"Kaczyński i Napieralski są jak Bagsik i Gąsiorowski"

"Kaczyński i Napieralski są jak Bagsik i Gąsiorowski"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. materiały prasowe) 
– Zakaz spotów i bilbordów miał na celu podniesienie poziomu debaty publicznej oraz takie gospodarowanie pieniędzmi przez partie, żeby nie ogłupiały one społeczeństwa, ale żeby zmuszone były do bezpośredniego kontaktu z wyborcą. Obecne akcje PiS i SLD są zupełnym zaprzeczeniem tej idei – pisze na swoim blogu europoseł PJN Marek Migalski.
Polityk komentuje akcje bilboardowe i spotowe, które rozpoczęły już partie Kaczyńskiego i Napieralskiego. – Obaj politycy są prawie jak Bagsik i Gąsiorowski – też wykorzystują luki w prawie, żeby owo prawo ominąć i mieć z tego zysk – ocenia. W ten sposób porównuje obchodzenie zakazu publikowania spotów w telewizji i rozwieszania bilbordów do afery z lat dziewięćdziesiątych, w której właściciele spółki „Art-B" – Bogusław Baksik i Andrzej Gąsiorowski – wykorzystywali luki prawne tworząc system nazwany "oscylatorem ekonomicznym", dzięki któremu za pomocą tych samych czeków założyli lokaty w wielu bankach na raz. – Różnice są dwie - po pierwsze szefowie "Art-B" liczyli na zysk finansowy, podczas gdy szefowie PiS i SLD liczą na zysk polityczny. No i druga różnica – Bagsik i Gąsiorowski zostali skazani prawomocnym wyrokiem sądu, a Napieralski i Kaczyński prawdopodobnie robią to, co robią legalnie i nie spotka ich za to żadna kara – dodaje.

Według posła "uczucie zażenowania pozostaje", bo "oscylator polityczny, zastosowany przez SLD i PiS, a już wkrótce także zapewne przez PO, pokazuje z całą mocą chorobę polskiej demokracji". – Ci, którzy powinni stać na straży uchwalania i przestrzegania prawa, obchodzą je i naciągają, jak gumę do skakania – komentuje. – Zakaz spotów i bilboardów miał na celu podniesienie poziomu debaty publicznej oraz takie gospodarowanie pieniędzmi przez partie, żeby nie ogłupiały one społeczeństwa, ale żeby zmuszone były do bezpośredniego kontaktu z wyborcą. Obecne akcje PiS i SLD są zupełnym zaprzeczeniem tej idei – ocenia.

– Mam nadzieję, że dostrzegą to wyborcy i odpowiednio ukarzą tych, którzy zamiast przestrzegać prawa, naśladują w swoim sprycie i cwaniactwie szefów „Art-B" – podsumowuje Migalski.

BP