Wakacje z gangsterami

Wakacje z gangsterami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co ósmego turystę na wybrzeżu okradziono lub próbowano okraść. Jeśli zamierzasz żeglować po Zatoce Puckiej, musisz się liczyć z napaścią miejscowych piratów.
Podpływają motorówką, dokonują abordażu i rabują pieniądze, telefony komórkowe, a także wyposażenie łodzi. Wody wokół Półwyspu Helskiego patrolują łodzie straży granicznej (pełne morze) i policji (Zatoka Pucka), ale rzadko zapobiegają grabieżom. Policjanci mają tylko jedną małą motorówkę, do której często brakuje paliwa. Reporterzy "Wprost" przejechali wzdłuż polskiego wybrzeża - od Świnoujścia do Helu - sprawdzając, gdzie turystom grożą pobicia, kradzieże czy oszustwa. Monitorowaliśmy zarówno drobną przestępczość, jak i "gościnne" występy niebezpiecznych gangsterów z Warszawy, Łodzi, Śląska czy Trójmiasta.
Nie daj się okraść!
Podczas wakacyjnych miesięcy na wybrzeżu mniej więcej o 4 mln wzrasta liczba potencjalnych ofiar przestępstw. Za turystami podążają przestępcy z całego kraju. Co ósmego turystę okradziono lub próbowano okraść. Najwięcej jest kradzieży kieszonkowych i włamań do samochodów. Policjanci z Komendy Powiatowej w Pucku pilnują porządku na 144-kilometrowym odcinku wybrzeża. - W ciągu dwóch miesięcy wakacji odnotowujemy co najmniej tysiąc różnego rodzaju przestępstw, czyli tyle samo, ile przez pół roku poza sezonem - mówi podinspektor Krzysztof Woźniak, szef puckiej policji. Oficjalne statystyki nie mówią o prawdziwych rozmiarach przestępczości, bo prawie dwie trzecie drobnych kradzieży w ogóle nie jest zgłaszanych.
Złodzieje działają przede wszystkim na plażach. Co kilkadziesiąt metrów za parawanami rozlokowane są grupy obserwacyjne. Czekają, aż ich ofiary choć na chwilę pozostawią swoje rzeczy bez opieki. Wówczas sygnał otrzymują "patrole". Zwykle są to dwaj lub trzej mężczyźni, którzy spacerują wzdłuż plaży z reklamówkami lub przewieszonymi przez ręce kurtkami. Łupem złodziei pada praktycznie wszystko - portfele, kluczyki do samochodu, radiomagnetofony, a nawet koce czy leżaki, które potem można sprzedać innym turystom.
Najgorszą sławę mają złodzieje z Wejherowa. Zorganizowane bandy z tego miasta wyspecjalizowały się w napadach na turystów podążających o zmierzchu na plaże w Jastrzębiej Górze, Władysławowie czy Karwi. Gdy zapada zmrok, zamaskowani bandyci wjeżdżają samochodami na wydmy i kryją się w lesie. Wczasowicze, którzy nie chcą oddać kosztownych przedmiotów lub po prostu nic przy sobie nie mają, są brutalnie bici.
Złodzieje samochodów
Jeśli na wakacje wybieramy się samochodem, to powinniśmy unikać wschodniego wybrzeża, szczególnie odcinka drogi Jastrzębia Góra - Karwia. W przestępczym slangu teren ten nazywany jest "salonem samochodowym". - Codziennie parkuje tam kilka tysięcy aut. Turyści sami pomagają przestępcom. Często zostawiają uchylone okna, by po powrocie nie było im w aucie za gorąco. Efekty takiego postępowania zazwyczaj są opłakane - stwierdza podinspektor Stefan Klein, zastępca komendanta policji w Pucku. Trefne akcesoria samochodowe trafiają na targowiska w nadmorskich miejscowościach. Natomiast skradzione auta są ukrywane w okolicznych lasach lub stodołach. Ze zmienionymi tablicami rejestracyjnymi i przebitymi numerami czekają na przerzut w głąb kraju, gdy policja zaprzestanie już poszukiwań. Kilka dni temu policjanci z Pucka zatrzymali mieszkańca Poznania, który wiózł podrobione tablice rejestracyjne.
- Przed wyjazdem nad morze sprawdziłem, czy pensjonaty, które zamierzam odwiedzić, dysponują strzeżonym parkingiem. Nie chciałem popełnić błędu z ubiegłego roku: w drugim dniu pobytu zostawiłem na nie strzeżonym parkingu mojego czteroletniego mercedesa. Auto natychmiast zniknęło - opowiada Antoni Koźliński, ekonomista z Warszawy. Podczas naszej wyprawy przekonaliśmy się, że samochód można stracić nie tylko na wschodnim wybrzeżu, choć tam liczba kradzieży jest trzykrotnie wyższa niż w innych miejscowościach wczasowych. Ryzykowne jest również pozostawienie auta na nie strzeżonych parkingach w Krynicy Morskiej, Sopocie, Gdyni, Łebie, Ustce, a także w Międzyzdrojach i Świnoujściu.
Seks i narkotyki
Podczas wakacji zwiększa się ryzyko podczas odwiedzin w agencjach towarzyskich czy przy kupnie drobnej ilości narkotyków. Wielu turystów jest wówczas okradanych. Ponad 90 proc. z nich nie zgłasza tych przestępstw policji, obawiając się skandalu bądź oskarżenia o udział w handlu narkotykami. Środki odurzające bez trudu można kupić w dyskotekach i pubach na całym wybrzeżu. - Grzyby halucynogenne, marihuanę, haszysz, amfetaminę, a nawet ostrzejsze prochy można łatwo dostać na przykład w Jastarni czy Łebie. Ceny są niższe od tych w Trójmieście - twierdzi Roman S., 23-letni student prawa z Gdańska. Wszelkiego rodzaju używki można też kupić w sezonowych dyskotekach, które są urządzane w ogromnych namiotach. Najlepiej "zaopatrzone" są co roku namioty w Dębkach i pod Władysławowem.
Wizyta w agencji towarzyskiej również jest ryzykowna, bo większość z nich jest kontrolowana lub należy do gangsterów (m.in. w Świnoujściu, Międzyzdrojach czy Kołobrzegu). Najczęściej agencje są "opodatkowane" przez grupy przestępcze - największe "podatki" płacą właściciele agencji towarzyskich w Świnoujściu i Międzyzdrojach, gdzie bywają bogatsi klienci z Niemiec i Skandynawii.
Lokale gangsterów
Latem na wybrzeże zjeżdżają groźni przestępcy z głębi kraju. Przeciętni turyści zwykle się z nimi nie spotykają. Jeśli jednak zawitają do nocnych lokali czy dyskotek, z pewnością na nich natrafią.
W dyskotece Viva przy ulicy Morskiej w Łebie normalni goście mają do dyspozycji tylko kilka stolików. Resztę zajmują członkowie gangów z Warszawy i Łodzi. Dla nich przeznaczone są dwie duże, wygodne loże. Nawet gdy są puste, nikt inny nie może tam zasiąść. Natychmiast jest usuwany przez osiłków w dresach. Jeśli wstaje od razu, może wrócić spokojnie na parkiet. Gdy próbuje dyskutować, zostaje wyrzucony z lokalu. W Vivie obowiązuje też całkowity zakaz fotografowania.
- W sezonie gangsterzy przychodzą codziennie. Piją na umór, ale za nic nie płacą. Potem się awanturują, biją turystów. Często w ruch idą noże i pałki. Wezwanie policji nic nie daje, bo nikt nie chce przeciwko nim zeznawać. Gdy ktoś protestuje, robią mu zdjęcie. Wystarczy, by każdego śmiałka śmiertelnie przestraszyć - zwierza się jeden z właścicieli nocnego pubu. - Na naszym terenie pewien lokal został całkowicie zdemolowany przez gangsterów, którzy zażądali haraczu. Gdy dotarliśmy na miejsce, właściciel powiedział, że nic się nie stało, i odmówił składania zeznań - mówi podinspektor Krzysztof Woźniak.

Piotr Kudzia
Grzegorz Pawelczyk

Pełny tekst "Wakacji z gangsterami" w najnowszym, 1024 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 8 lipca