Raport NIK będzie dowodem
Prok. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej powiedział, że prokuratorzy WPO zwrócą się do NIK o przesłanie raportu. - Zostanie on włączony w poczet materiału dowodowego i poddany ocenie przez prokuratorów prowadzących śledztwo dotyczące katastrofy - zaznaczył Maksjan. - Otrzymywaliśmy od NIK sukcesywnie materiały dotyczące prowadzonej kontroli. Mamy zapewnienie, że dostaniemy również cały raport. Zostanie on wnikliwie przeanalizowany - powiedziała z kolei rzeczniczka praskiej prokuratury okręgowej prok. Renata Mazur.
Wojskowa prokuratura bada m.in. wątek organizacji lotu z 10 kwietnia po stronie wojskowej. W końcu sierpnia zeszłego roku WPO postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w 36. specpułku obsługującym loty najważniejszych osób w państwie. Chodzi o organizację lotu w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Za zarzucany czyn grozi im do trzech lat więzienia.
Z kolei spośród dwóch śledztw prowadzonych przez PO Warszawa-Praga jedno dotyczy ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON i polskiej ambasady w Moskwie; drugie zaś funkcjonariuszy BOR i ewentualnych nieprawidłowości przy zabezpieczeniu tych wizyt. W tym śledztwie zarzut niedopełnienia obowiązków usłyszał w lutym wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny.
"Tu-154M nie miał prawa lecieć do Smoleńska"
Z ustaleń NIK wynika, że w kontrolowanym okresie istniało ryzyko zagrożenia życia i zdrowia osób korzystających z lotnictwa transportowego Sił Zbrojnych RP. Ryzyko to zwiększały nieprawidłowości występujące zwłaszcza w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Wiele ustaleń NIK pokrywa się z ustaleniami komisji Jerzego Millera, która stwierdziła braki w kadrach i wyszkoleniu lotników z tej jednostki - do czego przyczyniło się także Dowództwo Sił Powietrznych i MON, które nie zbudowały "przejrzystych ścieżek kariery zawodowej". Dlatego piloci odchodzili z Pułku - stwierdza NIK.
Według Izby w kontrolowanym okresie aż do katastrofy smoleńskiej ani MON, ani kolejne rządy nie wypracowały spójnej koncepcji organizowania transportu lotniczego dla najważniejszych osób w państwie, która stanowiłaby punkt wyjścia dla zapewnienia im odpowiedniego bezpieczeństwa. Zdaniem NIK nieprawidłowości w przygotowywaniu wizyt i przelotów występowały w całym kontrolowanym okresie zarówno po stronie cywilnej jak i wojskowej.
- Chyba najważniejszym czy jednym z istotnych ustaleń kontroli jest to, że ten samolot zgodnie z polskim systemem prawnym nie miał prawa wykonać tego lotu z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ to było lotnisko nieistniejące w rejestrze lotnisk, w związku z czym traktowane jako nieczynne - powiedział prezes NIK Jacek Jezierski w "Sygnałach Dniach" na antenie Polskiego Radia. W rozmowie z Jezierski wyjaśnił, że polskie prawo nie zna pojęcia "lotniska tymczasowo czynnego". - Samolot mógł wykonać lot tylko na lotnisko czynne - czyli nie do Smoleńska - sprecyzował.
ja, PAP
Czytaj więcej na Wprost.pl:
NIK: Tu-154M nie miał prawa lecieć do Smoleńska