Złamany Grosz

Dodano:   /  Zmieniono: 
10 największych gniotów ekonomicznych 2001 roku
Lepper zamierza powiększyć dług publiczny do wysokości ponad dwa razy przewyższającej PKB. Macierewicz chce rozdać nadwyżkę dewizową państwa, którą skrywa w kasie NBP Leszek Balcerowicz. Kalinowski zabiega o ustanowienie podatku importowego, który rozwali cały polski przemysł z wyjątkiem mleczarni z Koziej Woli, pakującej swój twaróg w krajowy pergamin. Gruszka chciałby nakłonić banki, by dopłacały kredytobiorcom do pożyczek.

To tylko niektóre z kilkudziesięciu pomysłów mających uzdrowić naszą gospodarkę. Gdyby udało się je zrealizować, pogrążylibyśmy się w większym kryzysie niż dziś Argentyna. Najgłupsze pomysły zgłaszamy do kolejnej edycji naszego konkursu o Nagrodę Złamanego Grosza.

Lepper - specjalista od długów

Andrzej Lepper znalazł prosty sposób na rozwiązanie kłopotów finansowych. "Trzeba - powiedział - powiększyć dług. Takie Włochy mają dług wynoszący 120 proc. PKB. Bierzmy z nich przykład". Pan Andrzej zapomniał, że i my - w następstwie polityki Gierka i Jaruzelskiego - już raz taki dług mieliśmy. O jego zredukowanie walczymy od dwunastu lat. Z pewnym powodzeniem. Polskie zadłużenie wynosi dziś "tylko" 300 mld zł, czyli ponad 40 proc. PKB. Obsługa owego długu kosztuje nas jednak kilkadziesiąt miliardów złotych, czyli 30 proc. naszych dochodów budżetowych. Jak łatwo obliczyć, gdybyśmy nasz dług potroili, koszty jego obsługi zrównałyby się z kwotą dochodów, co zlikwidowałoby kłopoty z budżetem. Po prostu do swobodnego rozdysponowania nie byłoby już ani złotówki. Chyba że do makroekonomii przenieślibyśmy metodę, którą niektórzy posłowie Samoobrony wypraktykowali w skali mikro: zaciągać kredyty i ich nie oddawać.

Bauc - rozkoszna lekkość zmian

Do znacznego powiększenia długu (o 40 mld zł w ciągu roku) przyczynił się awuesowski minister finansów Jarosław Bauc. Najpierw nie potrafił się oprzeć naciskom polityków lubiących wydawać pieniądze i przygotował nierealistyczny budżet (w chwili jego uchwalania 1 marca 2001 r. deficyt wynosił już trzy czwarte planowanej kwoty!). Następnie przez trzy miesiące szedł w zaparte, mówiąc, że jest świetnie, i nie protestował przeciwko dalszemu wydawaniu nie istniejących pieniędzy. Miesiąc przed wyborami dotknęła go nagle "rozkoszna lekkość zmian". Przestał znajdować pieniądze. Znalazł natomiast czarną dziurę, w której zniknęło 90 mld zł.

Macierewicz - rezerwowy

Równie wielkim jak Andrzej Lepper specjalistą od pieniądza jest Antoni Macierewicz. On z kolei znalazł 30 mld dolarów w skarbcu NBP i chciałby je wydać. Zupełną błahostką jest dla niego fakt, że skoro trafiły do skarbca, to ich równowartość złotówkowa raz już została w kraju wydana. Raczej nie dostrzega także tego, że ponowne zjedzenie ciastka raz już skonsumowanego jest wprawdzie teoretycznie możliwe, ale ciastko jedzone po raz drugi smakuje znacznie gorzej i całkiem inaczej pachnie.

Kalinowski - najtwardszy chłop

Dwa pomysły: wprowadzenia podatku importowego oraz ograniczenia władzy Rady Polityki Pieniężnej, aby skłonić ją do nakręcania inflacji, rzadko wypowiadane są łącznie. Koncepcji podatku, który nazywałby się importowy, ale jego skutki byłyby głównie antyeksportowe, SLD nie popierał od początku. Z hałaśliwego szantażu RPP sojusz też się cichcem wycofuje. Na placu boju pozostał tylko Jarosław Kalinowski. Najtwardszy z chłopów; 10 grudnia powiedział w Międzyzdrojach, że "nie odrzuca koncepcji podatku importowego, ale jest to instrument ostateczny i awaryjny, który trzeba będzie wprowadzić, jeśli nie nastąpią zmiany w filozofii działania Rady Polityki Pieniężnej".

Mirosław Cielemęcki Michał Zieliński

Pełny tekst artykułu w najnowszym, 997 numerze "Wprost", w sprzedaży od 31 grudnia.