Raport NIK wskazuje, że wyjazdy najważniejszych osób w państwie, korzystających z wojskowego lotnictwa transportowego, były w latach 2005–10 organizowane w sposób niegwarantujący należytego poziomu bezpieczeństwa.
"Rzetelny", "wstrząsający" i "miażdżący"
Były szef NIK, europoseł PiS Janusz Wojciechowski przypomniał podczas konferencji prasowej w Sejmie, że to on wystąpił do Izby o kontrolę dot. organizacji transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie. - Jej wyniki przeszły moje oczekiwania w smutnym kierunku. Raport NIK-u wskazał na nieprawidłowości, które miały bezpośredni związek z tragedią smoleńską - powiedział. Wojciechowski nazwał raport "rzetelnym", "wstrząsającym" i "miażdżącym".
- Raport mówi o ogólnych zaniedbaniach, które trwały od lat, za które wiele osób ponosi w dużym stopniu odpowiedzialność. Za miażdżącą uważam tę część raportu, która wskazuje na bezpośrednie przyczyny katastrofy smoleńskiej. Z raportu nie wynika, żeby w latach 2005-2007 jakikolwiek samolot rządowy wysłano w kartoflisko. To się stało w kwietniu 2010 roku za rządów Donalda Tuska. Stawianie na jednej płaszczyźnie systemowych zaniedbań i tragicznych błędów związanych z katastrofą jest nieuprawnione - zaznaczył.
"Samolot nie miał prawa lądować w Smoleńsku"
Zdaniem Wojciechowskiego prawdopodobnie najważniejszym z ustaleń kontroli jest to, że Tu-154M nie miał prawa wykonać lotu z zamiarem lądowania w Smoleńsku, ponieważ to było nieczynne lotnisko. - Druga rzecz - okazało się, przy kontroli w MSZ, że do chwili lotu 10 kwietnia nie było formalnej pisemnej zgody na przelot i lądowanie - dodał europoseł PiS.
Co stwierdził NIK
Prezes NIK Jacek Jezierski poinformował, że raport z kontroli dotyczącej organizacji transportu lotniczego najważniejszych osób w państwie i zapewnienia im bezpieczeństwa podczas tego transportu w piątek rano w wersji ostatecznej został zamieszczony na stronach internetowych Izby i w tej wersji został przesłany Sejmowi.pap, ps