Pośmiertny dar

Dodano:   /  Zmieniono: 
80 proc. Polaków godzi się na oddanie po śmierci narządów do przeszczepu. 94 proc. aprobuje przeszczepy jako metodę leczenia i ratowania życia.
W czwartek śląscy naukowcy przedstawili w Tychach (Śląskie) wyniki badań na temat zabiegów transplantacyjnych w społecznej świadomości.
"Poziom akceptacji zabiegów transplantacyjnych jest wysoki, ale respondenci przedstawiali wiele zastrzeżeń. Przeszczep musi być, ich zdaniem, aktem darowania życia, jego przedłużenia lub zmniejszenia cierpień. Uderzyło nas to powszechne przekonanie badanych, że transplantacja powinna być darem życia, ale nie eksperymentem" - powiedział kierownik grupy badawczej prof. Marek S. Szczepański z Uniwersytetu Śląskiego.
Spośród respondentów, którzy aprobują przeszczepy narządów jako metodę leczenia i ratowania życia, 42 proc. uważa, że można ją zastosować, gdy zawiodą inne metody leczenia.
41 proc. zdecydowanie, a 42 proc. "raczej" akceptuje przeszczepianie narządów - np. nerek - pochodzących od osób żywych. Większa jest społeczna akceptacja dla pobierania organów osób zmarłych - zdecydowanie za było 53 proc. respondentów, "raczej tak" odpowiedziało 33 proc. 39 proc. badanych zaakceptowałoby możliwość przeszczepienia człowiekowi narządów od zwierząt, 27 proc. ustosunkowało się do takich przeszczepów negatywnie.
Tylko 2 proc. badanych było zdecydowanie przeciwnych transplantacjom. Ludźmi sprzeciwiającymi się wykorzystywaniu narządów do przeszczepu po ich śmierci kierują przekonania religijne - 25 proc., szacunek wobec własnego ciała - 22 proc., poczucie żalu wobec własnej śmierci - ja umieram, dlaczego mam służyć pomocą innym - 15 proc.
"Ci badani kierowali się często metafizycznym lękiem, że mimo śmierci będą czuli ból, obawiali się o swoją integralność cielesną, uznając, że +do lepszego świata chcę iść w całości+. Nie sadzę, by reprezentantów tej grupy można było łatwo przekonać do zmiany zdania" - mówił prof. Szczepański.
Własny narząd oddalibyśmy za życia w każdej sytuacji osobie z najbliższej rodziny - 60 proc. badanych, przyjacielowi - 23 proc., obcej osobie - tylko 10 proc.
Większość badanych stwierdziła, że w Polsce tak mało ludzi oddaje swoje narządy do przeszczepu, ponieważ zbyt mało mówi się o tym problemie i zbyt mało popularyzuje wiedzę o transplantacji. Informacji oczekują od lekarzy - autorytetów w dziedzinie transplantologii, osób, które oddały narządy, lub ich biorców oraz od Kościoła.
Zaskoczeniem dla badaczy okazał się fakt, że niewiele osób w Polsce wie, że człowiek umiera, kiedy następuje śmierć pnia mózgu, a nie wtedy, kiedy przestaje bić serce. Śmierć pnia mózgu stwierdza przed potencjalnym przeszczepem zawsze trzech lekarzy.
"Nie wolno mylić tego stanu ze śpiączką - kiedy umiera pień mózgu pacjenta, on już nigdy się nie obudzi" - podkreślał dr Robert Król z Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantologii Śląskiej Akademii Medycznej.
Od grudnia 1995 r. w Polsce obowiązuje ustawa zgodna z europejskimi standardami i regulująca sprawy przeszczepiania tkanek i narządów pochodzących od dawców żywych i zmarłych.
Pobieranie narządów od osób zmarłych oparto na koncepcji tzw. zgody domniemanej. Zakłada ona, że każdy człowiek ma prawo za życia wyrazić swój sprzeciw wobec pobierania narządów z jego ciała. Jeżeli nie akceptujemy tej formy leczenia, swój sprzeciw należy w postaci oświadczenia zgłosić do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, lub, jeśli się jest pacjentem szpitala, złożyć do dokumentacji medycznej.
Polacy niewiele wiedzą o tzw. zgodzie domniemanej. 70 proc. badanych nie znało tego pojęcia, tyle samo nie wiedziało o istnieniu Centralnego Rejestru Sprzeciwów, 5 proc. badanych było w nim zarejestrowanych.
Mimo, że nie jest to konieczne, polscy lekarze uzależniają decyzję o przeszczepie od zgody rodziny. "Zgodnie z prawem polskim rodzina nie decyduje o tym, że można pobrać narządy. To właściwie nie powinno w ogóle się liczyć, niemniej lekarze - łącznie ze mną - nie pobierają narządów, jeżeli jest istotny opór rodziny. Tu dochodzi do konfliktu moralnego, etycznego, a nawet karnego. Jeżeli mamy umierającego pacjenta, jest narząd, ale nie robimy przeszczepu i pacjent umiera, zgadzamy się w pełni świadomie na jego śmierć" - powiedział prof. Zbigniew Religa.
"Tę sytuację można porównać z wypadkiem na drodze - jeżeli nie udzielimy pomocy rannym, podlegamy odpowiedzialności karnej. Ja uważam, że należałoby się zastanowić, czy nie powinno się nałożyć odpowiedzialności karnej na lekarzy, którzy takich zabiegów nie wykonują".
Badanie na reprezentatywnej grupie 1100 mieszkańców województwa śląskiego przeprowadziło konsorcjum badawcze: Zakład Socjologii Rozwoju Uniwersytetu Śląskiego, Katedra i Klinika Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Śląskiej Akademii Medycznej, Katedra Socjologii Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach, Zakład Socjologii Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie i Koordynator Regionalny ds. Transplantacji Śląskiego Centrum Chorób Serca.
em, pap