Jaruzelski pisze do Komorowskiego. "Moje kompetencje w materii rosyjskiej były uznawane"

Jaruzelski pisze do Komorowskiego. "Moje kompetencje w materii rosyjskiej były uznawane"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gen. Wojciech Jaruzelski w liście otwartym do Bronisława Komorowskiego ocenił, że "wrzawa" wokół jego udziału w posiedzeniu RBN stała się okazją do dyskredytowania prezydenta. Z kolei prezydencki doradca Tomasz Nałęcz uważa, że sprawa wynikła raczej z niezrozumienia intencji Komorowskiego.
Prof. Tomasz Nałęcz ocenił, że list Jaruzelskiego jest dość emocjonalny. W jego opinii krytyka związana z zaproszeniem Jaruzelskiego na RBN wynikała raczej z niezrozumienia intencji Komorowskiego, a w ostrych wypowiedziach krytykujących ten ruch prezydenta nie dominuje chęć zdyskretowania czy politycznego zaatakowania Komorowskiego. - Ostrość tych wypowiedzi bierze się - moim zdaniem - z  niezrozumienia intencji prezydenta. Prezydent Komorowski w swoim urzędowaniu ani nie chce nikogo nobilitować, ani nikogo poniżać. Prezydent z mocy konstytucji jest zobowiązany tak samo traktować wszystkich obywateli - podkreślił Nałęcz.

"Zaproszenie Jaruzelskiego to efekt zasad"

Jak zaznaczył, prezydent chcąc zgodnie z konstytucją gwarantować ciągłość władzy państwowej, powinien odwoływać się do opinii swoich poprzedników, a także byłych premierów. - Znana jest powszechnie lista byłych prezydentów i byłych premierów. Wojciech Jaruzelski, czy to się komuś podoba czy nie, był pierwszym prezydentem Rzeczypospolitej. Prezydent nie ukrywa jednak, że nie był kiedyś zwolennikiem wyboru generała na to stanowisko - zaznaczył Nałęcz.

- Prezydent uważa, że w swoim urzędowaniu winien wyciągać rękę nie tylko do swoich przyjaciół czy osób mu bliskich, ale także do osób, do których było mu bardzo daleko w przeszłości czy także dzisiaj -  powiedział doradca prezydenta. - I to nie ma nic wspólnego z przekreślaniem pamięci o przeszłości, o PRL-u, z  jakąś nobilitacją generała. To jest po prostu kwestia zasad, które prezydent wywodzi z konstytucji, której chce przestrzegać w swoim urzędowaniu - oświadczył Nałęcz. W ocenie doradcy, znając dobre wychowanie prezydenta, z pewnością odpowie on na list gen. Jaruzelskiego.

"Uznawano moje kompetencje w materii rosyjskiej"

W liście do prezydenta Jaruzelski, odnosząc się do słów z listu publicystów zaprzecza, że miał zostać członkiem RBN. "Ja już tylko kandyduję do  miejsca, w którym wszyscy - wcześniej czy później - się znajdziemy" - napisał. Przypomniał, że w 1991 roku w czasie tzw. puczu Janajewa telefonował do niego Lech Wałęsa z prośbą o ocenę sytuacji. "Powyższy fakt m.in. świadczy, iż moje kompetencje w materii rosyjskiej - mentalność, tradycje, doświadczenia - były uznawane. Miałem zresztą tego dowody w  całym minionym 20-leciu, w licznych rozmowach z politykami różnych orientacji" - podkreślił Jaruzelski. "Teraz to się kwestionuje, bo mimo bolesnych osobistych doświadczeń nie  jestem więźniem stereotypów, nie należę do zapiekłych rusofobów, cieszę się z pozytywnych tendencji w stosunkach polsko-rosyjskich" - napisał generał.

Według Jaruzelskiego, "cała wrzawa" wokół posiedzenia RBN i jego w nim udziału "stała się głównie okazją do realizacji głównego celu -  podważenia prestiżu, zaufania, zdyskredytowania prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". ">Rykoszety< miały odczuć również niektóre środowiska III Rzeczypospolitej, lewicy, tzw. Salonu, >Gazety Wyborczej< itd. Do >Smoleńska< i >Krzyża< doszedł kolejny pretekst: osoba Jaruzelskiego" - napisał generał. Wyraził żal, że narazi prezydenta na taką sytuację.

Jaruzelski: cały rejestr moich zbrodni

Generał podkreślił, że druga połowa 1989 roku i rok 1990 to okres przełomowy. "Ustawy zmieniające ustrój naszego państwa, w tym reformy Balcerowicza, noszą mój podpis. Czyżby z  tego tytułu miały być zdeprecjonowane, unieważnione?" - pytał Jaruzelski. Generał zaznaczył, że w tamtym czasie "podstawowa i bezcenna była rola >Solidarności<, jej realistycznych działaczy z Lechem Wałęsą na czele". "Na tle mojego udziału w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, przywoływany jest cały rejestr moich przewinień i >zbrodni<" - zaznaczył Jaruzelski. "Zawsze tam, gdzie widziałem powstały -  niekiedy nawet poza moją wiedzą - jakiś fakt, jakiś błąd, jakiś idiotyzm, zwłaszcza gdy w rezultacie miała miejsce nieuzasadniona represja, ludzka krzywda, czy ból, oświadczałem: żałuję, ubolewam, przepraszam, biorę odpowiedzialność na siebie" - podkreślił.

Treść listu Jaruzelskiego opublikowała w piątek Wirtualna Polska. Jaruzelski uczestniczył w  posiedzeniu RBN, które było poświęcone relacjom polsko-rosyjskim w  kontekście grudniowej wizyty w Polsce prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Na posiedzenie, które odbyło się 24 listopada, zostali zaproszeni wszyscy byli prezydenci i premierzy; oprócz Jaruzelskiego uczestniczyli w nim m.in.: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Józef Oleksy, Leszek Miller i Kazimierz Marcinkiewicz.

Udział Jaruzelskiego w posiedzeniu RBN wywołał wiele kontrowersji. Przeciw rehabilitowaniu generała poprzez "włączanie go w główny nurt życia politycznego" zaprotestowało Prezydium Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". W "Rzeczpospolitej" ukazał się list otwarty 15 dziennikarzy i publicystów, w którym podkreślano, że cała droga życiowa Jaruzelskiego "to służba totalitarnemu imperium, które niewoliło nasz kraj".

zew, PAP