"Protasiuk był z pokolenia, gdzie bardziej wierzy się w systemy komputerowe"

"Protasiuk był z pokolenia, gdzie bardziej wierzy się w systemy komputerowe"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tu-154 M (fot. Wprost)Źródło:Wprost
- Dowódca Tu-154 lubił latać z automatycznym pilotem. Miał taki rys charakteru - mówi "Gazecie Wyborczej" psycholog lotniczy płk dr Olaf Truszczyński, ekspert komisji badającej katastrofę.
Truszczyński mówi, że Protasiuk "był już z pokolenia, gdzie bardziej wierzy się w systemy komputerowe niż w ręczne sterowanie". Według niego ten element mógł mieć znaczenie w Smoleńsku.

W raporcie komisji Jerzego Millera wykluczono, że piloci ulegali naciskom podczas ostatnich sekund feralnego lotu. Wspomina się jednak o presji, która panowała w kabinie. Jaka jest więc różnica między naciskami a presją? Truszczyński tłumaczy, że "w języku polskim nacisk i presja to właściwie są synonimy". - A w kontekście pobytu dowódcy sił powietrznych w kokpicie Tu-154 pojawia się słowo "ingerencja". Ingerencja to jest wtrącanie się w czyjeś zaplanowane działanie, które ma na celu wywarcie wpływu na to działanie. Według mojej opinii takiego działania ze strony dowódcy sił powietrznych nie było. Był w ostatniej fazie tego lotu w kabinie, ale jedyne, co mówił, to: "250, 100 metrów, nic nie widać" - mówi psycholog.

Według Truszczyńskiego obecność Błasika w kokpicie mogła jednak zostać odebrana jako "presja pośrednia". - To ona spowodowała, że praca załogi była mniej efektywna. Ale sama obecność generała nie spowodowała żadnych zmiany w działaniu załogi. Wszedł, gdy już byli w fazie próby podejścia do lądowania. Co miał tym swoim wejściem zrobić? - pyta Truszczyński. Zapewnia też, że gdyby Błasik interweniował i wpływał na działanie pilotów, byłaby szansa na uniknięcie katastrofy.

Jak jednak Truszczyński tłumaczy wspomnianą "presję pośrednią"? - To był lot z najważniejszymi osobami w państwie. Był lotem ważnym, wszyscy sobie zdawali sprawę z tego, i piloci, i pasażerowie. Np. okazja, z jakiej tam lecieli - rocznica katyńska. Dla wielu ludzi bardzo osobista. Załoga zdawała sobie sprawę, że nie tylko prezydent, ale i jej najwyżsi przełożeni znajdują na tym statku - mówi płk dr Olaf Truszczyński.

"Gazeta Wyborcza", ps, TOK FM