"Zatrzymani kolejarze są tak samo dotknięci tragedią jak rodziny ofiar"

"Zatrzymani kolejarze są tak samo dotknięci tragedią jak rodziny ofiar"

Dodano:   /  Zmieniono: 
W katastrofie pod Szczekocinami zginęło 16 osób (fot. PAP/Piotr Polak) 
W wyniku zmian w PKP dyżurni ruchu są co chwila obciążani dodatkowymi obowiązkami - powiedział szef związku dyżurnych ruchu Aleksander Motyka. W ocenie Leszka Miętka ze związku maszynistów do katastrofy nie doszłoby przy europejskich systemach bezpieczeństwa.
Na konferencji prasowej OPZZ w Warszawie Motyka zastrzegł, że o przyczynach katastrofy kolejowej pod Szczekocinami będą wypowiadać się prokuratura i komisja badania wypadków kolejowych. Podkreślił, że podstawowym zadaniem dyżurnego jest prowadzenie ruchu pociągów, ale w wyniku prowadzonej od kilkunastu lat restrukturyzacji PKP, co chwilę dodaje mu się obowiązków. - Niestety czasami nad bezpieczeństwem prym wiedzie ekonomia. Ten dyżurny bywa też konserwatorem, robotnikiem stacyjnym, a nawet sprzedaje bilety. Dyżurni ruchu są obciążeni pracą i dodatkowo im się jej dokłada, np. likwidując w ramach oszczędności stanowiska dwuosobowe na  obciążonych ruchem liniach, czy nie obsadzając dodatkowych stanowisk z  powodu inwestycji na szlakach - mówił Motyka.

"Dyżurnymi są już tylko przy okazji"

- Praca dyżurnego ruchu się zdewaluowała, tak że jest on tym dyżurnym "przy okazji". Pełni tyle funkcji, że nieraz jego uwaga jest rozproszona, a nie skupiona tylko na prowadzeniu ruchu - powiedział rzecznik związku zawodowego dyżurnych Grzegorz Herzyk. - Nigdy nie będzie tak, że kluczowym elementem bezpieczeństwa ruchu na  szlaku kolejowym nie będzie człowiek. Jeżeli nawet urządzenia będą działały samoczynnie, to człowiek będzie je monitorował - podkreślił Herzyk. 

Szef Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce Leszek Miętek mówił podczas konferencji prasowej OPZZ, że "do tej katastrofy nie  doszłoby, gdyby w polskich kolejach były nowoczesne systemy bezpieczeństwa, stosowane w większości krajów europejskich". Wymienił m.in. sygnalizację kabinową, która informuje maszynistę o tym, co się dzieje na linii i "nie toleruje błędów ludzkich, nie pozwoli na  zlekceważenie sygnału »stój« czy zlekceważenie ograniczenia prędkości". W ocenie Miętka do takich katastrof prowadzi też sytuacja na kolei i  ignorowanie sygnałów o niebezpieczeństwie. Przypomniał, że po  poprzednich katastrofach jego związek zgłaszał zaniedbania na kolei do  prokuratury, jednak ta - jak mówił - nie podjęła działań w tej sprawie.

Miętek podkreślił, że załamał się system kształcenia kolejarzy, nie  ma średnich szkół kolejowych, a firmy oferujące szkolenia chcą maksymalnie skrócić ich czas. - Zdarzają się firmy, w których szkolenie maszynisty trwa zaledwie 3 miesiące, choć zgodnie z ustaleniami zespołu ds. bezpieczeństwa transportu kolejowego, powinno to być minimum 1,5 roku - powiedział.

"Zatrzymani kolejarze są tak samo dotknięci tragedią jak rodziny ofiar"

- Budzi wątpliwość to, że próbuje się szukać winnych wśród ludzi, a  nie patrzy się na sprawę systemowo - powiedział, odnosząc się do  informacji o zatrzymaniu dyżurnych z posterunków, między którymi w  sobotę doszło do katastrofy. Sama decyzja o zatrzymaniu jest jakimś sygnałem - dodał. - A jeżeli nawet któraś z tych osób będzie winna, to  winne są też urządzenia, a dokładniej system - podkreślił Herzyk. Rzecznik związku dyżurnych powiedział, że zatrzymani kolejarze to  ludzie tak samo dotknięci tragedią, jak rodziny poszkodowanych. - To są ludzie, którzy przyszli do pracy, by dobrze ją wykonać - podkreślił Herzyk.

Kolejowe związki i szef OPZZ złożyli kondolencje rodzinom ofiar oraz  życzenia szybkiego powrotu do zdrowia poszkodowanym w wypadku osobom i  ich bliskim. Kondolencje przekazała też Sekcja Krajowa Kolejarzy NSZZ "Solidarność". Związkowcy "S" apelują "o powstrzymanie się od przedwczesnych osądów oraz wskazywania winnych tej tragedii" przed zakończeniem prac przez komisję badająca wypadek.

Do czołowego zderzenia dwóch pociągów doszło 3 marca wieczorem na  dwutorowym szlaku Starzyny-Kozłów. Pociąg Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny, po zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej zderzył się z jadącym z przeciwka pociągiem TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej. Na odcinku, na którym doszło do zderzenia, szlak jest świeżo po remoncie, jest przygotowany do  prowadzenia ruchu w obu kierunkach po każdym z torów.

ja, PAP