Nie-posła można

Nie-posła można

Dodano:   /  Zmieniono: 
Umorzono postępowanie ws. domniemanego spoliczkowania posła LPR Antoniego Stryjewskiego. Nawet jeśli tak było, poseł nie występował wtedy jako poseł, uważa prokuratura.
"Prokurator uznał, że jeśli by zarzucić Władysławowi F., że  naruszył nietykalność posła i znieważył jego osobę to, żeby uznać to za przestępstwo, musiałoby do tego dojść w trakcie pełnienia przez posła Antoniego S. obowiązków służbowych. Natomiast Antoni S. brał udział w telewizyjnym programie jako przedstawiciel pewnej opcji politycznej, a nie poseł" - powiedział Leszek Karpina, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Przyznał, że po programie telewizyjnym doszło pomiędzy politykami do  "utarczki słownej i przepychanki", jednak w tej sprawie brak jest interesu publicznego, by  wszczynać postępowanie z urzędu.

Stryjewski, który złożył w prokuraturze doniesienie na  Frasyniuka, o decyzji prokuratury dowiedział się od PAP. "Jestem bardzo zaskoczony idiotyzmem prokuratury. Z wszelkimi dalszymi krokami w tej sprawie poczekam, aż otrzymam uzasadnienie decyzji. To skandal, że prokuratura przykłada ręce do chronienia złoczyńców" - mówił oburzony.

Stryjewski zapowiedział złożenie zażalenia na decyzję wrocławskiej prokuratury u Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w Warszawie.

Frasyniuk z zadowoleniem przyjął decyzję o umorzeniu postępowania. "Potwierdziło się to, o czym mówiłem od początku: nikogo nie uderzyłem w twarz".

Zdarzenie miało miejsce w maju 2002 roku w siedzibie wrocławskiego oddziału TVP. Poseł Ligi, Władysław Frasyniuk, przewodniczący UW i poseł PSL Janusz Dobrosz byli gośćmi programu lokalnego oddziału TVP pt. "Moim zdaniem", poświęconego referendum UW w sprawie przystąpienia Polski do UE. Pomiędzy politykami doszło do ostrej wymiany zdań. W trakcie tej rozmowy Frasyniuk miał oburącz spoliczkować Stryjewskiego.

Dobrosz, który był świadkiem zajścia, mówił, że już w trakcie programu obaj panowie ostro się atakowali. "Po programie było jeszcze gorzej, bo panowie do siebie podeszli. Pan Stryjewski podszedł do pana Frasyniuka. Doszło do błyskawicznej wymiany zdań, nie szczędzili sobie różnych słów i w trakcie tego pan Frasyniuk tak obustronnie, obiema otwartymi dłońmi, można powiedzieć, spoliczkował Antoniego Stryjewskiego" - mówił Dobrosz.

em, pap