosektoryjnych. (…) Nagle zorientowałam się, że zostałam sama. Reszta cofnęła się na górę. Widok był przygnębiający. Stał rząd chłodni. Nigdy nie widziałam tylu chłodni w jednym pomieszczeniu – relacjonowała Teresie Torańskiej minister zdrowia.

- Odruchowo otworzyłam jedną chłodnię. Były półki na wyciągach. Pociągnęłam za jedną półkę, drugą, trzecią. Zamknęłam. To nie był widok, jakiego się spodziewałam. Pomyślałam, że źle trafiłam. Otworzyłam drugą chłodnię, było gorzej, w trzeciej, czwartej, piątej...coraz gorzej – opowiadała dalej Kopacz. Najtrudniejszym zadaniem dla szefowej resortu zdrowia miało się okazać przygotowanie rodzin ofiar do tego, co zobaczą podczas identyfikacji ciał swoich bliskich.

Kiedy do Moskwy przyjechała pierwszy grupa Polaków, licząca 116 osób, obowiązkiem minister Kopacz było przygotować ich na to, co jutro zobaczą. - Starałam się im przekazać, że widok, jaki zobaczą, nie będzie widokiem, jakiego się spodziewają. Że w wielu przypadkach to nie będzie cała postać – mówiła Kopacz. Minister zdrowia powiedziała, że w tym momencie pomoc psychologów i lekarzy była niezwykle potrzebna. Sytuacja była jednak tak napięta, że dwóch psychologów załamało się i musiało wracać do Polski.

Identyfikacja - stos zdjęć kompletnych i niekompletnych ciał

Kopacz opisała też, jak wyglądał proces identyfikacji zwłok. Strona rosyjska podeszła do tego trudnego zadnia bardzo profesjonalnie. Lekarze starali się bowiem w jak najmniejszym stopniu narażać rodziny na ekstremalny stres związany z widokiem zmasakrowanych zwłok.

- W sali wykładowej posadzono mnie przy stole prezydialnym obok szefa zakładu i rosyjskiej minister. Na stole leżały stosy zdjęć kompletnych lub niekompletnych ciał oznakowanych numerami. Obok siedzieli śledczy, tłumacze, psycholodzy i pracownicy naszych konsulatów. Szef biura i przedstawiciel rosyjskiego ministerstwa zdrowia wyjaśniali rodzinom ofiar całą procedurę, przez jaką muszą przejść – opowiadała Kopacz.

Najbliżsi ofiar musieli najpierw odpowiadać na pytania śledczych, co niejednokrotnie wiązało się ze żmudną oraz biurokratyczną procedurą. Rodziny opisywały znaki szczególne ofiar, a śledczy pokazywali zdjęcia charakterystycznych fragmentów ciała.

- Śledczy wypytywał o znaki szczególne - pieprzyki, blizny pooperacyjne, koronki zębowe. I pokazywał zdjęcia z fragmentami ciał - opowiada. - Jeśli rodzina rozpoznała w nich swego bliskiego zapraszano ją do sali okazań – mówiła Kopacz. Minister zdrowia przyznała też, że także dla ekipy polskich specjalistów, którzy pracowali w Moskwie, identyfikacja była niezwykle trudnym doświadczeniem. Wielu z nich do dziś nie może się po tym pozbierać psychicznie.

Rosjanie działali profesjonalnie

Kopacz z wdzięcznością i uznaniem wypowiadała się o pomocy, którą w czasie pobytu polskich rodzin w Moskwie udzielili Rosjanie. Minister zdrowia chodziło zarówno o przygotowanie warunków noclegu, posiłków, a nawet ubrań dla zmarłych,  jaki i o koordynację pracy rosyjskich i polskich specjalistów oraz przedstawicieli władz. - Wszystko, co nam dawali Rosjanie było za darmo. Nie płaciliśmy za hotele i za badania – powiedziała Kopacz.

Najbardziej emocjonalną oraz osobistą częścią relacji Kopacz był moment, w którym minister zapytała  o przyjaciela, który zginał w katastrofie. Jego ciała początkowo nie udało się zidentyfikować. - Siergiej - docent patomorfologii, bardzo zdolny i co rzadkie w tej profesji pogodny - wpatrywał się godzinami w zdjęcia i znikał na dole. Wracał i po zachowaniu wiedziałam, czy znalazł. (...) Prosiłam: znajdź mi go, pójdę z tobą, razem poszukamy. Nie, ja sam - mówił. A jak wyjeżdżałam w czwartek – opowiadała wyraźnie wzruszona minister Kopacz.

Kopacz potwierdziła też, że była obecna przy zamykaniu trumien, które były później wysyłane do Polski. - Byłam przy tym. Spełniałam prośby rodzin. Przekazały pamiątki rodzinne, by włożyć je do trumny. Włożyłam – dodała.

„Gazeta Wyborcza", BG.