"W Tusku było coś z małego tyrana". Palikot ujawnia kulisy Platformy

"W Tusku było coś z małego tyrana". Palikot ujawnia kulisy Platformy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. premier.gov.pl) 
- W Tusku było ewidentnie coś z bohaterów jego ulubionych lektur o małych tyranach greckich z czasów Sokratesa, Platona czy Herodota, którzy mieli w zwyczaju na przykład mordować wszystkich swoich synów zaraz po urodzeniu. Każdy z tych bohaterów pławił się w okrucieństwie, a pamięć o nich to pamięć o tym jednym ich straszliwym czynie - mówi Janusz Palikot w rozmowie z Anną Wojciechowską z "Polski The Times". Całość rozmowy ukazała się w formie książki "Kulisy Platformy".
- Ilekroć myślę o Tusku, widzę przede wszystkim jedną scenę. To był bodaj maj 2010 roku. Wchodzę do sekretariatu jego gabinetu w KPRM i słyszę jakieś dziwne hałasy, łomot. Pytam sekretarkę, co się dzieje. W odpowiedzi słyszę tylko: niech pan wchodzi. Wchodzę i widzę Tuska w jednym z tych swoich świetnych, ciemnoniebieskich garniturów, dobrych butach skórzanych, wyglądały na Zegnę. Nogę miał opartą o piłkę nożną. Spojrzał na mnie i zachęcił: wejdź, wejdź. Po czym mówi: widzisz tę roślinę w rogu? Jak się tu wprowadziłem, odwiedził mnie Leszek Miller. Powiedział wtedy, że dała ją mu żona i poprosił, żebym o nią dbał. Po tych słowach Tusk kopnął piłkę z całej siły w kierunku tej rośliny. Piłka odbiła się od niej, następnie od biurka i telewizora. Po czym poszła kolejna ścięta piłka w tę roślinę - opisuje jedno ze swoich spotkań z premierem Palikot. - Zastygłem w bezruchu - dodaje były poseł PO, który ocenia, że Tusk "robił coś ekscentrycznego", bo "z czymś akurat nie dawał sobie rady".

- W tym obrazku jest dla mnie jakaś głucha, twarda prawda o Tusku, którą odkryłem po godzinach, miesiącach spędzonych w jego otoczeniu. W tym zachowaniu wyrażała się jego bezwzględność, kontrolowana agresja, zawsze świetnie upudrowane, czego symbolem w tej sytuacji był właśnie dobry garnitur. To był prawdziwy Tusk: mieszanina nihilizmu i cynizmu, a z drugiej strony pewnego wdzięku, uroku - podkreśla lider Ruchu Palikota.

Palikot przekonuje też, że przystąpił do PO nie dlatego, że imponował mu premier, ale dlatego, że imponowała mu sama Platforma. - Nie ukrywam, że sam Tusk też ma swój urok - zaznacza. I tłumaczy, że premier "słucha i dobrze trzyma wątek rozmowy". - W pierwszych rozmowach nie ujawnia swoich emocji, reakcji. Obserwuje uważnie człowieka, próbuje go dobrze wyczuć i rozkręca się dopiero, kiedy poczuje się naprawdę bezpiecznie - podkreśla były polityk PO.

Lider Ruchu Palikota wspomina też wyborczą porażkę Tuska i PO z 2005 roku. - W jego wzroku była wściekłość i wielka pretensja. Twarz zawzięta. To było coś niesamowitego, jakby z dnia na dzień inny człowiek w stosunku do mnie. To jest właśnie cały Tusk, bez żadnych sentymentów. Ale wtedy jeszcze nie zastanawiałem się na tym. Nie przywiązywałem wagi do tego zachowania, wychodząc z założenia, że w takim dniu każdy ma prawo do emocji. Był wtedy jak dziecko: milczał, ale cała postać wyrażała wszystko - wspomina. - Jest bardzo impulsywny. Ale też bardzo chwiejny. Kiedy ma atak, jego twarz staje się zawzięta, rzuca wulgaryzmami, obraża i wyrzuca wszystkich - mówi o Tusku były poseł PO.

"Polska The Times", arb