Budżetówka pod Sejmem. "Co to za pracodawca, który nie dba o pracownika?"

Budżetówka pod Sejmem. "Co to za pracodawca, który nie dba o pracownika?"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. archiwum Wprost) 
Ponad pięciotysięczna demonstracja pracowników sfery budżetowej złożyła petycję ze swoimi postulatami w Ministerstwie Finansów. Następnie demonstranci udali się pod Sejm. Demonstracja zakończyła się złożeniem w kancelarii premiera petycji, skierowanej do szefa rządu. Protest przebiegał spokojnie, nie było żadnych incydentów.

W czasie, gdy budżetówka demonstrowała pod Sejmem, pomimo umówionego terminu spotkania, początkowo nikt z prezydium Sejmu nie spotkał się z delegacją protestujących. Wywołało to oburzenie zebranych. W końcu delegacja związkowców udała się do wicemarszałka Sejmu Ewy Kierzkowskiej. Przed Sejmem przemawiali liderzy Solidarności i OPZZ. Szef "S" Janusz Śniadek zarzucał politykom, że nie zajmują się problemami zwykłych ludzi. Mówił, że władza oszczędza na pracownikach, a związkowcy domagają się nie podwyżki, a waloryzacji wynagrodzeń. - Pracownicy wychodzą na ulice, kiedy zagrożony jest ich byt - mówił Śniadek. Lider OPZZ Jan Guz podkreślał z kolei, że obecna władza lekceważy pracowników "budżetówki". - Co to za pracodawca, który nie dba o pracownika? - pytał Guz. Obaj liderzy związkowi domagają się dialogu społecznego i rozmów.

Do protestujących przemawiali posłowie opozycji. Jarosław Zieliński z PiS wzywał rząd do "zaprzestania działań zmierzających do degradacji państwa". Mówił też, że projekt przyszłorocznego budżetu w wielu miejscach jest nie do przyjęcia. Zarzucał rządowi Donalda Tuska "zdewastowanie" programu modernizacji służb mundurowych oraz zaniechanie budowy służby cywilnej. Z kolei poseł Ryszard Zbrzyzny z SLD zarzucił rządowi oszustwo, którym - jego zdaniem - jest projekt wprowadzenia dnia wolnego w Święto Trzech Króli w zamian za odebranie pracownikom dni wolnych za święta wypadające w soboty. Gdy mówił o podwyżce VAT, część demonstrantów zaczęła skandować: "Złodzieje". Do protestujących wyszedł też lider SLD Grzegorz Napieralski.

Rostowski z batem

Wcześniej przed Ministerstwem Finansów część demonstrantów przekłuła baloniki z napisem: "Budżet 2011". Miało to symbolizować utracone nadzieje na waloryzację pensji i polepszenie warunków pracy. Wśród demonstrantów jest też grupa pracowników skarbówki, ubranych w worki przepasane sznurkiem. Za nimi z batem w ręku idzie związkowiec przebrany za ministra finansów Jacka Rostowskiego. - Niedługo wszyscy będziemy wyglądać jak dziady proszalne, bo już drugi rok nikt nie waloryzuje naszych płac. Średniego szczebla pracownik urzędu skarbowego zarabia nieco ponad 2 tys. złotych brutto -  podkreślali "skarbowcy".

Związkowcy protestują przeciwko planowanemu przez rząd zamrożeniu płac w budżetówce w 2011 r. Taki zapis znalazł się w projekcie budżetu państwa na przyszły rok. Związkowcy sprzeciwiają się też redukcjom zatrudnienia.

"Panie premierze, co sobie obetniesz?"

Większość zgromadzonych stanowią przedstawiciele służb mundurowych - strażacy, policjanci, funkcjonariusze Straży Granicznej, więziennictwa, są też pracownicy skarbówki i egzekucji administracyjnej.  - Dzisiaj pracownicy i funkcjonariusze państwa przyszli, by  upomnieć się o godziwe wynagrodzenie - powiedział dziennikarzom szef OPZZ Jan Guz. Wymienił też postulaty związkowców: waloryzacja o 5 proc. wynagrodzeń w budżetówce, nieograniczanie zatrudnienia w służbach mundurowych oraz  podporządkowanie potrzebom służb zabezpieczenia emerytalnego.

Protestujący niosą transparenty: "Głodny na straży lodówki to  głupi pomysł", "Panie premierze, chcąc zredukować wagę ciała o 10 proc., którą część ciała pan sobie obetniesz?". Protestujący zamierzają przejść pod Ministerstwo Finansów, Sejm i  Senat oraz Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. W każdym z tych miejsc planują złożyć petycje.

Jak podkreśla policja, demonstracja przebiega spokojnie.

zew, PAP