Kończy się czwarty proces Kiszczaka. "Historię zostawmy historykom"

Kończy się czwarty proces Kiszczaka. "Historię zostawmy historykom"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czesław Kiszczak (fot. WPROST) Źródło:Wprost
Obrońca gen. Czesława Kiszczaka wygłosił mowę końcową w procesie byłego szefa MSW oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. - Ten proces przez lata był traktowany jako proces polityczny, który ma nieść za sobą próbę rozliczenia tamtego okresu - ocenił mec. Grzegorz Majewski. Tymczasem jego zdaniem trzeba proces ten traktować jako zwykłą sprawę karną. - Kwestie historyczne i polityczne zostawmy ocenie historyków - zaznaczył.

Mec. Majewski mówił, że w sprawie "dowodem są wyjaśnienia oskarżonego, którym nikt nie zaprzeczył". Dodał, że żaden z funkcjonariuszy ZOMO, którzy wówczas uczestniczyli w działaniach na terenie kopalni, nie wskazał na szyfrogram, jako na powód użycia broni. Według mecenasa w trakcie zajść ranni zostali także milicjanci i doszło do "regularnej walki". - Nie wiem, czy ostatni raz przemawiam przed sądem w tej sprawie, ale liczę, że tak; proszę, żeby sąd miał na względzie zgromadzony materiał dowodowy i prawdę historyczną - zakończył swą mowę obrońca Kiszczaka.

Kiszczak mówił z kolei, że "oskarżenie jest niezgodne z prawdą i niepoparte żadnymi dowodami". - W tej trudnej sprawie podejmowałem prawidłowe i rozsądne decyzje. Nigdy nie podjąłem decyzji zezwalającej na użycie broni - powiedział. Powtórzył, że nikt nie powoływał się, że działał w oparciu o jego szyfrogram, który miał charakter informacyjny i według jego oceny ograniczał możliwości użycia broni wobec strajkujących. - Historia przyznała górnikom z kopalni "Manifest Lipcowy" i "Wujek" rację, ja to rozumiem i szanuję, ale racja historyczna nie jest tożsama z racją prawną" - mówił były szef MSW, który jednocześnie przekazał "wyrazy głębokiego ubolewania" bliskim ofiar tragedii z 1981 r. i poprosił "o sprawiedliwy wyrok".

Według katowickiej prokuratury Kiszczak umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały, co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek". - Oskarżenia nie rozumiem; prawa nie naruszyłem - powtarzał wielokrotnie Kiszczak, który nie przyznaje się do winy. Dowodzi, że nie ma związku między zdarzeniami w kopalniach a szyfrogramem, który - jego zdaniem - był tylko przypomnieniem dekretu Rady Państwa o stanie wojennym. W marcu Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety o stanie wojennym za niezgodne z ówczesną i obecną konstytucją.

Kiszczak twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku, oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Dodał, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej". Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców spod "Wujka", podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło niebezpieczeństwo.

Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia, domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się do kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.

Kończący się obecnie proces jest już czwartym procesem Kiszczaka w tej sprawie przed sądem I instancji. W 1996 r. uniewinniono go, w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu, a w 2008 r. sąd umorzył proces. Wszystkie te orzeczenia uchylił sąd apelacyjny. W sumie postępowania sądowe wobec byłego szefa MSW toczą się już 17. rok. Czwarty proces Kiszczaka w Sądzie Okręgowym ruszył w lutym 2010 r.

PAP, arb