Jest samochód, są świadkowie
Z kolei rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania poinformował, że znaleziono także samochód, którym mężczyzna mógł przez kilka godzin wozić dziewczynkę. Trwają badania śladów w aucie. Kopania zaznaczył, że o tym, czy są podstawy do postawienia zatrzymanemu mężczyźnie zarzutów, zdecyduje prokurator. Przyznał jednocześnie, że do śledczych zgłosiły się osoby, które 19 marca pomagały wypchnąć samochód podejrzanego, który ugrzązł w błocie. W tamtym momencie w samochodzie prawdopodobnie przetrzymywana była uprowadzona dziewczynka.
Porywacz chciał się zabić?
Według policji 46-latek pojawił się w lesie koło Andrespola już ostatniej nocy. Policjanci nie wykluczają, że ukrywał się tam, ponieważ wokół niego robiło się "gorąco". - Myślę, że nie wiedział, co robić. Informacje w mediach, publikacje portretów pamięciowych, ogromny wpływ informacji od mieszkańców Łodzi i nie tylko, przyparły go do muru - przekonywała Kącka. Policjanci przyznają, że zachodziła obawa, iż podejrzany mógł próbować popełnić samobójstwo. Śledczy na razie nie udzielają więcej informacji w tej sprawie.
46-latek został przewieziony do Komendy Miejskiej Policji w Łodzi - obecnie wykonywane są z nim wstępne czynności. Mężczyzna ma spędzić noc w policyjnym areszcie, a prawdopodobne 22 marca będą prowadzone z nim czynności procesowe - tj. okazania pod nadzorem prokuratury. Mężczyzna był wcześniej notowany, policja nie chce jednak ujawniać za jakie przestępstwa. Wiadomo, że mężczyzna jest bezdzietny, a obecnie żyje w konkubinacie. Ostatnio nigdzie nie pracował.
Do uprowadzenia dziewczynki doszło 19 marca po południu. Kiedy Julia wraz z koleżankami bawiła się w pobliżu swojego miejsca zamieszkania przy ul. Naruszewicza, kiedy podszedł do nich nieznany mężczyzna proszący o pomoc w szukaniu psa. Julia odeszła z nieznajomym. Później okazało się, że dziewczynka wsiadła z mężczyzną do samochodu - porywacz woził ją przez kilka godzin, a wieczorem wypuścił ją na osiedlu, na którym mieszka. Według prokuratury badania lekarskie wykazały, że 11-latka nie doznała obrażeń fizycznych.
PAP, arb