"Policja była brutalna i chaotyczna". Organizatorzy Marszu Niepodległości oskarżają

"Policja była brutalna i chaotyczna". Organizatorzy Marszu Niepodległości oskarżają

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po 11 listopada na policję spadła fala krytyki (fot. Jakub Czermiński) 
Niekompetencję i brutalne działania zarzucają policji organizatorzy warszawskiego Marszu Niepodległości. Złożyli też do prokuratury doniesienie na komendanta stołecznego. - Mogłoby dojść do nieszczęścia, gdyby nie postawa funkcjonariuszy - odpowiada policja.
11 listopada podczas Święta Niepodległości na ulicach stolicy doszło do zamieszek.

Zobacz galerię zdjęć z Marszu Niepodległości

Na Nowym Świecie nastąpiła konfrontacja policji z działaczami organizacji lewicowych, w większości pochodzącymi z Niemiec. Natomiast na pl. Konstytucji i pl. Na Rozdrożu do starć z policją doszło podczas Marszu Niepodległości zorganizowanego przez Młodzież Wszechpolską i ONR.

"Policja była brutalna wobec przypadkowych przechodniów"

Jak mówił prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki, w miarę napływu nowych informacji o wydarzeniach 11 listopada pojawia się coraz więcej pytań dotyczących działania służb. - Obraz, jaki nam się wyłania po 11 listopada, jeśli chodzi o działalność służb porządkowych, można zawrzeć w kilku stwierdzeniach: po pierwsze – nie doskonała postawa, a chaos i niekompetencja, po drugie - niesłychana brutalizacja działań wobec uczestników Marszu Niepodległości i przypadkowych przechodniów, a po trzecie - niekompetencja granicząca z prowokacją, jak chociażby niezabezpieczenie marszu na odcinku pomiędzy rondem Jazdy Polskiej a pl. Na Rozdrożu, gdzie przemarsz odbywał się przed ambasadą rosyjską, kancelarią premiera i Belwederem - ocenił Winnicki.

Doniesienie do prokuratury

Paweł Pietkun z portalu Nowy Ekran poinformował, że w Prokuraturze Generalnej zostało złożone doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez komendanta stołecznego policji. Nowy Ekran zarzuca mu niedopełnienie obowiązków polegające na braku nadzoru nad działaniami policji, co miało skutkować m.in. nadużyciem prawa przez funkcjonariuszy.

- Każdy ma prawo kierować wnioski do prokuratury i prokuratura to rozstrzygnie - skomentował rzecznik Komendy Stołecznej Policji Maciej Karczyński. Oświadczył, że w stronę funkcjonariuszy 11 listopada poleciały kamienie, race i inne niebezpieczne przedmioty. - To my ponieśliśmy straty w ludziach i sprzęcie. Pokojowe zapowiedzi organizatorów nie wszyscy uszanowali. Znaleźli się tzw. chuligani, którzy przyszli w to miejsce z konkretnym nastawieniem i z konkretnym działaniem - powiedział Karczyński. Dodał, że nie doszło do przerwania kordonów, więc nie było bezpośredniej konfrontacji stron. - Co by było, gdyby na miejscu nie było policji? Co by się mogło stać, gdyby nie dzielna postawa naszych policjantów? - pytał. Zaznaczył, że działania policji są udokumentowane i w każdym momencie można je sprawdzić.

Czy marsz był zabezpieczany?

Organizatorzy marszu chcą m.in. wiedzieć, dlaczego marsz nie był zabezpieczany przez policję na większości swojej trasy. Karczyński jednak twierdzi, że policjanci cały czas towarzyszyli demonstracji. - Gdy policjanci chcieli zrobić asystę kroczącą, byli atakowani, dlatego czyniliśmy to z pewnej odległości. Policjanci nie dopuścili, by ktoś zaatakował marsz - dodał Karczyński.

Organizatorzy manifestacji pytają, dlaczego stołeczny ratusz odmownie odpowiedział na ich prośbę o ochronę przed grupami, które mogłyby zakłócić spokój podczas demonstracji. - Byliśmy w bieżącym kontakcie z organizatorami wszystkich zgromadzeń i reagowaliśmy na wszystkie prośby i sygnały z ich strony. Natomiast wszystkie prośby o zabezpieczenie były przekazywane policji - oświadczyła wicerzeczniczka ratusza Agnieszka Kłąb.

Policja oświadczyła, że wszelkie sytuacje, gdy funkcjonariusze są podejrzewani o złamanie prawa, są wyjaśniane. - Każdy policjant, który przekroczył swoje uprawnienia, musi się liczyć z odpowiedzialnością nie tylko służbową, ale również karną, ale najpierw te czyny trzeba udowodnić - zaznaczył rzecznik KSP.

Policjant kopał po głowie. Jest śledztwo

Warszawska prokuratura wszczęła wtorek śledztwo w sprawie skopania demonstranta przez policjanta podczas zajść w Święto Niepodległości. Zaapelowała do pokrzywdzonego, aby zgłosił się.

Organizatorzy marszu zarzucają też policji, że zwlekała z interwencją, gdy "grupa chuliganów" zaatakowała wóz transmisyjny TVN. Twierdzą, że wozy telewizyjne najpierw zostały obronione przed chuliganami przez służbę porządkową marszu, a zaczęły płonąć dopiero, gdy w pobliżu znaleźli się policjanci.

Karczyński zostawił te zarzuty bez komentarza. Podkreślił, że funkcjonariusze nawoływali przez megafony, by nie łamać prawa, a media zostały poinformowane, że pozostając w tym miejscu, biorą na siebie odpowiedzialność. - Kiedy policjanci dostali informację, że w płonącym samochodzie jest człowiek (jak się potem okazało nieprawdziwą - red.), armatka wodna natychmiast przejechała przez tłum i zaczęła gasić płomienie - powiedział rzecznik KSP. - Nasze działania nie mogły doprowadzić do narażenia życia i zdrowia policjantów, którzy cały czas byli atakowani z różnych stron. Mam nadzieję, że samochód był ubezpieczony, najważniejsze, że nikt nie ucierpiał - dodał rzecznik.

Młodzież Wszechpolska zapowiada, że w przyszłym roku nie dopuści, aby w Marszu Niepodległości uczestniczyły osoby zakrywające twarz.

Korwin-Mikke zawiadamia prokuraturę

Dwa doniesienia do prokuratury złożył także lider Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke. Jedno dotyczy działań policji, drugie osób ze środowiska "Krytyki Politycznej". Korwin-Mikke zarzuca policji, że "w czasie wiecu zamiast odcinać zamaskowanych prowokatorów, rzucających kamieniami, zepchnęła ich w stronę legalnej manifestacji". Według niego cześć policjantów świadomie i celowo podtrzymywała i prowokowała zamieszki. Z kolei osobom związanym z "Krytyką Polityczną" zarzucił, że udzielały pomocy grupie "brunatnych zadymiarzy", którzy przyjechali do Polski "rozbijać legalny Marsz Niepodległości".

Kazimiera Szczuka, związana z „Krytyką Polityczną" powiedziała, że doniesienie Korwin-Mikkego jej nie dziwi, ani nie niepokoi. - To nie jest pierwsza ani ostatnia absurdalna rzecz, którą zrobi Korwin-Mikke. Jego obecność na scenie publicznej jest kolekcją absurdalnych gestów - powiedziała.

11 listopada w Warszawie

11 listopada z okazji Święta Niepodległości w Warszawie odbył się Marsz Niepodległości, zorganizowany przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską oraz wiec "Kolorowa Niepodległa", zorganizowany przez Porozumienie 11 listopada. Celem "Kolorowej" było "pokojowe" zablokowanie Marszu Niepodległości. Doszło do zamieszek m.in. z udziałem przedstawicieli obu grup. W wyniku starć demonstrantów z policją zatrzymano 210 osób; 40 funkcjonariuszy zostało lekko rannych. Do szpitali przewieziono 30 osób, które odniosły obrażenia.

W trakcie zamieszek w wielu punktach Warszawy dochodziło do ataków na dziennikarzy, operatorów i fotoreporterów, którzy byli obrzucani kamieniami i petardami. Na pl. Konstytucji i pl. Na Rozdrożu zdemolowano kilka samochodów redakcji, podpalono m.in. wóz transmisyjny TVN24. Miasto oszacowało swoje straty na 72 tys. zł, zaś policja - wstępnie na 250 tys. zł. TVN szacuje straty na 2 mln zł.

zew, PAP