Pod wagonem nie było kolejnych ofiar. Bilans katastrofy kolejowej nie zmienił się

Pod wagonem nie było kolejnych ofiar. Bilans katastrofy kolejowej nie zmienił się

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP 
Nad ranem za pomocą ciężkiego sprzętu przesunięty został przewrócony wagon z wykolejonego składu pociągu TLK Warszawa-Katowice w Babach koło Piotrkowa Trybunalskiego. Pod wagonem nie znaleziono dalszych ofiar - poinformował Adam Kolasa z łódzkiej policji. W katastrofie zginęła jedna osoba, a 84 zostały poszkodowane.
- Po podniesieniu przewróconego wagonu okazało się, że na szczęście nikogo już pod nim nie ma. Znaleziono bagaże pasażerów, które zostały zabezpieczone przez policję - relacjonował Kolasa. Dodał, że na miejsce ponownie przyjechała ekipa dochodzeniowo-śledcza, która pod nadzorem piotrkowskiej prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy, dokona oględzin wagonu i będzie zabezpieczać dowody.

Rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki poinformował, że dopiero po zakończeniu czynności prowadzonych przez prokuraturę służby kolejowe rozpoczną usuwanie wykolejonego składu. Na  miejscu są dwa ciężkie pociągi ratunkowe i czołg będący na wyposażeniu kolei, a przystosowany do takich działań. - Prokuratura chce zobaczyć, co się działo w tym miejscu, gdzie leżał wagom. Musi to miejsce zbadać i dopiero po zebraniu wszystkich śladów możemy otrzymać zgodę na to, żeby usunąć cały tabor z miejsca wypadku - dodał Łańcucki. Zaznaczył jednocześnie, że obecnie trwa naprawa zniszczonych fragmentów sieci trakcyjnej i torowiska. - Jest usunięta już chyba cała sieć trakcyjna i podpory, czyli bramki i słupy, które przewróciły się na  tory. Będziemy starali się, jak najszybciej zakończyć prace, ale może to  potrwać przynajmniej jedną-dwie doby, a sądzę, że może to potrwać nawet dłużej - powiedział rzecznik PKP PLK. Dodał, że rozważana jest możliwość udostępnienia jednego toru dla przeciągania pociągów lokomotywami spalinowymi, ale podjęcie takiej decyzji będzie uzależnione od tego, czy będzie to bezpieczne.

Według rzecznika jest za wcześnie mówić o przyczynach katastrofy. Na  miejscu oprócz prokuratury jej przyczyny bada przedstawiciel Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych i komisja PKP. - Przyczyny są wciąż badane. Przede wszystkim badany jest stan taboru, zapisy z lokomotywy i stan torowiska. Wszystkie te informacje są zbierane i dopiero na ich podstawie Państwowa Komisja będzie mogła wydać orzeczenie - mówił Łańcucki.

Do wypadku doszło 12 sierpnia ok. godz. 16.15. Pociąg pasażerski TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice o numerze 14101, którym jechało ok. 280 pasażerów wypadł z szyn - wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Porozrywane zostały tory i pozrywana trakcja elektryczna. Początkowo policja i przewoźnik informowali, że w wyniku wykolejenia pociągu zginęły cztery osoby, a ok. 30 zostało rannych. Ostatni bilans katastrofy to jedna ofiara śmiertelna - mężczyzna - i 84 osoby poszkodowane, które trafiły do szpitali m.in. w  Łodzi, Piotrkowie Trybunalskim, Tomaszowie Mazowieckim, Brzezinach, Bełchatowie, Sosnowcu i Końskich.

W miejscu wypadku pociągi regionalne dojeżdżają z jednej strony do  miejscowości Baby, a z drugiej do Rokicin. Między tymi stacjami jest uruchomiona zastępcza komunikacja autobusowa. Natomiast pociągi dalekobieżne są kierowane przez Centralną Magistralę Kolejową bądź przez Zduńską Wolę i Łódź.

PAP, arb