"Wiele osób będzie oczywiście podważać moje prawo jako dziennikarza do takiego wyjazdu. To teraz propozycja, przyznaję, nieskromna. Znajdźcie osobę, niech będzie nawet z >Rynku Kolejowego<. Zróbmy konkurs wiedzy o kolei. Od tabel SRJP, przez D29 po przepisy, sygnalizację, sytuację w spółkach, rozporządzenia itd itp. Ja podejmę wyzwanie" - zapowiada Michał Tusk.
"Nie można doprowadzić życia do absurdu. Pracuję dla siebie. Czegokolwiek bym nie robił jako syn premiera, zawsze można dopatrzyć się w tym jakiegoś przekrętu. Jako dziennikarz, można by się doszukać konfliktu interesów we wszystkim o czym piszę, co ma związek ze spółkami skarbu państwa. Z drugiej strony, pisanie o firmie prywatnej też może narazić na zarzuty" - ocenił syn premiera. Michał Tusk dodał, że taka postawa mogłaby doprowadzić do wniosku, że "osoba będąca synem znanego polityka nie może być dziennikarzem". "Ja jednak postanowiłem nim być i normalnie funkcjonować. Ustaliłem granicę - robię to samo, co inni dziennikarze. Jeśli ktoś płaci za wyjazd to pilnuję, by nie wpłynęło to na jakość tekstów" - deklaruje.
Michał Tusk dodał, że nie żałuje wyjazdu. "Dowiedziałem się tam wielu ważnych rzeczy" - zaznaczył. Jednocześnie zapewnił, że następnym razem prawdopodobnie zrezygnuje z podobnego wyjazdu. "Z praktycznego punktu widzenia to jest to jakiś problem dla mojej rodziny. Ja się tym nie przejmuję, mam grubą skórę" - podkreślił Michał Tusk.
PAP, arb