Gronkiewicz-Waltz: 50 proc. poparcia dla PO? Nigdy w to nie wierzyłam

Gronkiewicz-Waltz: 50 proc. poparcia dla PO? Nigdy w to nie wierzyłam

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hanna Gronkiewicz-Waltz (fot. Wprost) Źródło:Wprost
- Piękne, ale nierealistyczne - tak o danych sondażowni, które kilkanaście tygodni temu dawały PO ponad 50-proc. poparcie mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Hanna Gronkiewicz-Waltz. Dodaje, że polemizuje z tezą jakoby Platforma była na równi pochyłej.
Gronkiewicz-Waltz zapewnia, że nigdy nie wierzyła w tak wysokie poparcie dla PO. - Po ponad trzech latach rządzenia w trudnych warunkach wyniki między trzydzieści kilka a czterdzieści kilka procent są naprawdę dobre - stwierdza. Prezydent Warszawy uważa też, że Platforma wcale nie jest na równi pochyłej. - Polemizuję z tezą o równi pochyłej. Według ostatniego badania OBOP Platforma ma 44 proc. poparcia, a PiS 26 proc. Utarła się teza, że PO „zjeżdża", a tylko niektóre badania pokazały nieznaczny spadek poparcia - dodaje.

Na pytanie, po co do tej trudnej sytuacji, w której obecnie jest PO, dokładać jeszcze konflikt wewnątrz Platformy, Gronkiewicz-Waltz odparła: - PO była zawsze partią, w której każdy mógł wyrażać swoje zdanie. W partii jest tak, że gdy każdy mówi to, co chce, to jest konflikt, a jak ludzie się dyscyplinują, to obwieszcza się, że to partia wodzowska.

Prezydent stolicy odniosła się również do posiedzenia zarządu PO, na którym Donald Tusk krytykował Grzegorza Schetynę za słowa marszałka, który stwierdził że rząd za późno zareagował na raport MAK. - Nie było przeczołgiwania Schetyny. Ktoś subiektywnie mógł to tak odebrać, ale ja nie miałam takiego odczucia - ocenia polityk. Dodaje, że nie wie, skąd wzięły się opinie o takim potraktowaniu marszałka Sejmu. - Są to także relacje osób, które nie były uczestnikami tego spotkania, nie są członkami zarządu. Gdy je czytam, to się dziwię. To jak z wypadkiem samochodowym. Trzech świadków i każdy opowiada inną wersję wydarzeń. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i projekcji, którą każdy ma. Naprawdę nie było „czołgania Schetyny". Każdy powiedział, co chciał. Byłam, wbrew doniesieniom medialnym, jedną z ostatnich osób zabierających głos - dodaje.

O czym podczas tamtego wystąpienia mówiła prezydent Warszawy? - Że bardzo ważna jest osoba lidera. I że tych liderowskich cech, w moimi odczuciu, najwięcej ma dotychczasowy lider. Przytoczyłam przykład Wielkiej Brytanii i Gordona Browna, który tak bardzo się spieszył, by zostać premierem. Mimo że Tony Blair był charyzmatycznym przywódcą - opisuje i dodaje: - Wiadomo, jak się to skończyło. Liderowi w okresie wyborczym nie należy utrudniać walki o zwycięstwo.

ps, "Rzeczpospolita"